Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hammy Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 17:13, 25 Sty 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Naprawdę. Lepszego prezentu na urodziny od nich nie mogłam dostać... Ale jeszcze przez ich dzieła nie skakaliśmy więc trzeba było się ruszyć,już od ostatniego odczulania miałam zaplanowane - tak, dzisiaj nasz dzień... Po Hammonda (naszego fotografa xD) nie dzwoniłam. Ta...
Godzina... 12:00. Super. Ogier stał w boksie, był już częściowo wyczyszczony z największych zaklejek i miał wyplecioną słomę z grzywy i ogona. Tak więc do roboty nie zostało nam dużo. Osiodłałam ogiera i poszłam z nim na hale. Normalnie taki zaciesz miałam, że hej.Podreptałam i zamknęłam hale, żeby mi czasem koń nie zwiał. Aero strasznie ciągnął głowe w drugą stronę, jakby chciał spojrzeć co sie dzieje za nami. Strąciłam śnieg z kurtki i odwróciłam się. Wtedy mi sięaż coś zrobiło... Na hali stali moi trzej bohaterowie i majstrowali coś przy stojakach.
- Co do jasnej ch... Co wy tu robicie?! - Wbrew pozorom nie byłam zła, tylko jak bum zaskoczona. I to bardzo. Chcesz sobie zrobić trening, wchodzisz na hale, a tam trzej goście, który zniszczą wszystko co tylko wpadnie im w łapy.
- Jak narazie stoimy, bo nic się JESZCZE nie pali. - Odpowiedział Jezza spokojnie sie uśmiechając.
- No i kisiel z treningu. Szkoda. Chcecie coś...? - Nie skończyłam mówić, a odrazu wiedzieli o co mi chodzi.
- Już jedliśmy!
-Jedliście? Czyli że... O masz! Ale jak te sałatkę z kurczaka ruszyliście to... - I tu zrobiłam minę a'la "I kill you!". Richard zaczął ględzić do Jamesa.
- A mówiłem ci! Mówiłem! - Hah, uwielbiam kiedy tak wymachuje rękami. ;p No i panika Jamesa.
-O matko! Już... już... już godzina! Trzeba iść... No więc... pa! -James szybkim krokiem ruszył do wyjścia, zatrzymałam go jednak łapiąc go za rękę.
- Spokojnie, specjalnie ją zrobiłam, bo coś czułam, że niedługo przyjedziecie... - Zaśmiałam się, a Jamesowi spadł kamień z serca. Richard i Jeremy spojrzeli sie na siebie i uśmiechnęli się tylko głupio. No, ale coś mi tu nie grało. Ukryta kamera odpada więc...
-A co konkretnie was przywiało, hę? - Zapytałam i z łomotającym sercem czekałam na odpowiedź. Ich cała trójka świadczyła tylko, że chodzi cośz TG.
- No więc chodzi o Top Gear... - Zaczął Jezza, hah... Prorok jakiś ze mnie czy co?
-... Dobra, dobra, bez kombinowania. Tak więc potrzebna jest nam hala.Jak się zgodzisz to załatwimy nowe podłoże! - Dokończył Richard anastępnie wziął głęboki wdech.
- Hmmm... Po tym na pewno trzeba będzie zmieniać podłoże na hali... - Musiałam się zgodzić, pomogli mi tyle razy.
- Dobra, czyli się zgadzasz. - Jeremy i jego banan na twarzy. Oj tak.
-A czy mam inne wyjście? - Uśmiechnęłam się głupkowato. - A kiedy konkretnie...? - Trójca spojrzała się na siebie porozumiewawczo, po czym wypchnęli Hammonda na środek.
- No więc... eee... Za 20 min. - Richard schował się za Jezze, a mnie "sparaliżowało".
-Czy was, za przeproszeniem, maluch potrącił?! Ja mam teraz trening i...i... i już! - kiedy to powiedziałam na hale wpadli kamerzyści i zaczęli rozstawiać sprzęt. Szybkim krokiem podeszłam do chłopaków i dałam Hammondowi wodze. Następnie zrobiłam zwrot na pięcie.
- Ej, ej,ej... Panowie... Musicie to robić teraz...? Nie może być powiedzmy...jutro? - Zrobiłam błagalny wzrok. Nie no. Czekam na trening a tu masz!Wszyscy obrócili się jak jeden mąż i powiedzieli stanowcze "NIE!". No więc co mogłam zrobić? Było ich z 15 + J, J i R. Miałam ochote ich przytrzasnąć drzwiami, ale pogoda nie była zła, mogłam więc ćwiczyć na podwórku.
- Hm... Dobra! Hammond oddawaj konia. A wy panowie mi macie to co leży tam pod ścianą... - Wskazałam na drągi, stojaki i inne takie. - ...Przenieść na plac do jazdy, jest obok hali. Gdybyście mogli się tak streszczać... - W mgnieniu oka wszystko stało już na placu i mogłam wsiadać na konia. Wiał lekki wiatr, spojrzałam się na hale i zapięłam kurtkę pod samą szyję.Potarłam ręce i zaczęłam trening.
***
Na początku luźno stępowałam. Ogier był lekko rozkojarzony, sam nie wiedział co się dzieje, zresztą tak samo jak a. Wszędzie masa ludzi,spory hałas, po rozświecane światła, samochody... Ogólnie jeden, wielki chaos. Ale musiałam przeprowadzić ten trening, bo bym sobie nie wybaczyła. Po około 7 min przeszłam do kłusa, dalej na prawie zerowym kontakcie. Następnie galop i tak przez 20 min zmienialiśmy chód.Poprzechodziłam też przez drągi. Uff... Chciałam poskakać jak najszybciej.
Zanim zaczęłam chłopaki zrobili sobie małą przerwe. Wszyscy podeszli do ogrodzenia, sami nie wiedzieli co mają robić, podjechałam do nich spokojnym kłusem.
- James, idź do mnie do domu, w szafce pod mikrofalówką są ciastka w czerwonej misce.Przynieś je chłopakom... Herbaty i kawy nie moge wam zaproponować, bonie mam tego tyle, ale koło lodówki stoi chyba z sześć butelek pepsi czy tam coca-coli... Jedną butelke mi zostawić. Bo jak nie... -spojrzałam na nich i dalej kontynuowałam trening. Najpierw skakałam przez biało-czerwone drągi tak coś około 40 cm miały. Aero przez nie po prostu przechodził. Tylko raz się tak wybił, że myślałam, że dostane zawału. Ja się przygotowywuję na malutki skok a ten mi sruuu...! W między czasie kiedy kamerzyści, oświetleniowcy, jeden fotograf oraz Jezza, Richard i James wpierdzielający ciastka byli w pobliży wykorzystywałam ich do pomocy. Co prawda podwyższenie przeszkody o 8 cm było dla nich czymś niewyobrażalnie trudnym i stojaki, drągi i pomocnicy co chwile lądowali na ziemi ale w końcu się udało. I nie musiałam schodzić z konia! No więc zaczęłam skakać. Przeszkoda jeszcze nie była "Top Gearowa", ale jeszcze tylko pare skoków i możemy zaczynać. No więc najpierw trzy razy 60 cm - wszystkie skoki czysto,przy 70 cm jedna zrzutka. A przy 80 wyłamka a reszta w porządku. Czyli ogólnie rzecz biorąc dobrze. No więc chłopy idą po murek i stawiają przeszkodę TG. Cadi popatrzał się na nią dziwnie. Podjechałam z nim pod nią, powąchał ją, a potem zaczął ciągnąć do ogrodzenia widząc, że chłopaki mają całą misę ciastek. Ale jemu też odłożyłam (schowałam głęboko w szafce xD). No więc 60 cm. Lecimy, lecimy... Wyłamka. Cóż.Jeszcze raz. Dałam ogierowi mocniejszą łydkę. Trochę za bardzo przyszarżował i wybił się niemiłosiernie wysoko. Ale nie zrzucił i w ogóle przeskoczył. A to też się liczy. Poklepałam go dalej jadąc w galopie,dałam mu trochę luźniejsze wodze, kółeczko nie zmieniając tępa i znów najazd. Skok był udany, jak później zauważyłam, fotograf który przyjechał wraz z ekipą Top Gear robił zdjęcia. Ale miałam zaciesz.Ogólnie to się cieszyłam z wszystkiego i z tej przeszkody, i z fotografa i z tego, że oni wszyscy tutaj są. Co prawda musiałam jednak trochę ponarzekać... Na placu był straszne błoto, więc zwróciłam się do chłopaków o prośbę: Czy jeśli przywieźli by już wszystko na podłoże na hali to czy przy okazji nie zrobili by nowego na placu. Nie było żadnego problemu. Chłopaki się uśmiechnęli i stwierdzili, że mimo wszystko, że miło było to jednak trzeba nakręcić te 3 min programu. No i poszli. Samochód który miał być głowną atrakcją oczywiście nie przyjechał o własnych siłach (za duże ryzyko, że utopiłby się na jakimś dole). Potem było słychać tylko rumor silnika. Starałam się jakoś w tym hałasie normalnie przeprowadzić trening, ale się za bardzo nie dało...Oddaliśmy pare bardziej i kilka mniej udanych skoków. Zrzutki...? Była jedna na około 18 skoków. Hahaha!
Rozstępowałam konia. Nie zmęczył się bardzo. Miałam zdjęcia z treningu i ogólnie bardzo miły dzień. Ale jak zobaczyłam hale... Podłoże zryte do samej świętej ziemi,ogólnie jakby tu był rajd dakar...
***
- O mój najukochańszy boże... - Ręce mi opadły, ale Aero nie wypuściłam. Sam koń zresztą też gapił się na to pobojowisko.
- Wołałaś mnie? - Obok mnie stanął Jezza, który właściwie wziął się znikąd.
- Kiedy... Kiedy macie zamiar to naprawić...? - Ciężko mi było cokolwiek powiedzieć po tym co zastałam na hali.
- Jakieś 3 góra 5 miesięcy. - Powiedział jakby nigdy nic Jeremy.
- Jeśli tak, to powybijam was wszystkich... Znajdę wasze domy, będę wrzucać kamienie z listami przez okno a potem wymorduje...
- Nie no... Już jutro mają przyjechać goście ze sprzętem.
- Aha... To dobrze. - Odetchnęłam.
Około 20:00 cała ekipa się zebrała i odjechała w siną dal... Niby trzyminuty, a ty ponad sześć godzin się mordowali... Moja hala...
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|