Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hammy Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 17:15, 25 Sty 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
24.01.2009 r.
Tego dnia postanowiłam zrobić trening skokowy. Aero całkiem dobrze sobie radził, najwyżej tego dnia skoczliśmy 95 cm. Jedynym minusem była pogoda, bo było zimno i ogólnie ja i koń byliśmy nieprzytomni. xd Ale jednak bądź co bądź trening się odbył. Cadi bardzo fajnie reagował na łydki, momentami nawet zdarzyło mu się bryknąć, ale te bryki były tak małe, że nie mogły "wywalić" mnie z siodła, więc nie spadłam z konia i obyło się bez jakichkolwiek kontuzji. Zrzutki? Były, nawet sporo. Ale za to prawie w ogóle koń nie wyłamywał. Czyli jak nie patrzeć trening był udany pomimo tego, że nie wszystko szło po naszej myśli.
25.01.2009 r.
Stwierdziłam, że Aero przyda się lonża. Ja sama zresztą byłam lekko chora i nawet nie miałam siły siodłać konia. Cadi trochę się rozszalał na lonży, ale po chwili udało mi się go uspokoić. Na początku ciężko było, prawie w ogóle nie reagował na moje polecenia głosowe i cały czas pędzil galopem brykając przy tym. Nie ma co, rozszaleć to on się rozszalał i to porządnie, ale pod koniec sie poprawił i było całkiem przyjemnie, miał oczywiście problemy z przechodzeniem do szybszego (lub wolniejszego) chodu, ale mimo wszystko i tak sie starał. A przynajmniej trochę...
26.01.2009 r.
Zrobiłam krótki trening na kantarku sznurkowym. Nie byłam co do tego przekonana, bo ostatnio Aero coraz bardziej szalał i jedyne co mogłabym na nim osiągnąć to piękną glebę, ale ku mojemu zaskoczeniu Cadi był bardzo spokojny i skupiony. Świetnie reagował na moją łydkę, rozumieliśmy się bez słów. Jakby to nie był ten sam koń. Sama nie mogłam w to uwierzyć, że jest tak dobrze i że Aero aż tak bardzo się stara. Byłam z niego strasznie dumna, zresztą kto by nie był? Nawet sobie przez drągi trochę pojeździliśmy. Jednym słowem - było super. Cadi tego dnia spisał się świetnie.
27.01.2009 r.
Pojechałam z Aero w teren. Jak tradycja nakazuje jeśli poprzedniego dnia było super, to następnego będzie beznadziejnie. Tak też się stało. Cadi jak nigdy podjarał się, że jedziemy do lasu się przejechać. Zero kontaktu, nawet polecenia głosowe do niego nie docierały. Raz nawet próbował ponieść, ogólnie to robił co chciał. Nie było zbyt ciekawie i już pogodziłam się z myślą, że przy następnej akcji z galopem zalicze glebę. Ale jakoś sie utrzymałam, jak nie patrzeć to byłam zła i to strasznie. W szczególności na samą siebie, muszę z tym koniem więcej popracować bo nie wygląda to za ciekawie...
28.01.2009 r.
Postanowiłam, że Aero chociaż raz sobie odpocznie. Nie robiłam mu treningu. Puściłam go na pastwisko na którym szalał do wieczora. Na hali też trochę pobrykał, a poza tym koń nie pracował w ogóle. Myślę, że przydał nam się taki odpoczynek...
29.01.2009 r.
Zrobiłam trening skokowy, ale najpierw popracowałam z koniem troszeczkę z ziemi. Głównie bawiliśmy się w jeża i join-up. Ale mieliśmy oboje z tego frajdę, serio. Potem założyłam Cadiemu siodło i ogłowie, myślę, że ta zabawa na pcozątku nam trochę pomogła, bo koń o wiele bardziej się starał i trening nie wypadł najgorzej, pobiliśmy dziś nawet nasz rekord w skoku pod jeźdźcem - 105 cm. Wyżej jak na razie nie chciałam skakać. Sama nie wiem dlaczego, bałam sie chyba bardziej od Aero, o ile w ogóle on się czegokolwiek wtedy bał. Na przeszkody najeżdżał dosyć szybko, ale przed nimi zwalniał, żeby lepiej wymierzyć krok. Prawie w ogóle nie było zrzutek, koń skakał z dużym zapasem. Trening był bardzo przyjemny. Aero się starał. Byłam z niego naprawdę dumna.
30.01.2009 r.
Trening dresażowy. Ale najpierw trochę z ziemi. Nie będę sie rozpisywać, bo trening był fajny. Aero dobrze reagował na wszystkie moje polecenia. Ładnie wychodziła nam zmiana chodów, nawet jako-taką ósemkę zrobiliśmy więc nie było źle. Za to serpentyna była - szczerze - tragiczna. No, ale cóż. Ćwiczymy i będziemy dalej ćwiczyć. Ale poza tym to było dosyć ciekawie. Tylko nie wiadomo dlaczego koń mi się raz spłoszył. W sumie to tak - wszędzie są koniożerne cosie które chowają sie za stojakami. Więc 100% wyrozumienia. Jeśli chodzi o to płoszenie się to nieźle mi koń odbił w drugi bok. Musiałam się w akcie desperacji grzywy przytrzymać, żeby z konia nie zlecieć. A tak to fajnie było...
31.01.2009 r.
Ogier pokicał dziś troche w korytarzu. Najwyższa przeszkoda miała 110 cm. Na treningu chodziło mi głównie, żeby Cadi poskakał przez szeregi gimnastyczne. Na początku sporo wyłamywał, no bo skoro nkt na nim nie siedzi to po co będzie skakać? Wystarczy, że ominie ten korytarz i pogalopuje obok. No bo co to za filozofia... Ale potem mu do łebka wbiłam, że mimo wszystko ma skakać. No i już szło lepiej. Na wyższych przeszkodach gubił nogi, źle odmierzał foule w związku z czym zrzutek było multum, ale ok. Koń mi sie nie zabił czyli w porządku. Dopiero pod sam koniec zaczął sobie jakoś radzić. Ale z tej okazji nie przeciągałam treningu. Następnym razem sie bardziej postara, zobaczycie! ;D
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|