Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Arrya Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Sob 20:34, 12 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 201 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wybiła 18, toteż musiałam się stoczyc na dół do stajni. W taką zimnicę trudno było się zwlec sprzed telewizora ale wypędziłam (jako tako) lenia i wzięłam sie do kupy. Ubrałam dwie pary rękawiczek, grubą kurtkę i do stajni raz dwa.
Pozapalałam wszystkie światła, weszłam do stajni i chwyciłam szczoty Sherlocka. Ruszyłam pod boks Białego i przywitałam sie z wielkoludem (jak na mnie). Szybko go wyczyściłam bo był tak uprzejmy i nie wytarzał sie w tym błocie. Już w myślach przeklnęłam swojego konia mijając jego boks - Ex wyglądał jakby sie ze trzy razy wyglebał w drodze na pastwisko. No ale cóż, życie.
Znalazłam sprzęt, wzięłam jego siodło skokowe z wieszaka, ogłowie w drugiej ręce i równie szybko go osiodłałam, grzeczny z niego ogier. Ubrałam dla bezpieczeństwa kask, palcat w dłoń i maszerujemy na halę.
Musiałam znowu pozapalac światła, bo było ciemno jak nie powiem gdzie. Niech już będzie lato, ciepło i jasno bo można depresji dostac. Wydłużyłam sobie strzemię, podciągnęłam popręg i wsiadłam na Białego. Ruszylismy lekkim stępem na długiej wodzy. Pozwoliłam mu iśc gdzie chce, ja w tym czasie ustalałam strzemiona. Dzisiaj poskaczemy, więc ustawiłam sobie krótkie strzemiona coby miec lepsze oparcie. Po dwóch okrążeniach zmienilismy kierunek przez półwoltę i troche pobawiłam się wędzidłem. Sher zaczął sie rollowac, musiałam go mocniej posłac do przodu, aby wszedł na kontakt. Aktywnie wkraczał pod kłodę wiec klepnęłam go oddając prawą rękę. Zmieniłam ustawienie łydek, nabrałam wewnętrzną wodzę i wykonaliśmy ładną, okrągłą woltę w prawo. Znowu zmieniłam kierunek, tym razem przez długą przekątną, przyspieszając lekko. W narozniku znowu wolta, tym razem w lewo, widac było że troche się usztywnia. Napięłam mieśnie brzucha, zamknęłam rękę i ładnie się zatrzymaliśmy.
Pobawiłam się wędzidłem, wygięłam mu szyję na obie strony i cofnęliśmy dwa kroki. Pogłaskałam go, dodałam łydkę i zakłusowalismy ze stój. Najpierw trzymałam go na luxniejszej wodzy, starajac się go zaokrąglic i oferowałam mu niskie ustawienie. Po jednym pełnym okrążeniu ogier załapał o co mi chodzi i zaczął się rozciągac, miękko utrzymując kontakt. Lekko go pogoniłam żeby wydobyc lepszą kadencję i zaczęłam robic jakieś esy floresy, wyginając go na obie strony pośrodku hali, nie utrzymując jakiejś konkretnej figury. Biały zaczął lepiej słuchac moich poleceń kiedy co chwila zmieniałam tor poruszania się. Usiadłam w cwiczebnym i podniosłam mu troche głowę, wymagając większego zaangażowania zadu, jednocześnie trochę zwalniając.
Zmiana kierunku po przekątnej w takim wyższym ustawieniu i znowu pozwoliłam mu się rozciągnąc. Na długich ścianach oddawałam wodze a na krótkich zbierałam, prosząc o obniżenie zadu. dobrze wychodziła mu ta 'huśtawka', chociaż troche wypadał z rytmu przy zmianach; ale kiedy już złapał równowagę wykonywał to bez zarzutów. Czułam delikatny kontakt kiedy Sher miekko przeżuwał wędzidło. Zostałam już w prawidłowym, wyższym ustawieniu z równowagą horyzontalną i pokręciłam duże koła na prawie pół hali. Zrobiłam kilka zatrzymań i ruszania kłusem ze stój, sprawdzając reakcje na pomoce. Na jedno kółko przeszliśmy do stępa, cały czas na kontakcie. Na długiej ścianie zadziałałam zewnętrzna łydką i przytrzymałam wewnętrzną wodzą, prosząc o ustępowanie w ustawieniu głowa do ściany. Czułam że zad jest lekko wygięty, pomogłam wiec sobie palcatem. Kiedy się wyprostowaliśmy pogłaskałam go po szyi i na drugiej długiej ścianie też zrobiłam ustepowanie, tym razem jednak w ustawieniu głowa do wewnątrz. Wyszło bardzo dobrze, pochwaliłam go i zastanowiłam sie co ja bede skakac.
Akurat w tym momencie na halę zajrzał Maks, zdziwiony kto tu jeździ wieczorem. Wykorzystałam biednego chłopaka żeby ustawił mi 4 drągi na kłus, kopertę, stacjonatę i oksera, wszystko tak mniej wiecej metrowe, może 110cm (oprócz drągów i koperty ). Podziękowałam mu ładnie, zakłusowałam i najechałam na drągi. Odległośc między nimi była prawidłowa, wszystko pasowało. Za drugim razem trochę popukał, ale to moja wina, a właściwie krzywego najazdu. Poprawiłam z drugiej strony, przyspieszając lekko żeby kopyto wypadało dokładnie pośrodku odstepów między drągami. W półsiadzie zamortyzowałam wysokie zaangazowanie Shera, poklepałam go i z kłusa najechałam na niską kopertę. Przytrzymałam go na zewnętrznej wodzy żeby mi nie spłynął i tuż przed odskokiem dałam łydkę. Byłam pod wrażeniem wybicia ogiera, poluźniłam lekko wodze i nie przechodząc do kłusa wjechałam na scianę na prawą nogę. Galopowałam półsiadem, zwiekszając napiecie wodzy bo ogier trochę się rozhulał po tym skoku. Jedno kółko przejechałam nie wymagając od Shera, potem za kopertą zmieniliśmy kierunek, wykonując pojedyńczą lotną zmianę nogi. Czułam jak Biały bryknął lekko ale nie skarciłam go za ten jednorazowy wybryk. Galopując w lewo również najpierw zwiekszyłam kontakt, potem zrobiłam ze dwa, trzy przejścia do kłusa i do galopu, ustawiając go na pomoce.
Najechaliśmy znowu na kopertę, z lewej nogi. Troche zabardzo wydłuzył fule ale skok był kontrolowany. Ustawiłam go do pionu, bo trochę za szybko galopował i zrobilismy woltę w galopie. Pobawiłam się trochę wędzidłem, skróciłam fule i skierowalismy się na pierwszą stacjonatę, ustawiona dokładnie pośrodku hali, na linii środkowej. Słyszałam szybki oddech ogiera kiedy ciągnął na stacjonatę ale przysiadłam go i specjalnie skróciłam skoki galopu, żeby dobrze wymierzyc odskok. Przefrunęliśmy nad stacjonatą bez zawachania, Sher to ma wybicie. Znowu musiałam mu przypomniec że ktoś na nim siedzi i najechaliśmy jeszcze raz, tym razem z drugiej nogi. Zakręt w lewo był troche 'położony', widac że to jego gorsza strona. Tuż przed skokiem zadarł głowę i wyskoczył spodemnie za wcześnie. Zrobiłam gigantyczny półsiad chwytając się grzywy i wyratowałam mój tyłek, ale skok był mega niewygodny. Jeszcze bezczelnie sobie po nim bryknął, pff. Zrobiłam zbierającą półparadę i ponownie najechaliśmy z lewego najazdu. Ponownie zadarł głowę chrapiąc głośno ale tym razem nie poddałam sie tak łatwo i przysiadłam go, nie pozwalając na wcześniejsze wybicie. Skok był również niewygodny ale dobrze sie poskładał, zbaczajac troche na prawo.
Zrobiłam kontrolne przejście galop-kłus-galop i nakierowałam Białego na oksera 110 cm. Czułam jak przyspiesza, znowu usiadłam w siodło i tym razem spróbowałam sama zadecydowac gdzie jest odskok i wyciągnęłam fule. Lot nad okserem był bardzo płynny i przyjemny, widac że się podobało się ogierowi. Poklepałam go po szyi i zmieniliśmy kierunek przez krótką przekatną, znowu wykonując lotną zmianę nogi. Teraz trudniejszy najazd, od strony drzwi z lewej nogi. Półparadami starałam sie nie pozwolic mu wypaśc łopatką ani 'się położyc', spychałam go lewą łydką na popręgu. Dwie fule przed oddałam lekko wodze i wykonalismy ładny, odmierzony i lekki skok. Zwalniałam go stopniowo przez jedno kółko, potem przeszliśmy do szybkiego kłusa na luźnej wodzy. Sher parsknął parę razy, wyciagając pysk do przodu i przeżuwajac wędzidło. Rozkłusowałam go i rozstępowałam, potem pozgaszałam światła na hali i zabrałam ogiera do stajni. Tam go rozsiodłałam, wytarłam słomą i dałam kilka marchewek w nagrodę za dobry trening.
Kiedy pozamykałam wszystko poszłam do mieszkania zdac Dejcowi relację.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|