Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Wto 23:34, 12 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przez dwa tygodnie ogierem zajmowała się Chocky, ja w międzyczasie ogarnęłam nieco pracę z Lady Cinnabar. W Czerwcu natomiast większość wolnych chwil zabierała Zenyatta, więc mimo wyłączenia arabki z treningów w czerwcu na dwa tygodnie,czasami musiałam prosić o pomoc z Sherlockiem Maksa. Chłopak z radością zgodził się mi pomóc więc przynajmniej to miałam z głowy.
02.06.-09.06.
Sherlock powitał mnie bardzo entuzjastycznie, kiedy po długiej przerwie weszłam do jego boksu. Wymiziałam biały łebek i krytycznie przyjrzałam się ciału ogiera. Z ulgą zauważyłam że jest w formie i wszystko gra. Szybko się oporządziliśmy i zabraliśmy na halę z uwagi na potworne słońce i wrażliwą skórę Sherlocka. Na miejscu czekały już na nas dwa rzędy gimnastycznych drągów na kłus i jeden na galop. Po porządnej rozgrzewce na halę dotelepał się też Maks i przysiadł jakiś zaspany na trybunach, gotowy poprawiać drągi i zmieniać formacje. Porozciągałam go najpierw porządnie w podstawowych chodach, potem poćwiczyliśmy zmiany ramy i rozciąganie tj. zbieranie-żucie-zbieranie itd. Następnie dużo pracy w kłusie na drągach, ogier był skupiony i dobrze nam szło. Mimo że była to praca ujeżdżeniowa to element drągów wprowadził mu miłe skokowe skojarzenie. Potem drągi w galopie, ćwiczyliśmy fulę. na koniec dla przyjemności ze 3 cavaletki i koniec pracy.
Ten tydzień miał być typowo ujeżdżeniowy. Chciałam go już porządnie wymęczyć, w końcu to podstawa dla każdej innej dyscypliny i powinien być opanowany w zadowalającym stopniu. Następnego dnia więc pojechaliśmy na czworobok pomęczyć się trochę z sekwencjami. Nie były one tak skomplikowane jak u Lady na przykład, ale dość wymagające żeby spocić białego. Skupiony żuł wędzidło, pieniąc się i czujnie strzygąc uszami. Całkiem ładnie podstawiony, pozbierany, nieco słabiej wychodziło mu płynne przechodzenie z jednej figury do drugiej. Potem trochę rozluźnienia i rozciągania, po czym spokojnie przejechaliśmy program P-4.
Kolejne dwa dni minęły nam podobnie, zmieniałam oczywiście sekwencje i programy na inne. Czasami dodawałam ćwiczenia na drągach (głównie praca po kole, wygięcia i płynność). Dałam mu potem dzień wolnego, leniuchowanie na pastwisku.
Ostatnie dwa dni minęły nam na lonżach, basenie oraz pracy pod siodłem w różnych ustawieniach.
10.06.-17.06
Skoro już zaczęliśmy tydzień od dresażu, to czemu by nie iść dalej wkkw’owym tropem i nie poświęcić kolejnego tygodnia na cross. Trzeci, piąty i siódmy dzień z kolei poświęciliśmy tylko lekkim ćwiczeniom na basenie, żeby nie nadwerężyć go zbytnio. Resztę spędziliśmy na torze crossowym i leśnych ścieżkach, wyrabiając sobie kondycję. Był wyraźnie zadowolony z faktu skakania, i to w plenerze. Wracał do boksu odprężony, wymęczony i zadowolony. Obyło się też bez kontuzji, co bardzo mnie cieszyło.
18.06-25.06
Tydzień ponury, deszczowy i poświęcony kompletnie skokom. Jeździliśmy parkury typowo Petkowe, ale przeszkody były specjalnie ustawiane w dość nietypowych miejscach i pod różnymi kątami, aby przyzwyczajać ogiera do każdej trudnej technicznie sytuacji. Ćwiczyliśmy też szybkie najazdy, różne miejsca wybicia, sytuacje trudne do wyratowania, spontaniczne. Na koniec skupiłam się na szeregach i starałam różnie wpasować między nie fulami. Raz nakazywałam jedną długą, innym razem dwie krótsze. Potem daliśmy mu wolną rękę na niewygodnych odstępach, aby sam też umiał zareagować. W sumie odwalił spory kawał dobrej roboty.
26.06-03.07
Po intensywnym treningu dałam mu dwa dni na odsapnięcie. Pływaliśmy tylko rano tak o dla zasady. Następnie zabrałam zrelaksowanego wielkopolaka na halę, gdzie wcześniej razem z Maksem ustawiliśmy korytarz. Przelonżowałam go na rozgrzewkę po czym puściłam na niski na razie szereg. Ogier radośnie strzelał sobie baranki i bardzo swobodnie przeskakiwał kolejne kombinacje. Wysokość nie sprawiała mu zbyt dużych problemów, doszliśmy w końcu na pogranicze N/C. Szło mu całkiem swobodnie i zadowolona z jego możliwości poczekałam aż ochłonie, po czym zabrałam go na krótki masaż w solarium. Kolejne dni jeździliśmy w lekkie tereny, ogólnie aktywnie wypoczywaliśmy w towarzystwie Deandreiowych pensjonariuszy.
04.07.-11.07.
Pierwszy pełny lipcowy tydzień postanowiłam poświęcić na przypomnienie Sherowi powożenia. Po szybkim obejrzeniu maratonówki i szorów, oprzęgłam go sprawnie i mogliśmy rozpocząć pracę. Głównie skupiłam się na ujeżdżeniu, zwinności, wygimnastykowaniu i czułości na pomoce. Ogier był ogólnie wrażliwy na sygnały, brakowało mu tylko doświadczenia. Mi zresztą też, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?
12.07.-19.07.
W tym tygodniu oddałam ogiera w ucieszone łapki Maksa. Zaszantażowałam go, żeby mi z konia szowinisty nie zrobił i skupiłam na reszcie mojej gromady i administracji stajni. Chłopaki po męsku podeszli do tematu treningów i w hardkorowym stylu spędzili tydzień na 2-3 godzinnych terenach, zabójczych technicznie parkurach i zawiłym crossie.
20.07.-25.07
Ogier wrócił w moje ręce wymęczony, ale niezwykle zadowolony. Wydawał się odprężony i miział do mnie nawet bardziej intensywnie niż zawsze. Jakoś nie miałam ani serca, ani siły męczyć go dalej i poświęciłam te parę dni na lonże, baseny, jedną przebieżkę i łagodną jazdę po hali na rozruszanie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Sob 23:34, 23 Lip 2011, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|