Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
PNH pierwsze 3 gry :D

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Koheilan Bounty / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Stefanowa.
Pensjonariusz
PostWysłany: Śro 19:20, 27 Kwi 2011 Powrót do góry


Dołączył: 22 Lis 2010

Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Jeździec: W tym przypadku żaden. :]
Trener: -
Koń: Bounty
Dyscyplina: 7 gier Pata Parelliego (a konkretnie na razie pierwsze 3)
Klasa: -
Miejsce: Hala
Pogoda: Już ciepło się robi. Very Happy
Czas: 10:00
Opis:
Ha! Tym razem ubiegłam budzik. Very Happy Wstałam chwilę wcześniej i czekałam aż ten cham zadzwoni. Very Happy Czyhałam na niego i.. no nareszcie.! Zadzwonił, a ja go wyłączyłam pierwszy raz nie rzucając nim o ścianę. ^^ Zebrałam się z łóżka i powlokłam do łazienki. Oporządziłam się i zeszłam na dół, by coś zjeść.
Wyjęłam kromkę chleba, posmarowałam masłem i wszamałam. xd Popiłam szybko wodą i poszłam do mojego ulubieńca do stajni. Very Happy

Gdy tylko weszłam usłyszałam jego rżenie. <3 Podeszłam do niego i zaczęłam go głaskać.
-Hej skarbie - powiedziałam czule do ogiera - Dziś poznamy się trochę lepiej - oznajmiłam mu. On odpowiedział machnięciem głowy. Poszłam więc po szczotki i kantar. Weszłam do ogiera i założyłam mu go na głowę. Wyprowadziłam i przywiązałam do boksu. Dziś miał dobry dzień.. ufff. Oby więcej takich. Zaczęłam go czyścić, ale on w dobre dni nie sprawia problemów. Stał jak słup zapatrzony w przestrzeń.. dobra. xd Szybko go wyczyściłam z zaklejek, potem włosianką go przeleciałam. Kopytka raz dwa, grzywa i ogon rozczesałam. Odwiązałam go od boksu i powędrowałam na halę.

Zatrzymałam się na środku jej. Byłam sama - to dobrze. Przy pierwszej grze, czyli zabawie w przyjaźń, starałam się zachowywać jak najlepiej. Uśmiechałam się do niego i mówiłam czule. Zaczęłam go dotykać. Najpierw po szyi. Nie dawał jakiś oznak, że mu to przeszkadza. Głaskając go po szyi delikatnie schodziłam na kręgosłup. Nadal był rozluźniony, a ja nadal do niego mówiłam, uspokajałam go. Z kręgosłupa posuwałam rękę w stronę zadu. Dotyk był akceptowany, więc zeszłam nieco niżej, na nogi. Gdy dotykałam je od wewnętrznej strony był wyraźnie spięty.
-Spokojnie Bountysiu Nic ci się nie dzieje - uspokajałam go. Masowałam jego ciało, a on wyraźnie się rozluźniał. Potem przeszłam na klatkę piersiową. Stał trochę sztywno, ale starałam się go rozluźnić. Masowałam go delikatnie, przemawiałam miłym i sympatycznym głosem. Gdy zaakceptował moją dłoń tam, zeszłam pod brzuch. Zaczął się wiercić i był niezadowolony.
-Cicho już. Spokojnie. Ja chcę tylko się z tobą zaprzyjaźnić - zapewniałam ogiera. Z każdą sekundą jego ciało było coraz mniej sztywne. W końcu się rozluźnił. Super. Poklepałam go i jeszcze raz przejechałam ręką jego ciało. Akceptował mój dotyk wszędzie. Więc sięgnęłam po rzeczy materialne, które przyszykowałam wcześniej. Wzięłam do ręki linę i zaczęłam w małym odstępie nią od niego wymachiwać. Powoli. To w lewo, to w prawo. Bunt był podniecony i przyglądał się chaotycznie zwisającej linie. Zaczęłam z większą siłą ją poruszać i zbliżać się ku niemu. Nie ufał mi, więc pozostałam w odstępie. Po chwili próbowałam podejść jeszcze raz. Wszystko było dobrze. W końcu doszłam do etapu, że lina go dotykała, a on sobie tym nie zawracał głowy. No. Następny obiekt, czyli płachta. Nie dość, że była plastikowa i niebieska, to do tego wydawała szeleszczące dźwięki. Stałam z nią naprzeciwko Kohusia i delikatnie ją poruszałam. On się jej wyraźnie bał. Około 10 minut stałam i machałam nią. W końcu podchodziłam do niego coraz bliżej. Zaczął ją akceptować. Po 20 minutach od startu zabawy z płachtą, udało mi się nią na niego zarzucić. Super. No to koniec zabawy pierwszej.

Teraz zabawa nr 2 - czyli zabawa w "jeża". Stanęłam obok KOheilana i delikatnie położyłam ręce na jego łopatce. Napierałam najpierw na sierść, powoli zaczęłam zwiększać nacisk i napierać na skórę. Nic sobie z tego nie robił. Przeszłam do fazy trzeciej i napierałam na mięśnie. Powoli zaczął łapać, o co mi chodzi. W końcu naparłam na kości i się przesunął, a ja od razu przestałam napierać i go poklepałam. Próbowałam znów. Napierałam na sierść - żadnej reakcji. No nic. Na skórę - zaczął pochylać się w stronę przejścia. W końcu gdy naparłam na mięśnie się przesunął. Super. To już jedna faza dalej. Poklepałam go i spróbowałam znów. Na sierść - zaczął się przechylać i załapywał o co chodzi. Na skórę - już się przesunął. No, super. Poklepałam go. Spróbowałam jeszcze raz, ale było tak samo. Za kolejnym podejściem przesunął się od nacisku na jego sierść. Teraz muszę zmienić miejsce. Zad. Napierałam stopniowo na sierść, skórę, mięśnie. Gdy odczuł nacisk na mięśniach - przesunął zad w odpowiednią stronę. Poklepałam go. Spróbowałam znów. Napieranie na skórę wywołało zmienienie położenia zadu.
-Super maleńki - powiedziałam do ogiera i poklepałam go. Jeszcze raz naparłam - ustąpił od sierści. Potem poszłam do klatki piersiowej. Za pierwszym razem ustąpił od nacisku na skórę. Za drugim razem napieranie na sierść nie zrobiło na nim również wrażenia. Za trzecim podejściem cofnął się od delikatnego naparcia. No. Na dziś jeszcze jedna zabawa.

nr. 3
Zabawa trzecia - zabawa w prowadzenie. No. Nauczył się ustępować od dotyku, to teraz bez fizycznego kontaktu będzie musiał to zrobić. Stanęłam w odległości około jednego metra od niego. Zaczęłam popukiwać w powietrze, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Wyciągnęłam lekko rękę ku niemu i opuszkami palców popukiwałam go. Przesunął się o krok. Rozluźniłam ramiona, uśmiechnęłam się i poklepałam go. Dalej. Znów stanęłam w takiej samej odległości. Popukiwałam w powietrze, ale bez skutku. Popukałam go opuszkami palców i przesunął się. Pogłaskałam go. Następne podejście w takiej samej odległości, udało się już od pierwszej fazy. Parę razy ją powtórzyłam dla utrwalenia z paru stron. Potem zwiększałam odległości o pół metra. Stanęłam z nim na odległości półtora metra. Popukiwałam w powietrze. On się przesunął. No. Super mu szło. Odsunęłam się na odległość dwóch metrów. Znów wykonałam czynność pierwszej fazy i nic się nie działo. Spróbowałam ponownie i przesunął się.
-Super. Na dziś koniec kochanie. Ale niedługo kolejne cztery fazy, już wymagające większego zaangażowania - oznajmiłam go i poklepałam. Zeszłam do stajni.

Powędrowałam na myjkę i obmyłam mu kopyta. Potem posmarowałam maścią. Poklepałam go i przyniosłam marchewki. Każdy koń dostał po cztery marchwie. Schowałam sprzęt i wróciłam do domku.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Koheilan Bounty / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare