Przyjechałam do SC z zamówionym sprzętem. Ciężko się jechało z przyczepką po tych zaspach ale w końcu byłam na miejscu a maratonówka grzecznie i w nienaruszonym stanie stała sobie na przyczepie zakryta folią. Zawołałam Nojca i Deica by pomogły mi to zdjąć i zaciągnąć do budynku gospodarczego. Później pozanosiłam wszystkie bibeloty do siodlarni i podpisałam imieniem Demona. Przy okazji rozmawiałam z dziewczynami na temat ogierka. Chłop zdążył już wyrosnąć i właściwie powoli dopiero był wdrażany do pracy. Dla jego zdrowia czekaliśmy z tym tyle czasu. Dowiedziałam się ze ogier chodzi już na lonży i jest przyzwyczajany do wędzidła. Przygotowałam więc jego nowiutkie ogłowie i dopięłam do niego pelham powożeniowy. Zapięłam go jednak tak by działał jak zwykłe wędzidło.Wzięłam kuferek ze szczotkami, ogłowie, pas do lonżowania i dwie lonże.
Wchodząc do boksu przywitałam się z ogierem i dałam mu smaczka. Ten schrupał go ze smakiem i zaczął szukać kolejnego. Ze śmiechem odsunęłam lekko ale stanowczo jego chrapy od siebie. Nie będzie mi tu żebrał. Wzięłam ogłowie i przysunęłam wędzidło do chrap Demona trzymając przy nim kolejnego cukierka. Ot dla dobrego skojarzenia. White chętnie wziął wędzidło i zaczął je mamłać chrupiąc jednocześnie cukierka. Wyprowadziłam go z boksu i dopięłam jedną lonże asekuracyjnie by mi nie uciekł. Wyczyściłam karusa spokojnie. Nawet nie musiałam go trzymać. Wiercił się trochę i dreptał w miejscu nie miał jednak zamiaru nigdzie odchodzić. Poprosiłam Nojca by popilnował ogiera bo oczywiście zapomniałam z siodlarni ochraniaczy , pasa i miśka. Po chwili wróciłam ze sprzętem i założyłam młodemu ochraniaczki ujeżdżeniowe, kaloszki na 4 łapy misiek na grzbiet i pas do lonżowania. Ogier podniósł zadnią nogę przy podpinaniu pasa ale krótkie „E!” powstrzymało go od dalszych głupich prób.
Przewlekłam lonże przez środkowe kółeczka przy pasie i poszłam z ogrem na halę. Musiał powoli przyzwyczajać się do dwóch lonży które z czasem zamienią się w lejce. Pogładziłam go po szyi po czym nakierowałam na koło pozwalając by zewnętrzna lonża wisiała przez jego grzbiet bez działania. Cmoknęłam dłużej dając batem znak do przyśpieszenia. Demon szedł ładnym aktywnym stępem. Miał dobry ruch, trzeba było mu to przyznać. Nie musiałam go nawet zbytnio pilnować by szedł w odpowiednim tempie. Najbardziej zaskoczyło mnie to że Demon bardzo łatwo poddawał się działaniu ręki. Można było mówić nawet o pewnego rodzaju wejściu na kontakt. Koń zdawał się być rozluźniony, ogon zwisał swobodnie uszy miał skierowane jedno do przodu a drugie lekko ku mnie. Chwaliłam go głosem gdy parskał wykazując rozluźnienie. Po kilku dużych kołach stępem podeszłam do niego i zmieniłam kierunek. Znów pozwoliłam mu na długi porządny stęp. Byłam pod wrażeniem pracy jaką w niego włożono jeśli chodzi o pracę na lonży.
Podeszłam do niego w końcu i ostrożnie umieściłam drugą lonże za zadem Demona. Ogier się zdziwił. Odsunęłam się napinając leciutko obie lonże tak by je czuł. White zrobił kilka kroków w przód po czym podreptał w tył i wierzgnął. Cmoknęłam długo i podniosłam bat. Ogier ruszył szybkim kłusem. Zaczęłam mówić do niego cicho i spokojnie. Demon szedł mocno do przodu więc musiałam go trochę hamować. W końcu uspokoił się i zaakceptował lonżę za zadem. Trochę to trwało nim rozluźnił się całkowicie i opuścił głowę w dół. Pochwaliłam go i poprosiłam o stęp. Ogier zwolnił nieco jeszcze przenosząc ciężar na przód ale ciężko wymagać od niego czegoś więcej na tym poziomie. I tak chodził niesamowicie jak na 3 latka. Zadziałałam mocniej zewnętrzną lonżą. White odwrócił głowę na zewnątrz ale nie bardzo wiedział co ma dalej zrobić. Dałam mu więc czas do namysłu. Leciutko pulsacyjnie skłaniałam go by skręcił na zewnątrz. Gdy tylko zrobił krok w dobrym kierunku chwaliłam go za to. Po kilku minutach udało się nam zmienić kierunek. Pochwaliłam za to ogiera.Po kilku kołach stępa znów długim cmoknięciem poprosiłam o przyśpieszenie i kłus. Demon ruszył od zadu ale po chwili uwiesił się na ręce. Delikatnym działaniem lonży próbowałam go ‘podnieść’. Młody dopiero po chwili cofnął napęd bardziej do tyłu. Nie było to jeszcze 100% ale ma czas. Wyrobi się. Ważne by nie nauczył się wisieć na przodzie.
Na koniec gdy stępowaliśmy poćwiczyłam z nim jeszcze zmiany kierunku na dwóch lonżach. Młody łapał szybko choć ciągle zdawał się pytać czy to na pewno o to chodzi. Po wszystkich ćwiczeniach zabrałam go do stajni i zrobiłam porządny masaż gumową szczotą. Dałam mu cuksa i wprowadziłam do boksu. Zebrałam cały sprzed i odniosłam do siodlarni.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach