Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hammy Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 17:22, 25 Sty 2010 |
|
|
Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zabrałam wałaszka z pastwiska, wyczyściłam, z deka się wiercił jak to on, ale już o wiele lepiej poradziłam sobie z czyszczeniem kopyt. W porównaniu do ostatnich cyrków to dziś był aniołkiem. Następnie założyłam mu ogłowie i osiodłałam. Zawinęłam mu owjiki i wsiadłam na niego kierując się w kierunku lasu. Najpierw stęp na luźnej wodzy. Viper był dość spokojny i nie rozpraszał się. Skręciłam w polną drogą i przeszłam do kłusa. Było "trochę" błotnisto i już po paru minutach wałaszek miał zaciapany cały brzuch błotem. Swoją drogą to nie tylko brzuch, ale mimo takiego błociska i tak prawie w ogóle się nie ślizgał... Dalej jadąc kłusem skierowałam się w kierunku lasu i przeszłam do galopu. W lesie leżały małe przeszkódki, które zrobiłam już dawno, gdy ćwiczyłam z Cadim. Były niskie, miała lekko ponad 40 cm. Czyli takie nic. Wszystko byłoby fajnie, gdyby Viper nie zaczął "szarżować" na przeszkody... Jakoś dosiadem go opanowałam. Przeszkody były trzy, na pierwszej taki skok, byleby skoczyć. Na drugm źle wymierzone foule (rzadko mu się zdarza, no ale cóż...), a na trzecim jakoś tak, no nie bardzo. Na pół-hali zawsze wszystko jest ok... A gdybym chciała tak wystartować na Viper w cross'ie? Tak, tak marzenia ściętej głowy. Ale to nie zmienia faktu, że muszę więcej z nim ćwiczyć w terenie, bo tak to nic z tego nie będzie i zawsze zacznie się "szarżowanie". No ale, ok. Po skokach przeszłam do kłusa i znów skręciłam, teraz jechałam pod górkę a w jej połowie była przeszkoda, zresztą na górze górki też. Pierwsza miała chyba z 50 cm, druga może 45...? No to przeszłam do galopu. Jedynkę skoczył z takim zapasem. Na drugiej zrzutka, ale ok, Viper się zgubił w foulach. Dalej jechałam galopem, ale szybko musiałam przejść do stępa, bo szliśmy z dość stromej górki, a nie chciałam nas pozabjiać. Trening przypominał mi trochę jazdę na małym szetlandzie, w sumie sama nie wiem dlaczego, jednak żeby była to identyczna jazda jak na taim kurdupelku, to i tak czegoś tu brakowało... Baranków! Ale wracając do treningu - z górki Evo nie rwał się, ale przy końcu zakłusował bez mojej zgody. Szybko jednak przyprowadziłam go do porządku i znów jechaliśmy spokojnym stępem. Stępowaliśmy już tak jakieś 10 minut, skręciłam w lewą drogę. Raczej rzadko tamtędy jeżdżę konno ze względu na idiotów, którzy tamtędy wożą tyłki swoimi samochodami, ale cóż... W sumie to od prawie pół roku tamtędy żaden samochód nie przejechał, więc droga została strasznie "zapuszczona". Nie była ona udeptana, zarośnięta trawą i czasami można było mocno oberwać gałęzią w twarz. Dlatego głównie wędruję tamtędy głownie na spacerki. xP Po drodze łamałam gałęzie, żeby nie przeszkadzały, więc wodze wisiały na szyi Vipera. Uszy miał od czasu do czasu skierowane do tyłu, ale nie płoszył się i nie próbował galopować, czy przechodzić do kłusa, choć mógł, to wiedział, że nie wolno. Skierowałam się w stronę stajni, ale jeszcze 30 minut drogi, więc zakłusowałam i skręciłam w jedną z dróg, gdzie był powalony pień. Evo skoczył z kłusa, a zaraz potem przeszedł do galopu. Na drodze była kałuża, skoczył w jej środek, a potem znów wybił się, czyli wyskoczył z wody. Szczerze to się przygotowałam na coś innego, więc mnie trochę wybiło z siodła, no, ale cóż. Jakieś 2 km przed stajnią przeszłam do kłus i znów do stępa. Po dojechaniu do stajni podziękowałam mu za wspaniały teren, ściągnęłam sprzęt i wypuściłam na pastwisko do Aero.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|