08.04.11

Zadowolona z pogody , już z samego rana byłam na nogach . Przelotnie złapałam kanapkę Dejca , i biorąc gryza zarzuciłam przy drzwiach , że wynagrodzę jej to XD .
Co myślał o tym Deicu ? nie mam pojęcia bo za chwilę drzwi od domu się zamknęły. Wparowałam do Biegalni z wielką siatą marchewek i jabłek . Chłopaki stali z niecierpliwieni , a zobaczywszy mnie wesoła gromadka zarżała . Podeszłam do Harnasia sprawdzając nogę . Na szczęście noga była już zdrowa , ponieważ zagoiła się przez moją nieobecność . Pomyślałam sobie , że pewnie dziewczyny zaopiekowały się kluchami . Uśmiechnęłam się pod nosem i przeszłam do Nexa . Zaciekawiony srokacz zaglądał mi do siatki z rarytasami co by se tu czegoś nie podebrać . Odgoniłam młodego i przeszłam do Justka . Widać , że był na mnie wielce obrażony bo gdy do niego podeszłam wystartował do mnie z zębami . Złapałam go za uwiąż i odwiązałam .
Mój dzisiejszy grafik wyglądał tak :
X Just – oklepowo
x Harnaś- lekki trening
x Nexus – oklepowo
W końcu Nex I Just dochodzą do trzech latek więc po mału trzeba ich przyzwyczajać .
Wyszliśmy przed biegalnie i przywiązałam wiercipiętę do barierki . Zauważyłam Dejca idącego w moją stronę . Uśmiechnęłam się miło i spytałam :
- Co jest Dei ?
- Ahmm , gościa masz . – Podrapała się zakłopotaniem po głowie .
- Miki ? – spytałam gładząc ręką Lovka po szyi .
- Tak , ale chyba się pokłóciliście .
Spojrzałam na dziewczynę zdziwiona – Skąd wiedziałaś ?
- Dlatego – uśmiechnęła się i odsunęła w prawo .
Ukazał mi się brunet z oczami jak u kota ze Shreka , klękający z bukietem herbacianych róż .
Złapałam się za głowe i kazałam chłopakowi wstać .
-Czy ty masz coś z głową ?!. – wrzasnęłam gniewnie na Mikołaja.
-Chciałem Cię przeprosić za tego sms’a . – Spuścił wzrok na dół i nerwowo pukał nogą w ziemię .
- Yhm , głuptas. – I rzuciłam mu się na szyje . – Dziękuję za róże , są śliczne .
- To był Maxa pomysł – Chłopak ironicznie się uśmiechnął , a odpowiedź na to Dei była szybka.
- Że co ?! A mi to już wredna małpa nie kupi bo po co . – burknęła niechętnie .
Wyszczerzyłam się razem z Mikim w stronę zdezorientowanego Dejca , który patrzył na nas jak na UFO. Po chwili i tak dziewczyna dowiedziała się o co chodzi . Za nią stał Max z równie pięknym bukietem czerwonych róż .
Deica oczy mieniły jak miliony monet ( XD) . Zaśmiałam się i wręczyłam bukiet Dejcowi , który dreptał szczęśliwym krokiem w stronę domu zanieść również swoje kwiaty , a Max podreptał za Dejcem z bardzo diabelskim uśmiechem . Nie wnikajmy jakie miał zamiary wobec niej xD .
Poprosiłam Mikołaja , żeby przyniósł mi ogłowie z meksykanem Justka i ochraniacze na 4 nogi .
Po chwili miałam już wszystko ku swojego boku .
Na szczęście diabeł się nie tarzał i wystarczyło przetrzeć go mokrą szmatką , podczesać grzywę i ogon .
Gdy to zrobiłam zaczęłam próbować zakładać mu ogłowie . Było mu już znane bo przez rok pobytu w ośrodku wychowawczo-zajeżdżającym nauczył się tych rzeczy . Oporowo , ale nauczył.
Po parunastu próbach założenia w końcu mi się udało , zostały mi tylko ochraniacze z którymi gładko poszło . Mikołaj mnie podsadził na wielkoluda po czym poszedł do Harnasia i Nexa .
Poklepałam ogiera , który był trochę zdezorientowany tym , że ma coś na grzbiecie więc zaczął się rzucać . Krzyknęłam i ściągnęłam wodze . Just nadal próbował coś wyczyniać jednak nie dawałam za wygraną . Dałam mu energiczną łydkę i zacmokałam . Zaczął bawić się w barana i beztrosko strzelał z zadu . Dołożyłam łydkę , i dopchnęłam go biodrami . W końcu ruszył … ale kłusem . Zwolniłam go do stępa . Stwierdziłam , że pójdziemy lasem nad rzekę gdzie koniowaty , się trochę popluska .
Just ciągle miał skulone uszy i zarzucał nerwowo ogonem ciągle memłając wędzidło . Cieszyłam się , że przynajmniej nie chcę mnie zabić .
Po 15 minutach drogi przez las pogoniłam konia do kłusa . Gluciszon ciągle wielce zdenerwowany próbował się wyrwać do galopu , jednak mocno go trzymałam . Było to nie lada zadanie , ale Just wiedział że ze mną nie ma żartów i sie pilnował . Gdy niedaleko był strumyk pozwoliłam ogierasowi poszaleć i puściłam mu luźno wodze przytrzymując się mocniej konia . Ogieras ruszył tak gwałtownie , że o mało co nie zleciałam i pędził jak szalony , a gdy strumyk był tuż przed nami próbowałam go uspokoić i spowolnić . Jednak on nie dawał za wygraną . Pędem wleciał do rzeczki także się przewróciliśmy ze względu na nierównomierne podłoże . Przez pare sekund zanurzyłam się pod wodą , lecz już za chwilę całą mokra się wynurzyłam i panikując podpłynełam bliżej konia . Wilece zdziwiony patrzył się na mnie po czym wstał , a mi w końcu ulżyło . Od razu złapałąm za wodzę i wyprowadziłam z rzeczki sprawdzając czy nic mu nie jest . Naszczęście było widać tylko lekkie otarcia . Poprowadziłam go trochę w ręku sprawdzając czy aby nie kuleje . Ufff , nie kulał wręcz przeciwnie , po jego zachowaniu można było zauważyć , że jest podekscytowany . Westchnełam i poklepałam równie mokrą kure po szyi . Pomyślałam , że następnym razem wybiorę się w teren na oklep jak będzie do końca zajeżdzony bo z tego co widze moja nadzieja z , którą tu jechałam przepadła . Wdrapałam sie jakoś na ogiera i poszliśmy stępem w strone stajni od czasu do czasu zatrzymując sie na poskubanie trawy .

WNIOSEK: Mimo mojej nadziejii ogier nie jest jeszcze gotowy na oklepowe spacery poza mury stajni .