Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ev Pensjonariusz
|
Wysłany:
Nie 15:04, 10 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2011
Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Rano spojrzałam do swojego notatnika. Na dziś miałam zaplanowaną tylko jedną jazdę. Kolejny teren kondycyjny z Sonador, wyścigową klaczą Ev. Miło wspominałam tamten poprzedni. Ruda spisała się wyśmienicie. Przebrałam się w strój jeździecki, wsiadłam do auta i ruszyłam do stadniny w której stała folblutka. Teraz wiedziałam już dokładnie do jakiego boksu skierować swe kroki. Kasztanka wyglądała ponad jego drzwiami. Na mój widok podniosła uszy, więc chyba mnie poznała. Pogłaskałam jej lśniącą sierść i poszłam do siodlarni. Zabrałam zestaw do pielęgnacji i rząd klaczy. Zapięłam uwiąz, wyprowadziłam z boksu i uwiązałam. Po dokładnym wyczyszczeniu angielki, przygotowałam ją do treningu. Odniosłam resztę rzeczy na miejsce. Wróciłam do kobyłki i chwyciłam wodze. Wyprowadziłam ją przed stajnię. Do wyboru miałam kilka ścieżek i kompletnie nie wiedziałam którą mam się teraz udać. Czy tą poprzednią czy może jakąś nową. Postanowiłam dać klaczy szansę wyboru. Zaprowadziłam ją na miejsce z którego można było wjechać na każdy z nich. Poluźniłam jej wodze i czekałam w którą stronę pójdzie. Widząc swobodę, Sonador od razu ruszyła szybkim stępem . Zatrzymałam ją i szybko dosiadłam. Ustawiłam sobie strzemiona i dałam łydkę. Ruszyłyśmy wybraną przez nią trasą. Na razie wzdłuż drogi rosły sosny i świerki. W oddali widać było przebiśniegi kilka krokusów. Zastanawiałam się dlaczego akurat tędy. Co w tej drodze jest takiego czego nie ma w innych? Odłożyłam myśli na bok i skupiłam się na klaczy. Szła równym krokiem co jakiś czas parskając. Poklepałam ją po szyi i rozejrzałam się dookoła. Szukałam wzrokiem jakiejś fajnej prostej. Na razie nie było żadnej widać, więc cały czas stępowałyśmy. Po kilku minutach mym oczom ukazał się zakręt a tuż za nim wymarzona prosta. Idealne miejsce na przejście do galopowania. Gdy tylko minęłyśmy zakręt dałam klaczy łydkę. Od razu przeszła do galopu a ja do półsiadu. Gdy prosta dobiegała końca z nikąd przed nami wyrósł sobie lis. Klacz skuliła uszy i nie chciała się słuchać. Bardzo się nim zestresowała. Odganiałam zwierzaka głosem, ale on miał wszystko w nosie. Chciałam czymś w niego rzucić, ale nie było czym. Ominąć też go nie mogłam bo stał na środku drogi i nie wiadomo co zrobi. Musiałyśmy więc się na chwilę zatrzymać. Angielka co chwilę podnosiła nieco nad ziemię przednie nogi i rżała wściekle, jakby chciała odgonić futrzaka. Jej gniew narastał z każdą minutą. Kiedy miała już tego dość, ryknęła i stanęła dęba. Przerażony lis uciekł co sił w łapach. Przytuliłam Sonador. Gdyby nie ona, pewnie nie odczepił by się przez długi czas. Popędziłam ją i ruszyła żwawym stępem. Już po kilku minutach znów galopowałyśmy. Liczyłam, że później nie spotkają nas już żadne niespodzianki. Nastała dziwna cisza. Do mych uszu dochodził tylko tętent kopyt, jej i mój własny oddech. Tak jakby cały las zamarł. Nie przejęłam się tym zbytnio, często tak jest. Poluźniłam wodze i lekką łydeczką zachęciłam rudą do przyspieszenia kroku. Ona bardzo chętnie to zrobiła i wystrzeliła jak z procy. Przytuliłam się do jej szyi chcąc jak najbardziej ją odciążyć. Pokazała na co ją stać. Pędziła jak wiatr. Nie wiem jak, ale jedna stopa wyślizgnęła mi się ze strzemienia. Na szczęście nie straciłam równowagi i udało mi się utrzymać w tej pozycji dzięki kolanom. Chcąc nie chcąc musiałam zwolnić, aby włożyć ją spowrotem. Sonador przeszła do galopu i mogłam swobodnie to zrobić. I tak czas było już wrócić do tego chodu. Na ciele folblutki pojawiało się coraz więcej plam potu. Kiedy było już ich dość dużo, ściągnęłam wodze i pozwoliłam jej odpocząć. Popuściłam wodze i dałam jej wyciągnąć szyję. Parsknęła zadowolona. Po kilku minutach stępa pogładziłam jej rudą sierść. Była już trochę suchsza. Jak na razie nie jechałyśmy aż tak długo, postanowiłam więc kiedy tylko wyschnie pogalopować jeszcze trochę. Ona i tak to kochała. Spacerowałyśmy tak sobie spokojnie. Wiatr rozwiewał moje włosy i jej grzywę. Gdy minął jakiś czas znów pogłaskałam jej szyję. Była całkiem sucha. Spojrzałam na resztę ciała klaczy. Suche. Dałam jej łydkę. W ciągu sekundy przeszła do żwawego galopu. Mijałyśmy wszystkie drzewa w bardzo szybkim tempie. Były jak niewyraźne cienie. Sonador przyspieszała z każdym krokiem. Chyba myślała, że nawet nie zauważyłam. Czułam, że ona chce pędzić cwałem. Kiedy w okolicy nie było widać zakrętów pozwoliłam jej zaszaleć. Gdy tylko poczuła łydkę, zarżała i popędziła do przodu. Jechałyśmy tak spory kawałek. Ścieżka prowadząca prosto do stadniny zamajaczyła przed nami. Ściągnęłam wodze. Nadszedł czas na odpoczynek. Wyjechałyśmy z lasu i przed nami widać było WSR Deandrei. Gdy znalazłyśmy się przed stajnią jej sierść nie była do końca sucha, więc pochodziłam z nią trochę po stadninie. Wróciłyśmy w końcu przed budynek. Zdjęłam z kasztanki rząd. Odłożyłam go w siodlarni i zabrałam sprzęt do czyszczenia. Po zabiegu klacz wyglądała pięknie. Wymasowałam ją techniką T-touch i wprowadziłam do boksu. Jej siodło i ogłowie trochę się wybrudziły, więc udałam się znów do siodlarni i dokładnie wyczyściłam cały rząd angielki. To była bardzo przyjemna przejażdżka. Zostawiłam i konia i sprzęt w stanie idealnym i pojechałam do swojego domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
![](http://picsrv.fora.pl/phore/images/spacer.gif) |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subSilver/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|