Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ev Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pią 18:24, 25 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2011
Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Tradycyjnie zaniosłam sprzęt na stanowisko. Posprzątałam przy okazji porozrzucane na podłodze szczotki i zastanawiałam się kto zrobił taki bajzel. No ale, było wcześnie, więc pewnie ktoś bardzo spieszył się na trening i nie zdążył po sobie posprzątać. Bywa. Westchnęłam i poszłam, uzbrojona w kawałeczki marchewki, do boksu Sonador. Kasztanka lekko drzemała, ale ja byłam zua i ją obudziłam, nachylając się przez bramkę i lekko pociągnęłam ją za grzywkę. Spojrzała na mnie złowrogo a ja zaczęłam się głośno śmiać i otworzyłam bramkę. Weszłam do środka i przytuliłam się do rudej szyi, wciąż obrażonej klaczy.
- No weź się nie gniewaj…- zaśmiałam się i wyciągnęłam z kieszeni kawałeczek marchewki. Sońka wyciągnęła po nią szyję, jednak ja cofnęłam rękę. Ruda tylko kłapnęła zębami w powietrzu, usiłując złapać smakołyk. Chciałam po prostu żeby trochę się poruszała już w boksie, zanim przejdziemy do treningu
Sońka zrobiła krok do przodu i pozwoliłam jej wziąć tą marchewkę. Kiedy już przeżuła przeszłam do następnego punktu programu. Kasztanka trochę się wierciła kiedy prosiłam ją żeby stała w miejscu. Pokazałam jej kolejny kawałek marchwi, schyliłam się i podając go pomiędzy przednimi nogami klaczy, zmusiłam kasztankę do skłonu. Wyszło jej to bardzo dobrze. Powtórzyłyśmy jeszcze to ćwiczenie trzy razy i uznałam, że jak na pierwszy raz to i tak fajnie, więc po co się przemęczać?
Poklepałam ją po szyi i dopięłam do kantara uwiąz. Podreptałyśmy wesoło na myjkę, Cieszył mnie fakt, że Sonador jest w lepszym humorze niż wczoraj i miałam nadzieję, że dzisiaj będzie ze mną współpracować.
Kiedy rozczesywałam jej grzywę, strasznie korciło mnie żeby zapleść jej koreczki. Lecz jakby to wyglądało – wyścigowiec na treningu w korkach na łepetynie? Nie dziękuję…stałybyśmy się pośmiewiskiem całego rysuala. Przy czyszczeniu nóg sprawdziłam czy kasztanka nie miała w nocy zamiaru rozwalenia boksu i czy ma nogi w dobrym stanie. Wszystko było w porządku i mogłam przejść do siodłania.
Dzisiaj miałam zamiar znowu ćwiczyć tylko elementy, albo kilka razy przegonić klacz po torze. Jednak tym razem dodamy sobie trochę kilo do niesienia. Zwykle nie niesie ona zbyt dużo, więc dzisiaj będzie to 65kg.
Wyprowadziłam ją przed stajnię. Zdziwiła się strasznie kiedy nie wsiadłam na nią, uznałam bowiem, że nie będę się tłukła dzisiaj dzisiaj wyścigowym siodle, więc podreptam sobie na tor na piechotę ciągnąć za sobą rudą oślicę.
Droga nie zajęła nam zbyt dużo czasu, gdyż moje tempo chodzenia wcale nie jest aż takie wolne na jakie mogłoby się wydawać. Kiedy dotarłyśmy na tor pochodziłam jeszcze trochę z Sońką po czym podjechałyśmy do barierki. Po wczorajszej jeździe ręce odmawiały mi posłuszeństwa i uznałam, że pewnie nawet nie dałabym rady złapać się siodła i wdrapać na grzbiet klaczy (nie pytajcie jak chciałam dzisiaj trening przeprowadzić). Wsiadłam więc na nią jak królewna śnieżka – z barierki hop na koń. Nigdy tego nie robiłam, ale na szczęście kasztanka nie zrobiła mi żadnego numeru i nie wylądowałam nosem w błocie ani w czymś bardziej paskudnym.
Nie wsadziłam nóg w strzemiona, bo przecież to tylko stęp. Porobiłyśmy trochę wolt, trochę wężyków udawanych, ja się trochę ponaciągałam korzystając z tego, że sonador jeszcze nie zamierzała ruszyć nagłym kłusem, chociaż w tym miejscu to w każdej chwili mogła mi ruszyć galopem. Ale znałam ją już trochę i raczej by tego nie zrobiła. Raczej…
Po 10 minutach takiego wleczenia się popędziłam ją do kłusa. Chciała mi wyrwać galopem, jednak ją przytrzymałam. Na szczeście. Znowu wolty. Kurczę, my nie mamy nic innego do roboty tylko kółka kręcić, czy co? Nogi dyndały mi wzdłuż jej boków, starałam się jej zbytnio nie kopać, a zęby obijały mi się o siebie. Po prostu wymarzone warunki jazdy. Ale spokojnie. Pokłusowałyśmy sobie trochę po czym wcisnęłam nogi w te głupie strzemiona, podciągnęłam se kolana pod brodę i ruszyłyśmy wolnym galopem, co wcale nie było takie proste. Przejechałyśmy tak kawałek aż do bramek startowych.
Tam nasza kochana Asia pomogła mi znowu wprowadzić kasztankę do maszyny. Też miała nadzieję, że dzisiaj pójdzie nam trochę lepiej, bez żadnych buntów na pokładzie. Jak na razie na żadne się nie zanosiło. Wręcz przeciwnie. Klacz była pełna energii i chętna do pracy. Może to przez te ranne marchewki?
Poprawiłam gogle na nosie i stopy w strzemionach. Zdrętwiałymi palcami złapałam mocno wodze i zanim zdażyłam policzyć do trzech bramki się otworzyły, a Sonador wystrzeliła jak z procy.
Jechałyśmy na stałym posyłie, to jakoś tak odruchowo u mnie wychodzi i rezygnuję tylko na zakrętach (bo boję się o własną równowagę) no i czasami na prostych kiedy mi już ręka mdleje. Pierwszą prostą pokonałyśmy w mgnienia oka. Przytrzymałam rudą przed zakrętem. Weszłyśmy z dobrej nogi, jednak mocno nami przechyliło. Nauczyłam głupią biec tuż przy płocie zapominając, że na zawodach może to się obrócić przeciwko nam. Znowu prosta. Ile to już minęło? Dziwne, że ten czas zawsze leci tak szybko, a kiedy akurat biegnę zawsze okropnie się dłuży. Znowu zakręt. Mocno przytuliłam się do jej szyi żeby nie zlecieć. Na prostej dałam jej luz na pysku i przyspieszyłyśmy jak tylko mogłyśmy. Ostatnia prosta. Jeszcze szybciej, szybciej…wyciągnęła się ładnie i przejechałyśmy prze linię. Krótki dystans, ale tylko po to by móc go pokonać kilka razy.
Zwolniłam do kłusa. Teraz chwila odpoczynku. Całe okrążenie w kłusie. Potem pół okrążenia stępem na luźnej wodzy, dla odpoczynku i znowu wpakowałyśmy się do maszyny. Sońka już trochę ochłonęła, ja uznałam, że więcej niż dwa razy nie dam rady pobiec. Znowu zaczynało mnie boleć kolano, a to nie było dobrym znakiem.
Poprawiłam się w siodle i obolałymi palcami złapałam wodze. Ruszyłyśmy. Dałam Sonador tym razem prawie że luz. Nie przytrzymywałam jej na siłę, jedynie na zakrętach troszkę bardziej. Mocno przechyliłyśmy się na prawą stronę, ale to nic. Popędzałam ją na prostej wszystkim co się dało. Starałam się utrzymać w dobrej pozycji, ruszać się w jej rytmie. Krzyczałam, a cholerne błoto wlatywało mi do ust. Zaczęłam się krztusić. Jednak nie mogłam w tym momencie spaść. Sonador zaczęła iść po skosie, w zasadzie tracąc tym samym i siły i czas. W końcu ją wyrównałam i zaczęłam poganiać. Wydawało mi się na kolejnym zakręcie, że zaraz mi przejdzie do kłusa…zaczęła się pienić, widać było, że się mocno męczy. Ale słyszałam, że na zmęczeniu robi się najlepsze wyniki. Dlatego, ja niedobra i bezlitosna, wznowiła swoje rytmiczne machanie łapą trzymającą bat. Sońka po chwili poderwała się jakby dopiero co wystartowała. Wyciągnęła szyję daleko przed siebie, wyciągnęła maksymalnie chód…nieziemsko wręcz! Jeszcze jeden skręt. Zniosło nas trochę od barierki, ale co tam. Dałyśmy radę. Teraz finisz. Sońka była już nieźle zmęczona, ale ja nadal się darłam i trzymałam ją na posyłie. Cały czas przyspieszała, biedactwo. W końcu upragniona meta.
Opadłam jej na szyję i sama przeszła do kłusa. Byłam z niej bardzo dumna. Poklepałam więc ją po szyi i po zrobieniu połowy okrążenia przeszłyśmy do stępa. Tak se stępowałyśmy kolejne dziesięć minut, aż znowu serducha zaczęły nam normalnie bić i oddechy się uspokoiły. Potem wróciłyśmy stępem do stajni. A tam to już tradycyjnie. Rozsiodłałam kasztankę. Dużo przy tym było głaskania itp. Zasłużyła sobie. Przetarłam ją na koniec ścierą i nakryłam derką. Jeszcze tylko sprawdzić czy z nogami wszystko porządku. Lekka opuchlizna z przodu, ale wyglądało to po prostu na zmęczenie. Wtarłam jej jakieś wcierki co mi wet zalecił i tyla. Idąc do boksu patrzyłam jeszcze czy nie kuleje. Owszem, szła ospale i ledwo ruszała nogami, ale to chyba tylko wynik tego biegania. Powinno jej niedługo przejść. Jutro będzie przerwa w bieganiu. Moje palce…
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|