Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
18.03.11 - prima balerina czyli dresaż L -1

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ev
Pensjonariusz
PostWysłany: Pią 18:25, 25 Mar 2011 Powrót do góry


Dołączył: 07 Mar 2011

Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Szłam do stajni w błocie chyba po kolana, w rzęsistym deszczu i trzęsąc się z zimna. O nie, w takich warunkach nawet ja nie miałam ochoty na żadne bieganie. Oczami wyobraźni już widziałam tą rzekę płynącą po torze…brr. I jeszcze może się zabić przy okazji w tym błocie? Nie, dziękuję.
W siodlarni ściągnęłam kurtkę i powiesiłam ją na haku. Oparłam dłonie na biodrach i jak idiotka zaczęłam gapić się na sprzęt. Ze smutkiem spojrzałam na siodło wyścigowe (chociaż moje ręce były wdzięczne pogodzie). Potem wzrok przeniosłam na siodło rajdowe…ale nie, za mocno leje i wcale nie byłaby to przyjemna jazda. Jeszcze nie czas na takie dziwaczne i chore treningi. Spojrzałam więc na nowiutkie siodło uniwersalne…nie lubiłam go, ale niech już będzie. Sońka nie może stać przecież w boksie i się nudzić. Musiałam znaleźć jej jakiekolwiek zajęcie na tą głupią pogodę, a skoro mamy halę, to czemu by nie spróbować jej wykorzystać? Do tego zrobiłam coś dziwnego w przypływie mojej głupoty i zgłosiłam nas na zawody – w ujeżdżeniu. Trzeba więc zacząć chociaż trochę trenować. Jestem pewna, że kasztanka sobie poradzi, no ale cóż…

Zatargałam sprzęcior z trudem na stanowisko (jak ja dawno takich ciężarów nie nosiłam XD ) i poszłam uzbrojona w cukierasy, do boksu Sonador. Ta stała i gapiła się na dyndającą pod sufitem lizawkę. Chyba jeszcze nie zajarzyła co to takiego jest, ale spokojnie, kiedyś się zorientuje. Na razie tylko trącała ją nosem. Oparłam się tradycyjnie o bramkę. Kasztanka po chwili mnie zauważyła i głośno zarżała. Szybko podeszła bliżej bliżej wystawiła swój rudy łeb żebym ją pogłaskała chociaż po chrapkach, co oczywiście zrobiłam. Potem otworzyłam zasuwkę i weszłam do boksu. Sońka strasznie się ucieszyła jak zobaczyła ulubionego cukierasa w mojej łapce. Od razy chciała mi go ukraść, niedobra jedna. Schyliłam się więc szybko podając ją klaczy pomiędzy przednimi nogami. Schyliła się głodomorra jedna i zeżarła cukierasa. Potem przyszła kolej na kawałeczki marchewki, bo ileż można landrynek wcinać? Jeszcze kilka razy powtórzyłyśmy to ćwiczenie i przeszły do nowego. Przytrzymałam marchewkę na środku jej brzucha. Zaczęła się cała obkręcać, jednak ja nie ustępowałam. Głośno zarżała sygnalizując, że zaraz się księżniczka na mnie obrazi. Jednak nadal trzymałam tą marcheweczkę tam gdzie była na początku. W końcu ruda załapała o co mi chodzi i skręciła mocno szyję na prawą stronę. Nie dosięgnęła, więc jej zmniejszyłam dystans tylko do łopatki. Od czegoś przecież zacząć trzeba. Potem na drugą stronę to samo. Zrobiłyśmy sześć powtórzeń na każdą stronę po czym chwilę pobawiłam się z Sońką we friendly( chociaż to to chciałam zachować bardziej na czyszczenie, no ale niech już jej będzie). Zapięłam uwiąz i wyprowadziłam spokojnie rudą z boksu. Wolnym, ospałym krokiem poszłyśmy na myjkę. Wcalebym się nie zdziwiła, gdyby konisko mi dzisiaj na treningu przysypiało. W taką pogodę nic tylko spać. No i jeszcze można jeździć, ale praca…masakra, nie ma co.

Na myjce uwiązałam ją tylko na jednym uwiązie, przecież na dwa nie było nigdy potrzeby. Zaczęłam jak zwykle od potraktowania kasztanki szczotką. Potem przeszłam do rozczesania ogona. Miała go strasznie poplątany, aż bałam się pomyśleć co może dziać się z grzywą. Miałam chętkę zaplecienia go jakoś artystycznie, ale uznałam, że mi się najzwyczajniej w świecie nie chce. Tak samo z koreczkami na grzywie. Za dużo roboty jak na taki dziwny dzień. Na koniec przetarłam ją jeszcze tak dla zasady ściereczką i przeszłam do czyszczenia kopyt. Na komendy klacz reagowała chyba od zawsze bez żadnego problemu. Kiedy zajmowałam się tylnią nogą trochę chciała się wyrwać, jednak uspokoiłam ją gadaniną. Dało radę.
W końcu mogłam przejść do siodłania. Dawno nie miała na sobie innego siodła niż wyścigowe ani ogłowia. Musiałam wyregulować paski, a podczas tej czynności Sonador mocno się niecierpliwiła. Żuła z nudów wędzidło, stukała przednim kopytkiem o ziemię. Dobrze przynajmniej, że mi się nie zaczęła cofać czy chodzić na boki, bo wtedy pewnie moja cierpliwość by się miała na wyczerpaniu, a przed nami jeszcze trening w dyscyplinie, której żadna z nas nigdy nie lubiła. Kiedy założyłam jej siodło spojrzała na mnie zdziwiona.
- No sory, nie będziemy w deszczu biegać – mruknęłam i dociągnęłam jej popręg. Na koniec jeszcze założyłam jej owijki i tak przygotowane podreptałyśmy na halę.

Tam opuściłam strzemiona i wdrapałam się na kasztankę tym razem tak na leniwca, bo ze schodków. Chodził mi o to, że Sonador raczej nie jest przyzwyczajona do zwykłego wsiadania i jeszcze by mi jakiś numer zrobiła czy coś w tym stylu. Ustawiłam sobie strzemiona na dobrej wysokości (jak się dziwnie jeździ z nogami dyndającymi tak nisko, a nie z kolanami podciągniętymi pod brodę, wiecie?). Złapałam dobrze wodze i dałam łydkę. Z chęcią zrobiłabym to lekko, jednak do gruboskórnej angielki trzeba jednak stanowczo podchodzić i mówić jasno czego się od niej chce.
Zaczęłyśmy spokojnie stępować po obwodzie hali. Wyciągnęłam sobie stopy ze strzemion i zaczęłam robić stopami małe kółeczka, żeby je troszkę rozgrzać i przygotować do trochę innej pracy niż wykonywały zazwyczaj. Potem przyszedł czas na kręcenie łapskami. Najpierw do przodu, potem do tyłu. Nie musiałam martwić się o to, że Sońka zboczy z kursu, bo szła grzecznie przy ścianie. Potem pomachałam sobie łapami jakbym chciała odlecieć. Jeszcze kilka skrętów, skłony do łopatki, do własnych nóg i naciąganie się do uszów klaczy oraz kładzenie się na zadzie. Jeszcze ze dwa młynki i z powrotem wcisnęłam nogi w strzemiona. Przyszedł czas na wolty. Ładnie skręcała i nawet nie wychodziła aż tak bardzo zadem. Starała się zmieścić w kole, a nie robić kopnięte jajca. Nie ociągała się jak krowa na pastwisku i cały czas jej uwaga skupiona była na sygnałach. Zastanawiałam się, czy przez cały trening będzie taka zainteresowana. Cała ta zabawa trwała jakieś 10 minut, po czym zebrałam kasztankę i dałam sygnał do kłusa. Najpierw wysiedziany. Muszę przyznać, że kłusowanie w „normalnym” siodle jest o wiele przyjemniejsze niż w wyścigowym XD
Kręciłyśmy duże koła. Ładnie wychodziły, chociaż czasami Sonador nie mieściła się z zadem, po czym powstawały ogromne jaja. Po zrobieniu jednego okrążenia najechałam na drągi. Nie były ustawione jakoś niewiadomo jak, po prostu, zwyczajnie i na najniższej wysokości. Zrobiłam półsiad, dałam mocną łydkę i kasztanka ładnie podnosząc nogi przelazła przez drągale. Zrobiłam skręt i przejechałyśmy już anglezując na dobrą nogę, po przekątnej do punktu A, gdzie pogoniłam ją do galopu. Chociaż „pogoniłam” nie jest tutaj dobrym słowem, gdyż musiałam się nieźle namęczyć, żeby tempo jej galopu było mniej więcej spokojne i odpowiednie. Ale dało radę. Chociaż z początku chciała mi wyrwać mocno do przodu. Przytrzymałam ją. Znowu przejechałyśmy po przekątnej. Potem znowu przeszłam do kłusa i w połowie okrążenia zwolniłam do stępa. Tak wjechałam na środek.

Miałam zamiar przejechać program L-1. Wszyscy go chyba znają, więc nie muszę mówić jakie były elementy i gdzie. Sońka nie potrafi się kłaniać (bo gdzie niby miała to robić? Na mecie?). Jednak może ją kiedyś tego nauczę – kiedyś. Ruszyłyśmy. Jak się okazało ruszenie kłusem z miejsca wcale nie jest takie łatwe, no ale po kilku krokach stępa w końcu zaczęło mną telepać w siodle. Koła, jak już mówiłam raczej wychodzą nam jajowate, więc i to pierwsze nie było idealne. Ale spokojnie, to dopiero pierwszy raz. Z zagalopowaniem na odpowiednią nogę w ogóle nie mamy problemów. Musiał ktoś z nią już kiedyś to ćwiczyć, albo robi to instynktownie. Trudno było przejść do stępa. Jednak w końcu odpuściła i poprzez kilka taktów kłusa przeszła do tego głupiego chodu. W stępie swobodnym pilnowałam żeby nie opuściła głowy, albo żeby się zbytnio nie wyciągnęła do przodu. Wyglądałoby to przecież badziewnie. Kiedy miała zagalopować z prawej nogi, zagalopowała z lewej. Prawdopodobnie to ja dałam zły sygnał – no co, pomyliło mi się i tyle. Znowu koło. Tym razem już przypominało tą figurę geometryczną, którą według klucza powinno być. Znowu kłus ćwiczebny. I usiłowałam zatrzymać kasztankę, jednak ta uznała, że zrobi to kilka metrów dalej niż chciałam. No ale trudno. Jak już wspominałam na koniec nie kłaniałyśmy się.

Przejechałyśmy okrążenie stępem na luźnej wodzy. Nie trzymałam nóg w strzemionach tylko robiłam nimi małe kółeczka, machałam itp. Po tym przejechałyśmy cały program jeszcze raz. Uważałam na kołach, galopy nam wychodziły…za to przy przechodzeniu z chodu do chodu nam nie szło zbytnio. Ale jeszcze popracujemy nad tym.
Na koniec pozwoliłam jej stępować przez dobre 15 minut. Nie chciało mi się już nic więcej robić, a i tak trening trwał ponad godzinę. Cieszyłam się, że Sonador nie raczyła się buntować i strzelać fochów. Przez cały czas ładnie pracowała, a jak nie wiedziała o co chodzi to starała się zajarzyć. Musimy jednak jeszcze dużo ćwiczyć.

Zaprowadziłam ją do stajni. Tam rozsiodłałam i pobawiłam się trochę we friendly. Kiedy przetarłam ją suchą szmatką znowu wykonałyśmy podobne ćwiczenia jak przed treningiem. Przecież trzeba się trochę rozciągnąć. Do tego jeszcze wymasowałam jej lekko nogi, wtarłam jakąś wcierkę jaką mi kazali i owinęłam świeżymi owijkami. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby przez głupi dresaż kasztanka została wykluczona z zawodów. Założyłam jej derkę i odprowadziłam do boksu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare