Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
27.03.11 - grupowo na 2000m

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ev
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 17:13, 27 Mar 2011 Powrót do góry


Dołączył: 07 Mar 2011

Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Słońce. To jest coś czego oczekuję codziennie kiedy wstaję z łóżka. Zawsze napawa mnie optymizmem, chęcią do pracy i nowymi pokładami ambicji i marzeń.
Tak było i dzisiaj. Szybko zbiegłam do stajni po drodze wpadając do siodlarni. Tak bardzo nie chciało mi się dzisiaj czyścić tej rudej bestii. Cały czas to samo, nie ma jak urozmaicenie dnia codziennego.
O dziwo otwierając boks rudej nie usłyszałam głośnego protestu ze strony jej sąsiadki zza ściany. Spojrzałam ukradkiem przez kraty. Zenyaty nie było w boksie. Uśmiechnęłam się lekko. Miałam małą nadzieję, że siedzi teraz sobie na pastwisku i się obija. Jednak była jeszcze inna opcja – zajmuje tor. A to już nie było mi na rękę, zwłaszcza dzisiaj, kiedy nie umiałam ruszyć ani ręką ani nogą. No ale cóż, trzeba se radzić.
Sonador wcisnęła mi łeb pod pachę i domagała się pieszczot. W zasadzie nie wiedziałam czy oczekuje ode mnie głaskania po czole, czy drapania za uchem czy woli od tego kawałek marchewki. Dostała za to owocowego cukierka. Poczochrałam ją po grzywce i odepchnęłam jej łepetynę, żeby ustawiła się jak należy. Potem wyciągnęłam tradycyjnie marchewki i zaczęłyśmy się rozciągać. Dzisiaj coś usiłowała mocno oszukiwać i żeby zdobyć smakołyka postawionego przy zadzie obracała się w całości, myśląc, że to coś da. Jednak na dzielnie trzymałam marcheweczkę przy jej dupsku i nie dałam się nabrać na takie numery godne jedynie kucyka szetlandzkiego.
- Tak to się bawić nie będziemy – warknęłam kiedy w końcu obróciła się tak gwałtownie, że musiałam uskoczyć na bok, żeby mnie nie staranowała. Złapałam ją za kantar i odczekałam chwilę, żeby się uspokoiła. Spróbowałam wtedy jeszcze raz powtórzyć ćwiczenie. Tym razem bez zbytnich buntów udało nam się porobić po kilka serii na każdą stronę.
- No i ładnie – poklepałam rudą po szyi i podpięłam uwiąz do kantara.
Otworzyłam szeroko drzwi boksu i poczłapałyśmy na nasze stanowisko przed stajnią. Wcześniej zaniosłam tam już sprzęt.
Nieobecność Zenki była bardzo odczuwalna. Sonador nie wierciła mi się przy czyszczeniu, nie rzucała łbem na wszystkie strony i we wszystkich płaszczyznach, nie usiłowała caplować w miejscu, nie gryzła szczotek i ogółem nie zachowywała się jak koń z ADHD. Stała sobie spokojnie przy ścianie, uwiązana na jednym uwiązie i bawiła się w krowę (czyt. Coś tam cały czas przeżuwała). Szybko wytrzepałam ją z kurzu, którego nabawiła się na padoku, przejechałam dla zasady zgrzebłem, żeby się kilku zaklejek pozbyć i w końcu przeszłam do grzywy i kopyt. Nogi podała sprawnie, nie buntowała się przy grzebaniu w kopytach, a trochę tego nazbierała. Potem szybkie siodłanie. Sprzęt sprawdziłam wczoraj, więc nie powinno mi dzisiaj nic odpaść na torze. Ubranego paszczaka pociągnęłam za sobą na placyk przed stajnią, gdzie pokręciłam się z nią przez chwilę bez sensu, tak jak na prezentacji przed wyścigiem. W zasadzie to sprawdzałam czy nie kuleje i czy dobrze stawia nogi. Wszystko było ok., więc podciągnęłam popręg, odbiłam się od ziemi i niezgrabnie i w niezbyt pięknym stylu przerzuciłam prawą nogę nad jej dupskiem. Usiadłam w siodle (bo jak zwykle w nie nie trafiłam), złapałam wodze i dałam łydkę. Poszłyśmy stępem w dobrze znanym nam kierunku, czyli na tor.

Po drodze rozgrzałyśmy się lekko, chociaż dla nas to i tak za mało. Przez te cholerne 10 minut stępowania zdążyłam się mocno ponaciągać. Przerzuciłam nogę nad przednim łękiem i w ekstremalnej pozycji zaczęłam robić skłony. Na szczęście moje dupsko zwykle się dobrze w siodle trzyma, więc nie zjechałam z grzbietu rudej i na szczęście temu potworowi nic nie odbiło i cały czas szła spokojnym, rozciągniętym stępem. W końcu siadłam jak na rycerza przystało (czyt. Po męsku, z nogami tam gdzie trzeba) i popędziłam Sonadorkę do wolnego kłusa. No tak jak się spodziewałam, wcale nie miała ochoty na kłusowanie i za wszelką cenę chciała pokazać, że ona woli galop.
- Uspokój się paszczaku, bo wrócisz do stajni – powiedziałam odchylając się do tyłu żeby ją przytrzymać. Machnęła mocno łbem w górę, a potem w dół. Podciągnęłam ją do góry.
Wjechałyśmy na tor w szaleńczym kłusie. Telepało mną jak babcią chorą na Parkinsona, ale jakoś udało mi się ją zatrzymać. Stanęłyśmy na środku piaszczystego toru.
- osz w mordę – powiedziałam do siebie widząc co się działo na torze. – Widać, że sezon w pełni, nie ma co – było tam pełno luda. Każdy usiłował zająć sobie jakiś kawałek gleby do rozgrzewki, ale gdyby się temu bliżej przyjrzeć to nie dałoby się szpilki wcisnąć.
- SUŃ DUPĘ! – usłyszałam coś, ale nie do końca zrozumiałam słowa zgubione chyba we wietrze. Nie musiałam się jednak długo zastanawiać. Sonador bez wcześniejszego uprzedzenia stanęła dęba, a obok nas przemknął galopujące konisko z białym pyskiem. Zlapałam się szyi kasztanki i sprowadziłam ją do poziomu.
- Po prostu wspaniale – mruknęłam i zjechałam z nią do zewnętrznej bandy. Tam porobiłyśmy kilka wolt i szerokich wężyków. Potem ćwiczenia jak zwykle przy przejściach. Kiedy zrobiłyśmy całe okrążenie na tej autostradzie postanowiłam przejść do wolnego galopu, co okazało się niezbyt dobrym pomysłem.
Najpierw szła dobrze. Równym, w miarę wolnym tempem. Zobaczyłam zad Zenyaty. Miałam zamiar zkręcić mocno rudą i zawrócić, jednak ta zaczęła się ze mną szarpać aż w końcu wyszło na jej i przygrzała.
- Głupia ty! – ryknęłam siadając pewniej w siodle i odchylając się maksymalnie do tyłu. Obok przegnała Zenka również przytrzymywana mocno przez Deidre. Jednak ta chociaż miała nogi w strzemionach, a mi cały czas dyndały po bokach. Rude bydle nie miało zamiaru zwolnić. Kiedy widziało ciemny zad przed oczami usiłowało go dogonić.
- STÓJJJ!!! – ktoś wyrwał mi wodze z ręki i zatrzymał Sonię na chama. Zobaczyłam, że Zen też się już uspokoiła.
- Dzięki – mruknęłam patrząc na Sayciocha oddającego mi wodze. Po chwili skapałam się, że przecież ona siedzi na Doncie. Sońka już zaczęła na niego prychać, a ten ochoczo rwał się do trącania jej łbem.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł – mruknęłam i pogoniłam Sońke.
Na szczęście Dejcu narzucił w miarę spokojne tempo i teraz szliśmy wszyscy w pewnym rodzaju zastępu. Jednak Sonador wciąż strzelała barany, żeby pozbyć się siedzącego na ogonie Don’ta. A przynajmniej tak mi się zdawało. Bo kiedy zerknęłam ukradkiem przez ramię zobaczyłam białe coś trzymające się tuż za nami. Dejcu zatrzymał się i poczekał aż wszyscy pójdziemy w jej ślady.
- to ile biegniemy? – spytała patrząc się z góry na Saya.
Zaraz, czemu to ona ma wybierać dystans?! Ja się nie zgadzam! Przecież chyba każdy trenuje do czegoś innego, co nie? Jeeny…jeden tor a tyle ludu.
- Dwa kilosy – usłyszałam głos, którego nigdy wcześniej nie słyszałam. Chwilę później, koło Don’ta ustawiła się kara piękność, a na niej siedział jakiś uśmiechnięty koleś. No jeszcze lepiej. Powiedział to tak, jakby był jakimś wodzem, a my jego wojskiem. Nie no, ja się nie zgadzam…ja chce moje 1800m i kropka!
- Nie będę się kłócić – wzruszyła ramionami Say.
- Mnie to ani gryzie ani kopie – mruknęła Gniada uspakając Demonica.
Ja się nie odzywałam. I tak już był głos większości. Na dodatek ta na czarnuchu gdzieś się zmyła. Chyba uznała, że nas tu jednak za dużo, albo już była po prostu po treningu.
- Biorę trzeci tor – dałam tylko taką odpowiedź i wcisnęłam stopy w strzemiona. W Sumie, na te 2000m też miałam biec niedługo, więc co mnie to obchodzi jaki dystans, byle zabawy dużo było. No, najwyżej się pozabijamy i tyle.

Dejec poprosił obsługę toru, żeby pomogli nam z bramkami startowymi. Zenka trochę się buntowała ale weszła i od razu zaczęła mocno rzucać łbem. Demonic wszedł bez większych oporów. Sonador chciała stanąć dęba, jednak położyłam jej się na szyi po czym weszłyśmy do swojej bramki. Gdzież się podziała ta jej gracja i duma? Don’t rzucając się trochę też pozwolił się wcisnąć. Za to Rachela weszła z dumnie podniesioną głową, jakby chciała powiedzieć: przecież i tak wiadome, że ja wygram.
Ruda wbiła wzrok w tor. Nie obchodziło jej już w ogóle, że obok stał rozkojarzony Demon a z drugiej strony Don’t. Skupiła się chyba bardziej ode mnie. Nachyliłam się nad szyją kasztanki i przygotowałam na szarpnięcie.
Bramki trzasnęły. Wszyscy wystrzeliliśmy prawie w tym samym momencie. Paszczak przygrzał tak jak to miał w zwyczaju, wyszedł na prowadzenie. Minęliśmy wszystkich. Jednak na prostej zaczął nas gonić Demon. Zwolniłyśmy przed zakrętem i dałyśmy mu prowadzić. Widziałam kątem oka jak wyprzedza nas Don’t. Jednak kolejna prosta i Sońka wyrwała do przodu. Ustawiłyśmy się po zewnętrznej stronie i usiłowałam się zrównać z Demonem. Jednak z drugiej strony zaczęła nas wymijać Rachela. Widziałam nadchodzący zakręt. Znowu zwolniłyśmy, żeby się nie wyglebić. Wychodząc na prostą wyminęłyśmy konkurencję, oprócz oczywiście wciąż przyspieszającej karuski.
- A wleję ci zaraz – usłyszałam Dejca poganiającego Zenjatę. Byli tuż za nami. No tak, jeszcze tylko jeden zakręt i finisz. Przyspieszyłyśmy. Nachyliłam się nad szyją klaczy i starałam się dawać jak najmniejszy opór powietrza. Zenjata zrównała się z nami. Obie klacze zaczęły wyciągać mocno szyje. Przed wejściem w zakręt musiałam zwolnić. Nie chciałam żebyśmy nabawiły się jakiejś niepotrzebnej kontuzji. Zenka wyprzedziła nas o pół długości. Wyszłyśmy na prostą. Szłyśmy w dość zbitej stawce. Wciąż słyszałam jak dziewczyny poganiają swoje kobyły. Słyszałam uderzanie batów o ich zady. Zrównałam się z Zenką. W zasadzie Rachela wyprzedzała nas chyba tylko o chrapy. Celownik zbliżał się nieubłaganie. Walnęłam Sońkę w dupsko. Machnęła groźnie łbem i powiesiła się na wędzidle. Wpadłyśmy w trójkę na celownik. Nie miałam pojęcia kto wygrał. Rachel? Zen? Ja? Nie, ja raczej nie. Przecież to głupie nawet tak sobie myśleć.

Zwalnianie koni zajęło nam pół okrążenia. W końcu kłusem podjechałyśmy do barierki z zamiarem zobaczenia wyniku.
- Jeeej… - powiedziała dysząc Say i poklepała Don’ta po szyi.
- Nie przesadzaj – zaśmiałam się.
- Nikt tutaj nie przesadza – powiedziała całkiem na poważnie Gniadoszka.
- Zostawiłyście nas niewiadomo w którym kraju – dodała Say.
- Przestańcie chrzanić – warknęła Deidre i pokazała nam zdjęcie z fotokomórki.
Trzeba przyznać, że jeżeli chodzi o rozciąganie to Rachela jest w tym najlepsza. Wygrała z Zenką o pół długości. Ja z tamtym babsztylem o pół łba.
- Jeee! – puściłam wodze i położyłam się na mokrym zadzie paszczaka. Dziewczyny zaczęły się śmiać.
- Hura! – zawył radośnie dżokej Racheli i również położył się na jej zadzie.
- Zgapiasz, wiesz? – spytałam i zauważyłam, że ruda zaczyna mi iść do przodu.
- A to nie wolno już? – usiadł jak normalny człowiek i wyciągnął nogi ze strzemion.
- Przestań się wygłupiać, bo znowu będę musiała cię ratować – mruknęła Say wyprzedzając nas.
- Jesteś wredna – mruknęłam do siebie i również siadłam po ludzku.
Rozstępowanie zajęło nam kolejne pół godziny, ale to chyba dlatego, że musieliśmy wszyscy pogadać na niewiadomo ile tematów.
Potem każdy poszedł w swoją stronę. Ogry jeszcze stępowały, a my z Deicem wróciłyśmy do stajni.

- Aaaaleee super! – powiedział Dei zsciagając z Zenki siodło.
- Macie dziwne przyzwyczajenie do wyolbrzymiania spraw – zaśmiałam się ściagając ogłowie zmęczonej Sonador.
- To ty przesadzasz, nie zauważyłaś? – mruknęła dziewczyna przecierając słomą swojego potwora.
- Nie. Dla mnie to był po prostu trening – odparłam narzucając rudej derkę.
- Ale fajnie było, prawda?
- Lepiej niż samemu – zaśmiałam się i razem wcisnęłyśmy kobyły do boksów i tak je zostawiłyśmy.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare