Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
~ o9.o4.2oo8 ~ Prowadzenie we wszystkich chodach BY SARA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Pearl Harbour / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
naut
Pensjonariusz
PostWysłany: Śro 16:09, 06 Kwi 2011 Powrót do góry


Dołączył: 04 Kwi 2011

Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Trener: Sara
Koń: Pearl Harbour
Data: 09.04.2008
Czas trwania: od 18.00 do 19.00
Miejsce: piaskowa ujeżdżalnia
Pogoda: słonecznie i bezchmurnie, +16st. C

Dziś planowałam przeprowadzić trochę ciekawszy trening - prowadzenie we wszystkich chodach. Przez ostatnie dni ćwiczyłam z nim prowadzenie w stępie i nie miałam zastrzeżeń - możemy iść dalej. Chcę nauczyć go podstawowych rzeczy, żebyśmy mogli przejść do pracy naturalnej, 7 gier itp.

Poszłam z uwiązem w jednej ręce a dwoma jabłkami w drugiej na pastwisko. Zamknęłam bramę i odwróciłam się - konie, stojące w pewnej odległości od siebie, patrzyły na mnie ciekawie. Zacmokałam na nie.
-No chodźcie i zobaczcie, co dla was mam!
Sunny ruszył energicznym kłusem, za nim pobiegł Pearl. Obaj szybko pokonali te 40 metrów i rzucili się wręcz na owoce. Zwłaszcza Sunny jest rozbestwiony. Za długo już cieszy się wolnością i myśli, że może wszystko. Trzeba go przywrócić do porządku, ale nie tym razem. Poczekałam aż Pearl zje. Oczywiście jak skończył to od razu zaczął szukać mi po kieszeniach innych smakołyków. Zaśmiałam się, głaskając go po szyi, ale gdy źrebak stał się bardziej natarczywy, stanowczo go od siebie odsunęłam. Musi mieć do mnie szacunek. To bardzo nam ułatwi pracę w przyszłości. Przypięłam uwiąz do jego kantarka i skierowałam się do bramy. Źrebak posłusznie dreptał za mną. Sunny też chciał wyleźć, ale mu nie pozwoliłam. Obrażony stulił uszy, gniewnie machnął ogonem i odkłusował czym prędzej.
Cały czas głaskając Pearl'a szłam w stronę ujeżdżalni. Mały jeszcze na niej nie był. Ciekawie się rozglądał, prychał i kłusował w miejscu. Uznałam, że na początku dam mu fory, skoro się płoszy (albo udaje) Prowadziłam go wzdłuż ogrodzenia spokojnym stępem. Raz spłoszył się bażanta, ale ja też się przestraszyłam, więc wybaczyłam mu tą próbę ucieczki xD Zrobiliśmy da kółka i szedł już w miarę spokojnie. Postanowiłam go teraz skłonić do posłuszeństwa i wysiłku. Musi się skupić. Przyspieszyłam i źrebak prawie zakłusował, ale jeszcze nie. Szedł bardzo drobnymi kroczkami. No cóż, skoro chce, to będziemy długo chodzić... Po jakichś 5 kółkach mały zmęczył się tym intensywnym stepem i wydłużył krok. Pogłaskałam go po szyi i zatrzymałam się. Staliśmy kilka chwil i znów ruszyłam dość szybkim krokiem. Tym razem minęło zaledwie pół okrążenia i Pearl wydłużył krok. Chwilę z nim tak szłam i stoimy. Ostatnia próba zanim przejdziemy do czegoś trudniejszego. Pomyślałam, że mogę już go przyzwyczajać do poleceń werbalnych dotyczących chodu, czemu nie. Cmoknęłam cicho.
-Stępem, stępem... - powiedziałam energicznie i pociągnęłam lekko za kantar.
Naturalnie źrebak ledwo zauważył że się odezwałam. Liczę jednak, że coś mu się tam utrwali z biegiem czasu. Teraz przeszliśmy całe kółko takim wyciągniętym stępem. Ładnie zadkiem pracował, wszystko OK, nawet był dość skupiony na mnie, chociaż czasem jeszcze zerkał na drzewa za ujeżdżalnią. Zwolniłam na kolejne okrążenie do wolnego stępa i wtedy znów przyspieszyłam, ale bardziej niż poprzednio. Pearl przez dobrą chwilę szedł z odrzuconą do tyłu głową, ale gdy to nie uwolniło go od nacisku, opuścił ją i zakłusował nerwowo.
-Stęęęępem.... - powiedziałam uspokajająco, nieco zwalniając. Pearl nie bardzo wiedział jak się odnaleźć w tej sytuacji, ale po kilku minutach potrafiłam już z nim zrobić jakieś pół kółka takim mocno wyciągniętym stępem. W nagrodę zatrzymałam go i pogłaskałam po szyi. Staliśmy kilka minut i znowu ruszamy stępem, tym razem już umiarkowanym tempem.

Chodziłam z nim po kołach małych i dużych, zmienialiśmy kierunki, robiliśmy wolty i półwolty - wszystko po to, żeby trochę się powyginał. Nie mogę powiedzieć że to robił, ale nie szedł sztywny jak deska. Obniżył głowę i na tych mniejszych zakrętach ładnie, lekko wyginał grzbiet. To mi wystarczyło, żeby chwalić go bez umiaru. Postałam z nim minutę i na prostej już ruszyłam stępem, przyspieszając. Źrebak wydłużył krok, ale w końcu nie mógł już nadążyć i znów zadarł głowę. Po kilku moich dziwnych, instynktownych zachowaniach których nawet nie mogę opowiedzieć, bo nie wiem co zrobiłam, ale obniżył głowę i zakłusował. Powoli, bo powoli, ale jednak przebiegł pół ujeżdżalni, coraz śmielej idąc naprzód. Zwolniłam do stępa, chwaląc go. Po chwili znów spróbowałam zakłusować. Teraz oparł się na kantarze tylko przez sekundę i przeszedł do kłusa. Pół okrążenia, w czasie którego dogonił mnie z własnej woli (wcześniej był jakieś 2 metry za mną). Zwolniliśmy do stępa, pogłaskałam go po szyi. Ku mojej radości obniżył znów głowę, parsknął i miał minę, jakby myślał: "Aha, zaczynam rozumieć o co jej chodzi". Pochodziliśmy stępem półtorej okrążenia i znów zakłusowanie.Tym razem źrebak śmiało ruszył do przodu. Pogłaskałam go po szyi. Oh, ależ on był z siebie dumny. Spokojnym kłusikiem obiegliśmy ujeżdżalnię dookoła i spróbowałam zmienić kierunek, nie zwalniając do stępa. Wyszło całkiem znośnie. Źrebak szedł troszkę mniej pewnie na zakręcie, cały czas bacznie obserwował co ja robię. Na prostej przyspieszył. Pozwoliłam mu udając, że też tego chciałam. Obiegliśmy jeszcze raz ujeżdżalnię i stęp. Pochwaliłam go i stępowaliśmy minutę. Szedł dobrym, spokojnym krokiem, dość mocno wkraczając tylnymi nogami pod kłodę. Znowu kłus, tym razem w myśl "wolniej a dokładniej". Próbowałam z nim robić koła i serpentyny, zmiany kierunków na wolcie, przez środek itp. Na początku opierał się, podrzucał czasem głowę, zwalniał, ale pod koniec szedł już dość zadawalająco. Kłusowaliśmy tak 5 minut i do stępa, bo i on i ja się zmęczyłam. Pospacerowaliśmy sobie na luźnym uwiązie ponad 5 minut. Na końcu ujeżdżalni zatrzymałam się i przysiadłam na ogrodzeniu. Pearl stał spokojnie, lekki wiatr rozwiewał jego grzywę.Obserwował okolicę bystrym wzrokiem. Widziałam, że ma dobry humor. Chętnie dalabym mu jakiś smakołyk, ale nie chciałam go aż tak do nich przyzwyczajać. Pogłaskałam go lekko i po minucie wstałam. Ruszyliśmy stepem pół okrążenia i kłusik. Dobrze mu już to wychodziło, był taki spokojny. Z tymi zakrętami jest sporo rzeczy do poprawy, ale postanowiłam doszlifować to na kolejnych treningach.

Biegłam obok źrebaka trzymając za sam koniec uwiąza. Pearl oddalił się ode mnie na jakieś 1,5 metra więc uznałam, że można spróbować galopu. Upewniłam się, że w okolicy nie ma zbyt wielu strasznych rzeczy, krok ma równy i rytmiczny - wtedy przyspieszyłam.
-Galop! Dalej, dalej!
Wyrwał do przodu i strzelił z zadu w moją stronę. Na szczęście nie trafił.
-EJ!
Natychmiast go zatrzymałam.
-Tak nie będziesz robił, mój drogi, o nie.
Przez chwilę zdziwiony źrebak kłusował w miejscu, a gdy zatrzymał się, ruszyliśmy stępem. Widziałam, że to wierzgnięcie nie było złośliwe tylko wyrażało bardziej radość, ale nie mogę mu przecież pozwolić na takie wybryki. Dla konia może to i fajne, ale dla człowieka - nie bardzo.
Szedł już spokojnie, ale nadal był nieco przestraszony, więc pogłaskałam go po szyi. Po całym okrążeniu już się uspokoił, ale był bardziej na mnie skupiony.
-No to kłusik, Pearl... Kłus...
Zakłusował dość niepewnie. Po chwili już szedł dobrze więc poprosiłam o galop.
-Dobrze, to galop - mruknęłam i dodałam głośniej - Dalej, galop!
Zagalopował, ale z daleka ode mnie. Szedł jakoś dziwnie skrzywiony, patrzył na mnie niespokojnie. Po całym okrążeniu nie zmienił zachowania, więc przeszłam do stępa. Musze go upewnić, że jak idzie dobrze, to i ja będę iść spokojnie. Zrobiliśmy 3 takie zagalopowania i za 3 razem wreszcie się rozluźnił i szedł jak należy.
-Taak... Tak, znakomicie...
Zrobiliśmy takim galopem dwa kółka. Pearl, zadowolony z moich pochwał i upewniony już, że zrobił to, o co go prosiłam, wyraźnie poweselał. Odsadził ogon i biegł krótkim, żwawym krokiem, parskając co chwila.
-Dobrze, stóóój...
Zwolniłam do stępa. Miłą niespodzianka dla mnie był fakt, że Pearl wyraźnie skupił się i przygotował do mojego polecenia zanim zdążyłam zadziałać uwiazem na kantar. Pochwaliłam go i po kilku okrążeniach stepem postanowiłam utrwalić mu wszystko, czego się nauczył. Przyspieszyłam w stępie i po dłuższej chwili wydłużył krok. Serpentyna i kłus. W wolnym kłusie kilka zakrętów - oj, trzeba to poćwiczyć. Źrebol przeczuwał, że zaraz będzie galop, dlatego trudno mi go było utrzymać w tym wolnym tempie. Kółko szybkim kłusem i zagalopowanie. Ładnie, bryknął sobie, ale nie wierzgał już. Widziałam że miał po chwili ochotę do tego, ale moje ostre "ej!" przywróciło mu zdrowy rozsądek. Zaczął się coraz bardziej rozpędzać, więc po dwóch kółkach już się zatrzymałam. Obsypałam go pochwałami i dałam mu kawałek jabłka. Pospacerowałam z nim chwilę na luźnym uwiązie i wypuściłam na pastwisko.

Trochę był zmęczony. Wolnym krokiem przeszedł 10 metrów, położył się i wytarzał. Potem wstał, otrzepał się z trawy i ziemi i podszedł do Sunny'ego.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Pearl Harbour / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare