Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Pierwsze lonże + oswajanie z ogłowiem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Haberia / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cuxa
Pensjonariusz
PostWysłany: Wto 2:57, 09 Sie 2011 Powrót do góry


Dołączył: 08 Maj 2011

Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

Wyspanie się w naszym przystajennym mieszkanku było coraz trudniejsze. A to ganiające i krzyczące dziewczyny (ja WSZYSTKO rozumiem! sama byłam również uczestniczką niektórych akcji... no ale żeby o 23 kłócić się o MOJĄ suszarkę do włosów?!!), a to Deju z Maksem ( nie mam kompletnie nic przeciwko, buziaki i powodzenia w dalszym życiu razem, ale... MÓJ POKÓJ JEST TUŻ OBOK - troszkę ciszej, co? Razz), którzy nie mogli sobie odpuścić choćby na krótki momencik... A do tego Łukasz, który za cholerę nie chciał się tu wprowadzić, bo mu "śmierdziało". Od kilku dni miałam takie nerwy z jego powodu, że wszystko mnie irytowało. Moje kochanie znalazło jednak "świetne rozwiązanie", porywając mnie na jedną noc do siebie.
Przyjechałam do stajni w tak wyśmienitym humorze, że wysiadałam z auta podgwizdując sobie piosenkę Miley Cyrus (X_X) i podskakując przy każdej możliwej okazji. Byłam tak promienna, że zabijałam dziewczyny bielą moich zębów (XD), szczerząc się do nich bezustannie.
Była godzina 12, środek dnia, a ja wparowuję do stajni jakby nigdy nic. Wszyscy od dawna są na nogach, a ja godzinę temu dopiero jadłam .... cudowne śniadanie serwowane do łóżka <333!!.
-Shaaa... Hej dziewczyny!-wyściskałam każdą z osobna, chichocząc głupio, by potem, ćwierkając o czymś, podbiec do boksu mojego konia, wystraszyć na śmierć obie kobyły w biegalni....
...i zdać sobie sprawę, że czegoś zapomniałam.
Bez zażenowania ponownie zamknęłam drzwi od ich mieszkanka, rozłożyłam ręce i - udając samolot - poleciałam do siodlarni po mój sprzęt.

Ze stajni wyszłam w podskokach, obtoczona sprzętem i nieco niezadowolonym koniem, który najwyraźniej przeczuwał, że to, co się będzie zaraz dziać wcale nie będzie dla niej specjalnie fajoskim wydarzeniem. Achhh, czasami chyba lepiej być głupim.
Udałyśmy się na krytą ujeżdżalnię, ignorując zupełnie trenujące tam pary. Cóż. JA ignorowałam. Haberia nastroszyła się jak jakieś dzikie ptaszysko i zaczęła podcaplowywać, wyraźnie obkrążając mnie, jednakże w ten sposób, by mieć ciągle widok na pozostałe konie. Nafukała się przy tym nieźle. Pomachałam dziewczynom i skupiłam się na swoim czworonogu.
Dziewczynka musiała zmierzyć się z wędzidłem, które ze złością sobie gryzła przez całą drogę. Otoczenie innymi końmi trochę neutralizowało jej irytację, przez co powoli zaczęła sobie memłać to wędzidełko.
Postanowiłam ją najpierw pooprowadzać, by obczaiła co i jak z halą oraz z ogłowiem. Po dwóch kółeczkach weszłyśmy do środeczka, gdzie też nałożyłam jej halterek (by przypiąć lonżę). Nie bawiłyśmy się jeszcze w okrążanie, dlatego lonża była, cóż... Niemałym wyzwaniem dzisiaj. Przypięłam lonżę do kółeczka, by potem ustawić się bokiem do klaczy i wysłać ją na zewnątrz koła... Cóż, a przynajmniej próbowałam to zrobić, bo klacz kompletnie olała moje sygnały.
Przez dobre 10 minut próbowałam przestawić klacz, by w końcu przestała się do mnie odwracać, by... zakończyć sukcesem! Koń skręcił na zewnątrz.... I potrzebowałam nie małej siły, by ustalić z nią promień okręgu, po którym miała się poruszać.
Haberia kłusowała, skupiając się o wiele bardziej na metalu w pysku, koniach wkoło, a dopiero później wkurzała się na linkę, która ją ogranicza, bacik, który nakazuje ruch do przodu, a potem, gdzieś na szarym końcu, zauważała pańcię, która coś wymaga.

Po kilku minutach klacz zdała się opanować, skierować wewnętrzne ucho w moją stronę, opuścić główkę i zacząć próbować słuchać, co od niej chcę. O dziwo bardzo szybko zaakceptowała fakt, że ma poruszać się po kole, nie zmieniała promienia, rzadko odwracała głowę w moją stronę. Za to stale popierdzielała kłusem wyciągniętym...
W końcu udało się ją zwolnić do stępa. Było trudniej niż przy prowadzeniu na prezenterce, bo odległość nas dzieląca była większa i koń nie do końca respektował mnie i moje komendy. Trik ze zmianą promienia się powiódł, bo nareszcie zwolniła do stępa.
Jako że zdążyła się już spocić tym ciągłym ganianiem wkoło przez ostatnie... 10 minut, postanowiłam, że na dziś wystarczy. Spróbujemy za dwa dni następny raz.

Po występowaniu zgarnęłam konia z ujeżdżalni, spędziłam chwilę w myjce, by ochłodzić jej nóżki (w końcu lonża jest jednym z największych zagrożeń dla stawów), a następnie odstawiłam ją do boksu z naręczem marchwi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cuxa dnia Śro 21:10, 02 Lis 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Cuxa
Pensjonariusz
PostWysłany: Czw 16:05, 03 Lis 2011 Powrót do góry


Dołączył: 08 Maj 2011

Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

Po dwóch dniach nastąpił czas na kolejną sesję z lonżą. Po podobnym usprzętowieniu siebie i konia ruszyłam na halę, by znowu poprzeszkadzać dziewczynom. Dzisiaj był o wiele mniejszy tłok, co dobrze wpłynęło na samopoczucie Haberii, która była nieco potulniejsza od ostatniego razu. Hm, nieco. Dziś także przypięłam lonżę do wędzidła. Musi się nauczyć.

Wysłałam ją na koło, z decyzją zapoznania konia z komendami z lonży i poćwiczenia przejść. Zmiany tempa i wypięcie pozostawiałam na dalsze sesje. Na to teraz o wiele za wcześnie. Koń standardowo ruszył kłusem, jednakże szybko dał się doprowadzić do porządku - tzn. do stępa. Klacz była karna, łatwo łapała co, jak i kiedy jej wolno, a kiedy nie.
Stępowała, co jakiś czas jakby się gubiąc tylnymi nogami i podkłusowując. Starałam się to wyeliminować, by nabrała więcej regularności. Stale wysyłałam ją do przodu, zmuszając ją do aktywniejszego chodu.

-Habka, mała świnko, robisz to specjalnie!-zagroziłam jej głosem.
Mała cholera skuliła uszy na mój ton i ze złością tupnęła nogą. Uhm... x_x Ciekawa jestem, jak zareaguje na zajeżdżanie?
Trik z jabłkiem podziałał - klacz mimo to szybko przyjęła wędzidło. Zaczynała sobie je przeżuwać. Miedź prawdopodobnie też była zachęcająca. Plus dzisiejszego dnia.

-Kłus!-zakomendowałam, zmieniając ustawienie ciała, "rosnąc".
Ręce pozostawałam spokojnymi. Bata miałam zamiar użyć, gdy klacz nie odpowie. Cmoknęłam, zachęcając ją do wyższego chodu.
Arabka oczywiście kompletnie mnie zignorowała.
Powtórzyłam komendę, pomagając sobie tym razem batem. Klacz ruszyła do galopu, próbując wyciągnąć mnie poza koło. Napięcie linki na wędzidło dało jednak o sobie znać i zdziwiona klacz stanęła, rzucając głową na strony. Zaczęła podcaplowywać, przyciskając głowę do szyi, uciekając poza kontakt. Ponownie wysłałam ją mocniej do przodu.

Ponownie poprosiłam ją o kłus, tym razem z dobrym efektem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cuxa dnia Sob 16:39, 05 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Haberia / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare