Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Sesje Friendly Game

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Haberia / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cuxa
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 16:26, 16 Maj 2011 Powrót do góry


Dołączył: 08 Maj 2011

Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

Wypadałoby klacz trochę przyzwyczajać do różnych rzeczy - nazywanie tego imprintingiem nikt by nie nazwał, bo na to raz, że trochę za późno, dwa, że metoda ta nabrała nieprzyjemnej wymowy.
Pat Parelli, mimo iż nie jestem jego oddaną fanką, ale przyznaję, że wymyślił kilka ciekawych rzeczy. Jedną z nich jest 7 gier.

Zaraz po drugim karmieniu wyrwałam ją z biegalni.
Życie w stajni toczyło się tymczasem w najlepsze - dziewczyny na czworoboku rzeźbiły figury, kilka zajęło halę na skoki, inne zebrały się na ujeżdżalnie odkrytą, część standardowo wybrała się w teren - taka piękna pogoda dzisiaj! A reszta pewnie trenowała na torze wyścigowym lub crossowym. Ten ośrodek był tak ogromny, że czasem całkiem normalne było to, że miniesz się z kimś znajomym.

Dzisiaj o dziwo na wszystkich wpadałam. Najpierw Deidre z Lady Cinnabar, które czyściły się w boksie, chwilę potem obmywającą Czara po treningu Sayuri, a - wychodząc ze stajni - minęłyśmy się z Gniadoszką, która wprowadzała spoconego Demona.
Haberia była tak podekscytowana tymi spotkaniami, że lekko podcaplowywała, wesoło machając ogonem. O dziwo nie uciekała, nie wyrywała się. Szła, mając łopatkę na mojej wysokości, rozglądając się wkoło, ale była na tyle uważna, by na mnie nie wpaść lub mnie nie zdeptać.
Miło.

Udałyśmy się na round pen, gdzie już przygotowałam straszaki.
Zarąbałam dziewczynom z ujeżdżalni jedną cavaletkę, poza tym wzięłam niebieską plandekę, parasolkę, piłkę do zabawy oraz zużytą tubkę w spreyu do nabłyszczania sierści, którą napełniłam wodą.

Mała oczywiście się nafukała. Odpięłam uwiąz, mimo to dalej stała koło mnie, uważnie wszystko obserwując. Wyciągała i chowała głowę, przyglądając się wszystkiemu wielkim okiem.
Podrzuciła łebkiem, czekając na moją reakcję.
Podeszłam bliżej plandeki, siadając na niej. Zaszeleściła.
Klacz bryknęła, uciekając w drugi kąt round penu, przeskakując cavaletkę i mijając dużym łukiem rozpostartą parasolkę.
Głośno wypuściła powietrze z chrap, patrząc na mnie.
Zdecydowała się jednak podejść na lekko chwiejnych nogach. Cofała się, odskakiwała, ale mimo to z każdą chwilą była bliżej.
Wyciągnęłam rękę. Klacz przyłożyła chrapy do mojej dłoni, trącając ją. Rzuciła głową i zaczęła grzebać w ziemi.
Wstałam, plandeka zaszeleściła, a koń już miał zawrócić... Jednak ja nie uciekałam razem z nią.
Poprosiłam ją o wejście na plandekę, stojąc po przeciwnej stronie.
Klacz próbowała się obchodzić, kombinowała jak się tylko da... aż w końcu zdecydowała się stąpnąć. Krok był mocno niepewny, jakby się zastanawiała, czy zaraz ziemia jej się pod kopytkami nie rozpadnie.
Nic takiego się nie stało, więc klacz, wielokrotnie przeze mnie zachęcana, przeszła przez plandekę, stając przede mną.
Pogłaskałam ją, by potem podprowadzić pod parasolkę. Uniosłam ją na swoją głowę.
Klacz odchyliła łebek, przysiadając na tylnych nogach.
-No chodź, Haab! Nic ci się nie stanie. Serjo, serjo.
Haberia dalej nie była przekonana, ale zniżyła łepek i trąciła mnie nim.
Przeszłam w kierunku cavaletki, która nie robiła na małej żadnego wrażenia.
Trzymała się za mną, dalej nie będąc pewna tego parasola. Bez problemowo przeszła przez drąg.
Zaczęłam machać parasolką na boki, przez co klacz odskoczyła do tyłu. Mówiąc do niej, dalej nie dawałam za wygraną, ciągle wykonując te ruchy.
Podcaplowując i trzymając odległość, klacz szła za mną.
Opuściłam parasolkę, by klacz mogła ją powąchać. Zaraz po przyłożeniu chrap do obiektu od razu odsunęła się, wyraźnie niechętna.

Wróciłyśmy do plandeki, którą uniosłam, opatulając się nią.
Ta rzecz wydała się mniej stresogenna od parasolki.
Udało mi się ją nawet przyłożyć do klaczy i ją nią głaskać.

Postanowiłam jednak na tym skończyć, bo za dużo emocji na raz to też niedobrze.

Puściłam ją na pastwisko do koni, które przywitała aż nadmiar entuzjastycznie.
Zachichotałam.

Ja niedobra... Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cuxa dnia Nie 20:46, 07 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
Cuxa
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 12:03, 22 Maj 2011 Powrót do góry


Dołączył: 08 Maj 2011

Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska

Postanowiłam dalej pomęczyć mojego malca ze straszydłami, więc ponownie wybrałam się na round pen. Na szczęście nikt go nie odwiedzał, bo nie zabrałam sprzętu i dziewczyny by mnie chyba zabiły, jakby to zobaczyły.
Bałaganiara jestem, no co? Embarassed

Haberia wkłusowała na round pen, parskając głośno oraz ukazując swój arabski bukiet. Oprócz wydajności, charakteryzowała się dużą elegancją w kłusie, co zachwycało mnie za każdym razem tak samo. Wyśniłam sobie tego konia do ujeżdżenia. Gdyby jeszcze ona była odrobinę mniej temperamentna...
Naprawdę nie mam pojęcia po kim to ona ma. Jej rodzice byli anielscy.

Kontynuowałyśmy ćwiczenia z odczulaniem na płachtę - tak, by klacz była w stanie spokojnie na niej stanąć, stąpać po niej, bym mogła swobodnie nałożyć ją na nią, a nawet zakryć jej oczy i wciągnąc ją na uszy.
Początkowo klacz wcale nie była taka ugodowa, łatwo się "napalała" i mimo, że stała, czekała, to wcale nie była spokojna. Szukała okazji. Jak kończyłam, młoda ponownie robiła wielkie oczy, nadymała się i wszystko było dla niej równie ekscytujące i nowe co przed chwilą.
Jej wścibskość, ciekawość i być może zatracony instynkt zachowawczy nie sprawiały, że klacz uciekała. Ona czekała na rozwój wypadków. Była gotowa do ruszenia, gdyby coś się zadziało.
Chciałam, by mi całkowicie zaufała. Nie uciekała, gdy zdarzy się coś niespodziewanego, co zaskoczy mnie i ją.

Klacz pozwalała mi na swobodne manipulowanie płachtą wokół niej, na niej, szeleszczenie ją, oplatanie. Znosiła to jak księżniczka. Niecierpliwie, ale do końca.
Dalej bawiłyśmy się z parasolką. Na wystawach, zawodach takie rzeczy będą nas otaczać - wystarczy, że spadnie trochę deszczu.
Haberia musiała "wytrzymać" poruszanie się obok mnie, gdy trzymałam parasolkę, machałam nią, trzymałam ją nad nią, pod nią, za nią. Musiała także zachować spokój, gdy zamykałam oraz automatycznie otwierałam parasolkę. Nie obyło się bez paniki na początku, jednak klaczka jest naprawdę naiwna i łatwo daje się do czegoś przekonać... Jak i pewnie zniechęcić.
Kolejny był sprey. Jest lato - na razie przez deszcze owady odpuszczają, ale już wkrótce wrócą ukropy. Na dźwięk spreyu klacz początkowo nie miała pojęcia skąd ten odgłos pochodzi. Była napięta jak struna, a mimo to nie zareagowała na wodę, którą popsikałam jej łopatkę. Powtórzyłam. Habka zlokalizowała źródło tego dziwnego hałasu i nafukała się. Popatrzyła na mnie niezrozumiałym wzrokiem, jednakże dała mi kontynuować.
byłam w stanie popryskać ją po całym ciele, a jej jedyną reakcją było zniecierpliwienie... nudą.

Postanowiłam rozwiać jej znudzenie, wprowadzając do zabawy piłkę. Konie z reguły lubią ten element. Haberia jednak nie wykazała wielkiego zainteresowania. Po prostu zaczęła biegać i przeskakiwać przez drąg lub luźno porzuconą płachtę, rżeć, wyraźnie sygnalizując mi, że chce wracać do koni.


taaak. Mój koń był cholernie socjalny. Wróciłyśmy. Sesję mogę uznać za udaną.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cuxa dnia Nie 20:46, 07 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Haberia / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare