Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Destiny Pensjonariusz
|
Wysłany:
Nie 13:37, 08 Maj 2011 |
|
|
Dołączył: 02 Kwi 2011
Posty: 72 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
W szalonym biegu wpadłam do Ahory, gdzie czekał mnie trening na... ARABCE! Jak ja dawno nie obcowałam z tą rasą...
Pięknie ruszająca się klacz czekała na mnie grzecznie na wybiegu, więc porwałam uwiąz i poszłam po nią. Destiny podeszła do mnie, kiedy zobaczyła coś ruszającego się po wybiegu. Przypięłam karabińczyk i poszłyśmy do stajni. Postawiłam ją na korytarzu i czmychnęłam po sprzęt.
Klaczka jest filigranowa, więc i taki sprzęt wynajdnęłam. A właściwie to nie ja, bo to Destiny zakupiła jej małe owijeczki, ogłowie i siodełko. Wszystko to wytargałam z siodlarni i położyłam obok konika. Wróciłam się po szczotki, których oczywiście zapomniałam.
Zaczęłam standardowo od czyszczenia. Przebiegło sprawnie, klaczka miała już ładne, krótkie futerko, które aż przyjemnie się czyściło.
Tak więc czyszczenie było szybkie i bezbolesne, po czym nastąpiło szybkie i dość łatwe siodłanie, jednak klaczka miała ochotę się trochę pokręcić i miałam problem z zapięciem popręgu, a przy ogłowiu podrzucała łebkiem. Obie czynności wykonywałam delikatnie i spokojnie.
Na nogi nawinęłam klaczce owijki i wyszłyśmy przed stajnię. Tam podciągnęłam popręg, zluzowałam strzemiona i wsiadłam. Destiny ruszyła do przodu, po czym cofnęła się, kiedy ściągnęłam wodze. Zdziwiło mnie to, ale również przypomniało, że klaczka jest bardzo delikatna w pyszczku.
Wjechałyśmy na padok, gdzie rozpoczęłyśmy trening.
Jak zwykle, standardowo, rozgrzewka w stępie. Arabka słabo mi się gięła, o zebraniu też raczej trudno było rozmawiać. Klacz mocno szła do przodu, lecz z łbem zawieszonym w chmurach. Rozwalona, na zakrętach udawała, że coś ją bardzo interesuje i wyczyniała chody boczne, a kiedy próbowałam ją wyprostować, stawała, zaczynała się cofać i próbowała wspinać. Jednak już po kilkunastu minutach doszłyśmy do porozumienia. Prowadziłam klacz na lekkim kontakcie, na wolcie, żeby nie prowokować jej dużymi odległościami.
Delikatnie bawiąc się wędzidłem, wypychałam klacz dosiadem na wędzidło, aby chociaż trochę zaangażowała zad i wpadła w kwadrat. Udało mi się to osiągnąć, ponieważ była leciutka w pyszczku, jednak bardziej mi się ganaszowała od ręki niż od dosiadu.
Po kilkudziesięciu kółkach i wielu zmianach kierunku, przeszłyśmy do delikatnego kłusa. Destiny lekko nosiła, była naprawdę wygodna, przy czym znowu zaczęłam mi kombinować z łebkiem, tym razem robiąc zrywy szyją i próbując wyrwać mi wodze z ręki. Za każdym jej takim posunięciem, dostawała mocną łydkę, która mocniej wypychała ją na wędzidło i tym samym powodowało mocniejsze zebranie. Klacz na niezbyt małej wolcie szła prawie kwadratowa.
Gdy poczułam już, że arabka uspokoiła się, pozwoliłam sobie na zrobienie pełnego koła. Klacz faktycznie już straciła nadmiary energii i szła bardzo posłusznie.
Na całym placu wykonywałyśmy proste figury – ósemki, wolty, serpentyny i półwolty, co jakiś czas dodając skrócenia ujeżdżalni i zmiany kierunku po przekątnej lub przez połowę ujeżdżali – zarówno przez poziomą jak i pionową linię.
Po dłuższym kłusie przeszłyśmy do stępa. Klacz chciała sobie wyciągnąć szyję poprzez wyrwanie mi wodzy, jednak nie dałam jej i mocniej zadziałałam dosiadem. Klacz zakłusowała, ale przytrzymałam ją. Zebrała się i grzecznie żuła wędzidło. I tak miało być.
Gdy chwilę odpoczęła, zebrałam ją dokładnie, podstawiłam i ruszyłam kłusem ćwiczebnym, pracując mocno dosiadem. Klacz myślała, że to już galop i przyspieszała, lecz ja ją cierpliwie przytrzymywałam. Po kilku minutach zatrzymałam ją z kłusa na prostej. Jak się można było spodziewać, klacz nie miała na to ochoty i szarpnęła się do przodu, jednak udało mi się nad nią zapanować i zatrzymać. Stanęła rozwalona i z łbem wysoko w chmurach. Ruszyłam więc lekko od łydki kłusem i zebrałam ją. Gdy już wyprowadziłam ją w takim stanie na prostą, zatrzymałam po raz kolejny. Tym razem mocniej wypchnęłam na wędzidło i w ten sposób zatrzymałam. Poklepałam ją, gdyż zatrzymała się bardzo ładnie.
Ruszyłyśmy stępem. Gdy wchodziłyśmy w zakręt zakłusowałam, a po tym pojechałam woltę i na niej zostałam. Kiedy znalazłyśmy się przy zakręcie, przy którym zakłusowałyśmy, ruszyłyśmy galopem. Arabka zagalopowała na dobrą nogę, więc tylko pilnowałam, żeby mi się nie rozpadła z zebrania, do czego miała predyspozycje. Jej galop może i był wygodny ale bardzo szybki i mało miarowy. Należałoby nad tym popracować.
Zmieniłyśmy kierunek po czterech woltach, na druga nogę również ładnie poszła. Przeszłyśmy do kłusa, gdzie pilnowałam, aby nie była rozciągnięta. Udało się. Nie rozpadła się i mogłyśmy przejść do żucia z ręki.
Wjechałyśmy na inną woltę, dla urozmaicenia i zaczęłam anglezować. Pilnowałam, aby tempo było spokojne, ale energiczne i równe. Klacz, gdy zaczęłam ją prosić o wyciągnięcie szyi zrozumiała to i zaczęła, żując wędzidło, schodzić z główką. Gdy już nosem właściwie jeździła po ziemi, zaczęłam zbierać wodzę. Krótki bunt skwitowałam mocniejszą łydką i zebrałam wodzę. Wykonałyśmy to ćwiczenie kilka razy, na prawą, jak i na lewą stronę.
Uznałam, że było to dobre rozkłusowanie i przeszłyśmy do stępa. Odpuściłam na pysku, jednak ciągle pozostawiałam ją sobie w lekkim kontakcie.
Rozstępowałam klaczkę, która doprosiła się ode mnie kilka centymetrów dłuższej wodzy. Poklepałam ją i wyjechałam z placu przed stajnię. Tam zsiadłam, zawinęłam strzemiona i poszłam do stajni.
W boksie rozsiodłałam klacz i zdjęłam ochraniacze. W nagrodę za dobre sprawowanie dostała kawałek marchewki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Destiny dnia Czw 17:44, 09 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|