Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Chocky Pensjonariusz
|
Wysłany:
Nie 14:12, 24 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
To już dzisiaj. Lady Cinnabar coraz częściej pokazywała nam, mnie i Deidre, że poród zacznie się niebawem. Coraz częściej była nerwowa, przechadzała się po boksie i pokładała w bezpiecznym miejscu, ale tylko po to, by zaraz wstać na nowo i powtórzyć rytuał. Niejednokrotnie spotykałam jej właścicielkę w boksie, klęczącą przy arabce i głaszcząc po lśniącej sierści, szepczącej uspokajająco. Okolice krzyża "zapadły się", brzuch znacznie się powiększył, a wymiona nabrzmiały, produkując pierwsze krople siary...
Późnym popołudniem podjechałam pod stajnie na Arizonie, głaszcząc ją wierzchem dłoni po łopatce i zeskoczyłam z jej grzbietu. Zdjęłam wodze z szyi, prowadząc ją korytarzem wprost do boksu, który przygotowany został dla mnie przez dziewczyny w razie potrzeby. Zdjęłam z jej nóg ochraniacze, rozsiodłałam i rozkiełznałam. Przeczyściłam szczotką grzbiet i podsunęłam pod chrapy plasterek marchewki. Blondyna schrupała smakołyka ze smakiem, a ja nie mogłam się oprzeć aby nie ucałować jej w nos. Kuc zajął się skubaniem siana, więc mogłam śmiało ruszyć na poszukiwania Deica. Znalazłam ją w pokoju socjalnym, dyskutującą z Arryją. Przywitałam się z dziewczynami i poprosiłam brunetkę, byśmy zerknęły do Lady Cinnabar.
- Jasne, chodźmy - Zgodziła się entuzjastycznie, idąc energicznym krokiem. W boksie zastałyśmy siwą leżącą na samym środku, co chwila spoglądającą na swój brzuch. Jej boki były spocone, a ta widząc zainteresowanie podniosła się z cichym jękiem na nogi, znowu maszerując dzielnie i o dziwo, chowając uszyska w gęstej grzywie.
- Cholera! To już dzisiaj! - Mruknęłam, sama nie wiedząc czy jestem przerażona, czy też bardziej szczęśliwa. Trochę pobladłam, a moja towarzyszka nie traciła determinacji. Weszła do jej boksu, zaczęła spokojnie przemawiać i masować jej grzbiet. Ta zaś, od razu się uspokoiła. Po chwili zostawiłyśmy ją i udałyśmy się szykować rzeczy potrzebne do porodu jak i dla nas, planowałyśmy spać na balach siana i co chwila obserwować klaczkę. Póki w stajni się nie ściemniło, a na dworze nie zapanowała noc, Cinna nie zamierzała wydać na świat mojej Lithium. Siedziałyśmy więc w spokoju na sianie, rozmawiając i zajadając się popcornem. Okryłam się szczelniej kocem, opowiadając o mojej Arizonie i śmiejąc się z historii o Little Bicie. Było już po północy, postanowiłyśmy więc zaglądać do koni na "dyżury". Zasnęłam, zmęczona dniem a Deidre siedziała w siodlarni, na przeciw jej boksu, szykując się w razie potrzeby. Po godzinie 3 nad ranem. Wstałam, nie wiedząc gdzie podziała się moja towarzyszka. Opuściłam pomieszczenie, idąc w stronę korytarza. Zastałam Deidre...śpiącą w najlepsze!
- Dei! - Szepnęłam, klaszcząc w dłonie. Dziewczyna otworzyła szybko oczy, łapiąc się dłonią za głowę.
- O nie! Przepraszam, Chocky! - Mruknęła ze współczuciem w głosie i pędem ruszyłyśmy do boksu arabeski. Nie chcecie wiedzieć, jaką miałam minę gdy tuż koło filigranowego ciała klaczy znajdowała się mały, gniady źrebak z pięknym malowaniem na pyszczku. W przypływie emocji przytuliłam Deidre, pozwalając jej wsunąć się do boksu i zerknąć, czy z malutką Lithium wszystko w porządku. Sprawdziła, czy może swobodnie oddychać, czy w pyszczku nie ma żadnych deformacji. Pogładziła spocony bok matki dłonią, gdy ta zdenerwowała się jej obecnością. Zaraz szybko wyszła, a my obserwowałyśmy jak Lady wydala łożysko; usunęłyśmy je. Lady Cinnabar z czułością puknęła nosem czoło mojej nowej podopiecznej, zaraz wysuwając różowy jęzor i przesuwając nim po jej ganaszu. Szybko się otrząsnęła i wstała, zachęcając swoją córkę do powtórzenia kroku. Zachęcająco pchnęła ją chrapami a grzbiet, a ta szarpnęła główką ku górze. Uniosła zad ku górze, próbując podtrzymać się na nienaturalnie długich i suchych nóżkach, jednak nie udało się i ponownie znalazła się na słomie. Gniadoszka zdecydowanie była sfrustrowana swoją nieporadnością i ponownie, raz po raz, próbowała utrzymać się w pionie. Po kilku próbach udało się, a mała stała chwiejnie, spoglądając na nas z uszkami rozjechanymi na boki. Puszysty ogonek bujał się na boki, a sama Lith postawiła pierwsze kroki w stronę matki, która dzielnie ją asekurowała. Złapała wymię, pożywiając się siarą coby już w pierwszy dzień móc wydalić smółkę. Opierałam się o krawędź boksu, obserwując jak maluszek nabiera wprawy w stawianiu kroków i śmiało ociera łebkiem o łopatkę mamy. W tym całym zaskoczeniu, nie zauważyłyśmy że zrobił się ranek i Maks wszedł do stajni.
- Jaka cudowna! - Zachwycił się, widząc moją nową podopieczną. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, a Dei i stajenny oznajmili, że muszą przygotować jedzenie dla pozostałych koni. Ja zostałam, obserwować konia, z którym związane będzie dobre kilkanaście lat mojego życia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chocky dnia Wto 23:41, 10 Sty 2012, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|