Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
12.01.2013r. - starty z bramek z Zanzarą

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sun Dancer [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Sob 21:31, 12 Sty 2013 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Razem z Dejem zaplanowałyśmy 'tydzień treningów' dla naszych ścigaczy. xd Oba od dość dawna stały, więc stwierdziłyśmy, że trza zebrać dupy w troki i ruszyć zarówno siebie jak i koniałki.

Polazłyśmy do stajni gdy było jeszcze jasno i w miarę ciepło. Od razu poszłyśmy do siodlarni po sprzęt i szczoty, a potem rozeszłyśmy się do swoich rumaków.
Sun, jak to Sun, kłapnął na mnie zębami, dając tym samym znać, że o czymś zapomniałam. >> Rzuciłam w jego stronę marchewką, a ten złapał ją w locie, niczym... pies frisbee. Westchnęłam, kręcąc głową i wbiłam do boksu, po czym zaczęłam czyścić rudziszona.
Szybko się z nim uporałam i sprawnie założyłam mu sprzęcior. Wyprowadziłam ogierasa z boksu i wyszłam razem z nim przed stajnię. Na miejscu, czekając na Deja, założyłam sobie kask i rękawiczki, a potem ustawiłam sobie strzemiona.
Dejozaur niedługo po tym do mnie przybył, razem z Zanzarą. Sun wyciągnął do nich szyję, żeby przywitać się z klaczą i/lub wyżebrać marchewkę od Deja i/lub upier... odgryźć Dejowi głowę i/lub użreć klacz. Niestety nie dane mu było zrobić żadnej z tych rzeczy, bo to Zanzara pierwsza dziabnęła go w ucho, po czym radośnie pisnęła i odskoczyła w tył. Dancer kwiknął z dezaprobatą i odrzucił głowę do tyłu. Spojrzał z fochem na klacz, a później przeniósł swój dwukolorowy wzrok na mnie. Zdawało się, że chciał powiedzieć "Ejno mamoooo, powiedz jej coś! :C". Wzruszyłam tylko ramionami w odpowiedzi i wybuchnęłam śmiechem, a pan Marchewka parsknął ze zdenerwowaniem i obrócił się szybko, pociągając mnie za sobą. Wylądowałam na śniegu, cały czas się śmiejąc. Wtedy również Dei zaczęła brechtać, a Zanzara spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Sun natomiast skorzystał z okazji i spitolił... daleko, jak najdalej od Zanzy. Dejc chciała go gonić, ale ja tylko machnęłam ręką, stwierdzając, że pewnie i tak zaraz wróci, bo się dzieciak będzie bał.
Gdy wstałam i zaczęłam otrzepywać się ze śniegu, zobaczyłam Adama, który prowadził poirytowanego Suniszcza. Znowu zaczęłam się śmiać, a Dancer zarżał gniewnie w stronę klaczy. Dobry początek kilku dni wspólnych treningów, nie ma co. XD
- Widzę, że macie fun - powiedział chłopak i uniósł jedną brew, spoglądając to na mnie to na Deidre.
- Cichutko! - wydusiłam ze śmiechem i podeszłam do niego, by wziąć konia w swoje łapki. >3 Adam poklepał rudego na pożegnanie i wzruszył ramionami, po czym odwrócił się i poszedł robić swoje (nie, to wcale nie brzmi dwuznacznie 8DD).
- To co, idziemy? - spytałam Deja, a ta kiwnęła ochoczo głową. Przez cały ten czas ogarnęła siebie i sprzęt, więc od razu mogłyśmy skierować się na tor.

Gdy doszłyśmy na miejsce, wskoczyłyśmy sprawnie na swoje czterokopytne i zaczęłyśmy sprawną rozgrzewkę.
Na początek obie rozstępowywałyśmy koniszcze. Kilka wolt, ósemek i serpentyn. Sun stępował z położonymi płasko uszami, co chwilę przyspieszał i kłapał zębami w stronę Zanzy. Trzymałam go na wodzach tak mocno, że cały czas się wyryjał. x.x No kurdełe no, nie umiem go za nic ogarnąć podczas stępa. >> Siwa klacz Deja pracowała we względnym skupieniu i spokoju. Od czasu do czasu łypała gniewnie okiem w stronę rudego, jednak poza tym zaprzestała swoich zaczepek. Dei natomiast starała się urozmaicać jej rozgrzewkę tak, żeby siwa zbyt szybko się nie znudziła.
Po kilkunastu minutach postanowiłyśmy przejść do kłusa. Dejc lekko dał znać Zanzarze o przyspieszeniu tempa, a ona od razu posłuchała i płynnie zakłusowała. Sun widząc, że klacz przyspiesza, również wypruł przed siebie. Jak zwykle ledwo utrzymałam się w siodle, ale generalnie było lepiej niż ostatnim razem. Dei spokojnie sobie jechała na klaczy, która miała płynny i miękki kłus, a ja obijałam dupę podczas wybijającego do nieba chodu ogiera. Przekłusowałyśmy kilkadziesiąt metrów, po czym zawróciłyśmy i porobiłyśmy znowu różne akrobacje i salta mortale, y'know. Sun dość fajnie się zginał podczas ósemek, natomiast beznadziejnie wychodziły mu serpentyny. Zanza też nieźle sobie radziła, przy czym jej również serpentyny nie sprawiały trudności.
Wreszcie stwierdziłyśmy, że czas na krótki galop, zanim zaczniemy trening właściwy. Przeszłam na moment do stępa i poprawiłam strzemiona, które mi się poprzestawiały podczas tego męczącego kłusa, a Dei ogarnęła wodze, żeby łatwiej jej było utrzymać swoją klacz. Wreszcie dałyśmy koniom sygnał do galopu. Zanza wypruła przed siebie z zadowoleniem, a Sun przeszedł do dość spokojnego galopu. Widząc jednak, że klacz go wyprzedza, prychnął głośno i przycisnął uszy do potylicy. Już teraz widział w niej konkurencję, więc zaczął ją gonić z zamiarem wyprzedzenia i wygrania. Zrobiłam facepalm, nie używając rąk, bo trzymałam nimi wodze. xDD Dejcu również zawiodła się na swojej kobyle i starała się ją trochę powstrzymać. Po kilku próbach udało mi się nieco ostudzić zapał mojego ścigacza, a chwilę później również Dei opanowała Zanzarę. Przegalopowałyśmy jeszcze kawałek we względnym spokoju, po czym wróciłyśmy na start, żeby przećwiczyć ten nieszczęsny start. Szybko jednak zorientowałyśmy się, że nie wzięłyśmy pomocników. :c Wydobyłam telefon z kieszeni i zafoniłam do Adama. Zanim chłopak do nas przywędrował, my zdążyłyśmy sobie jeszcze trochę postępować.

Po kilku minutach na tor przybył Adam wraz z Maksem. Stanęli sobie przed ogrodzeniem i z zadowoleniem sobie paczyli.
- Bierzcie się do roboty, a nie... - fuknęła Dei i ustawiła Zanzę na linii startu. Zachichotałam i dołączyłam do niej, stwierdziłyśmy bowiem, że najpierw wystartujemy na sucho, bez bramek, jedynie z sygnałem od facetów.
- Ale z Was dupeczki! - krzyknął radośnie Maks, a Adam trzepnął go w ramię z miną w stylu "Shut the fuck up!". - Mówiłem o Deju i Zanzie. - prychnął blondyn.
- Dzieciaki, bo konie nam się tu niepokoją, meh - powiedziałam zniecierpliwiona, gdy już opanowałam śmiech.
- Dobra, no dobra, ju... Przygotujcie się i na sygnał ruszacie - powiedział Adam.
- Jaki sygnał? - zapytała mnie cicho Dei, na co wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się.
Gdy po chwili usłyszałyśmy jakiś... nieokreślony dźwięk, spojrzałyśmy po sobie krótko, po czym stwierdziłyśmy, że chyba właśnie to był owy sygnał do startu. Konie niespokojnie poruszyły się pod nami, a my wybuchnęłyśmy śmiechem. Przeniosłyśmy wzrok na facetów, którzy załamani stali przy płocie i ukrywali twarze w dłoniach.
- Na. Sygnał. Startujecie. Kminicie? - wytłumaczył Maks łopatologicznie.
- Nie no. Znaczy tak. Generalnie to tak - odparłam lekkim tonem.
- Tylko, że powinniście nas oświecić jaki jest ten sygnał. - Dei uzupełniła moją wypowiedź i zaczęła brechtać. Właściwie to nie wiem z czego miałyśmy bekę. Zaistniała sytuacja nie była aż tak śmieszna, żeby mieć z niej nieustającą pompę. Chyba po prostu ktoś nam wpuścił rano gazu rozweselającego do stajni. xd
W każdym razie, jeszcze raz spróbowałyśmy tego startu. Tym razem, gdy tylko usłyszałyśmy nasz superhipermega sygnał, świsnęłyśmy równocześnie palcatami nad zadkami naszych koni. Sun wypruł przed siebie, patrząc co chwilę do tyłu, na Zanzarę, by przekonać się, że została w tyle. Zanza nie pozostawała jednak dłużna, bo szybko zrównała się z rudym. I cichutko, że ona zazwyczaj jest na dead laście, cichutko! Dzisiejszy trening był wyjątkowy. XDD
Zwolniłyśmy do stępa i zawróciłyśmy, klepiąc kuniska, które mimo wszystko nadal chciały się ścigać. Sun prychnął z dezaprobatą i szarpnął głową w przeciwnym kierunku. Zanzik dumnie kroczyła przodem, bo właściwie to wygrała ten krótki pojedynek. Marchewa natomiast chciał rozegrać tę bitwę jeszcze raz, by pokazać klaczy, że też potrafi!
Adam i Maks wprowadzili nasze angliki do bramek i zamknęli je, po czym wrócili na swoje miejsca na Loży Szyderców. xD Sun kłapnął paszczą w kierunku Zanzy, a ona odpowiedziała dzikim kwiknięciem i położeniem uszu. Postarałam się przywołać Dancer'a do porządku i chyba mi się to udało, przynajmniej tymczasowo. Nagle rozległ się dzwonek i bramki otwarły się. Palcaty poszły w ruch, bo konie się trochę zapomniały. Mimo to, porządnie wystartowały i cwałowały obok siebie łeb w łeb. Nie chodziło nam o ściganie się, więc po chwili zwolniłyśmy, by jeszcze raz wjechać do bramek.
Iii wszystko od nowa, wprowadzanie, zamykanie, uspokajanie. Później dzwonek, otwarcie bramek i heja, jedziem z tym koksem! Sun prychnął z wysiłku, bo tym razem dał z siebie wszystko i wystartował niemalże od razu po otworzeniu bramek. Zanzara wystartowała nieco później, jednak dla niej to i tak nie robi zbytniej różnicy podczas wyścigów. Pochwaliłyśmy konie i zwolniłyśmy do stępa. Dałyśmy im chwilę odpocząć, jednak widząc, że nadal miały sporo siły i, przede wszystkim, chęci do biegania, postanowiłyśmy zrobić sobie mały wyścig, na jakieś 1000m.

Chłopoki ponownie wprowadziły koniska do bramek. Ponownie rozległ się dźwięk dzwonka. Dancer pocwałował przed siebie jak strzała, a ja poklepałam go po szyi, bo byłam dumna z dzieciaka - nawet nie musiałam mu przypominać bacikiem o konieczności wystartowania. Zanzara tym razem trzymała się bardziej z tyłu, mimo, że jej start również był doskonały - wystrzeliła z bramki w odpowiednim dla siebie momencie i teraz mogła zachować swoją ulubioną pozycję.
Rudy był widocznie zadowolony ze swojego prowadzenia. Postanowiłam jednak z rozmysłem rozłożyć jego siły. Najpierw trochę go popędziłam, by między nim a klaczą powstał pewien dystans, w końcu siwa cały czas siedziała nam na ogonie. Gdy już trochę nas dzieliło, przytrzymałam nieco Sun'a, by zwolnił i uspokoił się. Dei na Zanzarze również obmyślała jakiś chytry plan, jednak ciężko było mi cokolwiek wyczytać z jej twarzy, gdy na moment się odwróciłam. Uśmiechnęłam się lekko, sama do siebie, bo lubiłam nasze wspólne treningi. Rozrywka razem z rywalizacją, zabawa razem z treningiem, no niewątpliwie był to dla nas fun. : D
Powoli zbliżaliśmy się do końca, więc zacmokałam cicho do ucha Dancing'a i musnęłam palcatem jego zad. Sun prychnął i przyspieszył nieznacznie, by potem z każdym krokiem nabierać prędkości. Dei również docisnęła pedał gazu, a przyspieszenie Zanzy wynosiło chyba cztery sekundy do setki, niemalże jak Chevrolet Corvette ZR1. o; Oczy prawie wypadły mi z orbit gdy to zobaczyłam. Z każdą kolejną chwilą, bo sekundy to na pewno nie było, siwa była coraz bliżej nas. Dancer wyciągnął się tak bardzo jak tylko mógł, gdy kątem oka zobaczył, że klacz ponownie łykała nasz kurz.
Chwilę później dziewczęta zaczęły wyprzedzać nas z prawej, więc ponownie zacmokałam do Dancer'a i poklepałam go zachęcająco po wilgotnej szyi.
Przecięliśmy 'linię mety' niemal w tym samym momencie, jednak to Suniszcz wygrał długością szyi. <333 Zwolniliśmy do stępa i wyklepałyśmy kunie za wsze czasy.
- Zajebongo, panie Marchewo! - wykrzyknęłam dumna z rudego.
- Ehuehueuheh, dawałyśmy Wam foooryy - powiedziała Dei z wyszczerzem, głaszcząc Zanzę po łopatce.
- Jasne, jasne, i tak Ci nie wierzę. - zaśmiałam się, kierując koniałka w stronę wyjścia.
Gdy dojechałyśmy do chłoptasiów, Adam z zacieszem pochwalił swojego ulubieńca, czyt. Sun'a, za doskonały wyścig. Mnie to oczywiście nie należą się żadne gratulacje, a jak. >> Maks udawał, że obraził się na Deja, bo ta przegrała. Generalnie jak zawsze było śmiesznie, wesoło i sympatycznie. Zeskoczyłam z rudziszona i puściłam jego wodze, bo wiedziałam, że teraz i tak nie ucieknie daleko. Chciałam go pogłaskać i pochwalić raz jeszcze, ale ta wredna, dwulicowa, zdradziecka, niekochająca mnie ruda bestia poszła sobie do Adama. x.x Okeeej, zapamiętam to!
Dei również z radością opuściła grzbiet ścigacza. W końcu stanąć na prostej ziemi po treningu wyścigowym to najwspanialszy moment na świecie. No i wreszcie, całą szóstką, wróciliśmy piechotą do stajni.

W boksach rozsiodłałyśmy konie, wyczyściłyśmy je, dałyśmy im suprajzy (DUŻO MARCHEWEK DLA SUN'A, LOL), wymasowałyśmy i przykryłyśmy derkami, żeby nie zachorowały, mysie pysie (Jeśli to czytasz, Dancer, to pamiętaj, że i tak Cię już nie kocham, nawet jeśli sprawiam takie pozory. x_x To tylko tak na pokaz, żeby nie myśleli, że jestem wyrodną właścicielką i takie tam).
Później poszliśmy sobie do domku, wszamaliśmy jakieś dobre zapiekanki i... zajęliśmy się własnymi sprawami. >333


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tiara dnia Nie 2:23, 13 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sun Dancer [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare