Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
16.01.2013r. - 1800m z Zanzarą

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sun Dancer [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 16:13, 21 Sty 2013 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Dzisiaj ostatni dzień naszego super tygodnia treningów. To znaczy przed nami jeszcze teren, ale to już nie liczy się jako trening. XD Tak więc udałam się do stajni, by o umówionej porze stawić się przed nią i razem z Dejcem i jej siwą kobyłą powędrować na tor. Wbiłam do siodlarni, wzięłam w łapky co potrzebne (nie zapominając o marcheffce), a nastepnie skierowałam się do boksu rudziszona. Rzuciłam mu marchewkę, niczym padlinę lwom w zoo, trolol, a później weszłam do środka, by zacząć czyścić konia. Pokiziałam go jeszcze po chrapkach, a dwukolorowe oczy zeskanowały całą moją sylwetkę, jakby w poszukiwaniu dodatkowych marchewek, czy coś. Czyszcząc ogiera, powiedziałam mu, że po treningu dostanie kolejną, bo nie mogę go zbytnio rozpieszczać. Kto to widział dwie marchewki z rana?! Gdy konio był już wyczyszczony i osiodłany, wyszłam przed stajnię i posprawdzałam wszystko co było do sprawdzania, a po chwili dołączyła do mnie Dejka z Zanzarą. Sun zarżał gardłowo, niby na powitanie, niby z fochem, ciężko stwierdzić. Przez pierwsze kilka dni był nieziemsko obrażony na siwą, ale kto wie, może zaczyna się do niej przekonywać? W sumie ta opcja wyszłaby nam na dobre, w końcu pojutrze mamy jechać razem w teren, a wrogo nastawione do siebie konie nie będą stwarzały przyjemnej atmosfery. No ale nevermind. Wspięłyśmy się na konie i względnie spokojnym stępikiem pojechałyśmy na tor.

Na miejscu zarządziłyśmy indywidualną rozgrzewkę, coby ścigacze nie zaczęły rywalizować i mogły rozgrzać się w generalnym spokoju i skupieniu. Dejcza pojechała kłusem dookoła toru, utrzymując siwą w umiarkowanym tempie. Nie pozwoliła jej zagalopowywać, z czego Zanza była widocznie niezadowolona, bo prychała ze zniecierpliwieniem i zarzucała głową od czasu do czasu. Ja natomiast zaczęłam robić duże koła w najszerszym miejscu toru. Chciałam, żeby rudy skupił się całkowicie na sobie i swojej technice, a nie na tym, by prześcignąć klacz. O dziwo, Sun pracował dzisiaj bez zarzutów, całkiem możliwe, że to właśnie dlatego, iż Zanza znajdowała się na przeciwnym końcu toru. W każdym razie, pochwaliłam ogiera za to, że nie caplował, nie wyrywał do galopu, ani nie rozdziawiał japy na każdym kroku.
Gdy Dei z Zanzarą znalazły się obok nas, ruszyłam kłusem dookoła toru, a dziewczyny zostały na naszym dawnym miejscu. Jednym słowem, zamieniłyśmy się miejscami (no dobra, to trzy słowa, ale who cares). Rudy trochę się podekscytował wyjechaniem na tor i zaczął napierać na wędzidło, jednak nie miałam z nim większych problemów. W miarę sprawnie przywołałam go do porządku i w mniej więcej równym tempie pokonaliśmy całe okrążenie. Dei z Zanzarą w tym czasie kręciły wolty, serpentyny i ósemki, pracując nad wygięciami i innymi technicznymi pierdółkami.

Wreszcie mogłyśmy ustawić się na linii startu, by sprawdzić konie na dłuższym dystansie, a także trochę się pościgać. Odliczyłyśmy sobie z Dejcem trzy, dwa, jeden, SZTART i... wysztartowałyśmy. :DDDDDDDD Popędziłam Sun'a lekkim przyłożeniem palcata i zachęcającym cmokaniem do ucha. Rudy ruszył galopem od razu ze stój, więc pochwaliłam go, klepiąc po szyi. Zanzara ze spokojem wystartowała w odpowiednim dla siebie momencie i biegła tuż za nami. Narzucaliśmy co prawda tempo, jednak siwa radziła sobie doskonale i nie odstępowała nas na krok, cały czas siedząc ogierowi na ogonie, co niezwykle go irytowało, a także podjudzało do szybszego biegu. Nie pozwoliłam mu się jednak zbytnio zapędzać, w końcu co za dużo to niezdrowo, poza tym ni mo sensu się tak napalać, toż to ino trening jest. Ostudziłam nieco jego folblucie zapędy i żądze, stopując go półparadami itepe. Gdy wreszcie uspokoił wariata i wyrównał tempo, galopowaliśmy bez żadnych problemów i sprzeczek po prostej. Od czasu do czasu musiałam przypominać ogierowi o tym, że to jednak jest trening, soł musi się trochę przyłożyć. Cmokałam do niego, dokładałam łydki i inne takie, jednak nie używałam palcata. Konio miał się sam nauczyć dostosowywać tempo do swoich możliwości, a palcatem tylko bym go drażniła. Po tysiącu pokonanych przez nas metrów Sun prychnął ze zmęczenia, a ja tylko poklepałam go po szyi i powiedziałam "Spoko młody, jeszcze tylko osiem stów, dasz radę". Rudy zebrał się w sobie i postawił na moment uszy, po czym lekko przyspieszył krok. Zanzara cały czas nas goniła, nie dając ani chwili wytchnienia. Pięćset metrów do końca, siwa parsknęła i zwiększyła obroty, a Sun łypnął tylko na nią okiem i wyciągnął się jak struna, by móc cwałować jak najszybciej potrafił. Klacz biegła szybko i, co najgorsze, cały czas przyspieszała. Dancer wydawał się być stuprocentowo zmotywowany do podwyższenia tempa i tak też uczynił. Zacmokałam do niego zachęcająco, nie używając bata do poganiania go. Trzysta metrów do końca, Zanzara idzie łeb w łeb z rudym. Dwieście metrów, ogier wyprzedza klacz o długość szyi. Zacmokałam do rudego ucha raz jeszcze, a Sun po raz ostatni prychnął i wydłużył krok. Głowa siwej znajdowała się znowu za rudym, co jeszcze bardziej zachęciło klacz do wysiłku. Sto metrów, klacz przyspiesza ostatni raz, pięćdziesiąt metrów, głowa siwej na wysokości słabizny ogiera. Trzydzieści metrów, Zanzara już jest w połowie brzucha Dancer'a. I wreszcie... KONIEC! Rudy wygrał długością szyi, w ostatnich dwudziestu metrach klacz przyspieszyła na tyle, by zrównać się z łopatkami rudziszona. Przeszłyśmy do spokojnego galopu, a Sun prychnął przyjaznym tonem do Zanzy, jakby okazując jej, WRESZCIE, szacunek. Zwolniłyśmy do kłusa, a potem stopniowo do stępa. Siwka parsknęła w odpowiedzi, po czym skubnęła ogiera w szyję, a my z Dejem zapiszczałyśmy z zachwytu.

Konie były wyraźnie zmęczone, więc stępowałyśmy przez około piętnaście minut. Po tym czasie oba rumaki były już suche, a ilość ich oddechów znacznie się zmniejszyła. Zeszłyśmy na ziemię i z buta wróciłyśmy do stajni. Tam ogarnęłyśmy konie, wymiziałyśmy, wyczyściłyśmy itepe, a później udałyśmy się na błogi spoczynek i... odpoczynek dla naszych zmęczonych nóg i dupencji. xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tiara dnia Wto 23:55, 09 Lip 2013, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sun Dancer [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare