Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ev Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 21:21, 06 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2011
Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyszłam do stajni w świetnym chumorze. Nareszcie wyszło zza chmur słońce i mogłam coś porobić normalnego. O ile z koniem, który nie może się scigać można robić coś normalnego. Uznałam, że coś się wymyśli.
-Jeeeeedup – pierwsze co usłyszałam po przekroczeniu progu to wcale nie było rozpaczliwe kopanie w boks, ale jakiś przeraźliwy wrzask.
Po chwili zorientowałam się do kogo należy i skąd dochodzi. Zamiast więc biec przywitać się ze zrospaczoną klaczą, pognałam w kierunku siodlarni.
Zobaczyłam na środku pomieszczenia ogromny stos bambetli. Jakieś siodła, kantary, poplątane lonże i uwiązy, pourywane wodze, inne tego typu paski, baty...Nigdy nie widziałam tam takiego bałaganu.
Nie bij! Nie bij! Ała! - sterta dziwnie się poruszyła.
Momentalnie doskoczyłam do niej i zaczęłam rozrzucać wszystko na boki.
Gniadu, coś ty znowu narobił?! - wrzeszczałam, żeby mieć pewność, że mnie słyszy.
To nie ja! - krzyknęło z wnętrza kupy i jakiś bat poleciał pod sufit. - To siodła mnie zaatakowały!
Nie ma to jak zostać zabitym przez sprzęt jeździecki.
A żyjesz ty przynajmniej? - spytałam dogrzebując się do dziewczyny.
Umieram – mruknęła wygrzebując się. - Nie chce mi się tego sprzątać... - mruknęła.
Ja też nie mam zamiaru tego ruszać – mruknęłam patrząc na jeszcze większy bajzel. - Ale z chęcią poszłabym na tor – uśmiechnęłam się szeroko.
Gniadek odwzajemnił ten gest i zanurkował napowrót w stertę bambetli. Po chwili rzuciła we mnie jednym ogłowiem, potem drugim, batem i siodłem. Patrzyłam na to jakbym właśnie złapała niewiadomo jakie przedmioty z kosmosu.
Też idziesz? - spytałam rozradowana. Miałam nadzieję, że znowu będę mogła popatrzeć jak ona się ściga.
Jasne, że idziemy – uśmiechnęła się szeroko i wyszłyśmy z siodlarni.
Każda poszła w inną stronę. Gniadoszka pobiegła do biegalni, a ja poczłapałam uspokoić wydzierającą się Samnthę. Kolejna jazda na oklep. Może nie będzie aż tak źle? Usiłowałam sama siebie pocieszyć faktem, że prawdopodobnie już nigdy nie będę biegać. Ale ok, jak na razie trzeba się cieszyć tym co mamy i nie marudzić. Ważne, że w ogóle możemy wychodzic na przejażdżki, a na torze jest naprawdę dużo miejsca i nic się nikomu nie powinno na takim trenoingu lekkim stać.
Zabrałam się więc za czyszczenie.
Wyszłyśmy przed stajnię. Słoneczko grzało i świeciło mi prosto w oczy.
Usłyszałam przeraźliwe rżenie Demona, a Sam zaczęła się wyrywać. O nie, teraz to ja ciebie nie puszczę, pomyślałam zapierając się nogami i mając nadzieję, że kasztanka nie uzna, że fajnie byłoby stanąć sobie dęba i mnie skopać. Przecież to taka świetna zabawa!
Uspokuj się! - warknęłam, patrząc na nią groźnie.
Gniada też skarciła porządnie swojego konia i podeszła do schodków.
Samantha chciała ugryźć go w zad, ale skutecznie jej to uniemożliwiłam. Jakimś cudem udało mi się wdrapać na jej grzbiet, nie mam pojęcia jak to zrobiłam, więc nie pytajcie.
No to jazda – powiedziała z entuzjazmem Gniada i ruszyła stępem.
Od razu poszłam w jej ślady, starając się jechać obok niej, a nie za, bo Sam pewnie by mnie zabiła i siebie przy okazji. Wredota mała.
W zasadzie jechało się spokojnie. Co jakiś czas szarpała łbem, jakby chciała wyrwać mi wodze. Prawdęmówiąc, raz jej się to udało i przy okazji wylądowałam na jej szyi. Ależ się wkurzałam wtedy.
Nagle się zatrzymała. Daję łydki a tu nic. A ta nic sobie ze mnie nie robiąc, skręciła, schyliła się i zaczęła skubać trawkę. Żarłok okropny.
Halo, proszę pani – nachyliłam się tak, żeby chociaż trochę zobaczyć jej łeb. - Pora karmienia min ęła, a teraz jedziemy na trening – warknęłam podnosząc jej łeb do góry i dając porządną łydę. Wyrwała z miejsca szalonym kłusem. Musiałam się nieźle namęczyć, żeby ją zwolnić. Jeszcze coś by mi zrobiła z tymi nogami i w ogóle nie mogłaby już chodzić.
Uspokoiła się. Musiałam zrobić coś w stylu wolty. Na szczęście przestała robić takie numery. Zatrzymała się znowu. Gniada przeszła sobie nawet nie zwracając na mnie uwagi. Dostałam w nogę ogonem, a potem kasztanka trzebnęła łbem, skręciła się i uznała, że bardzo fajnie byłoby pogryźć się w boczek. Kurdę, jak ona to zrobiła?
Odepchnęłam te zębiska usiłujęce wgryźć się w moją łydkę i trzepnęłam ją palcatem. Trochę się buntowała i awanrurowała, aż w końcu uznała, że ze mną nie wygra i spokojnym stępem na długiej wodzy dotarłyśmy na tor.
To dopiero była makabra. Dwa głupole od razu chciałyby się scigać. No bo do czego niby innego służy tor? No tak, ja też nie wiem.
Zaczęłyśmy na piaszczystym, zresztą jak zwykle. Korzystając z dużej ilości miejsca, postanowiłam porobić trochę wolt. Owszem, mogłam sobie postępować naokoło toru, ale to jakoś tak nudno i pewnie zajęłoby mi to wieki. Przyzwyczajona jestem do robienia okrążeń w pełnym galopie przechodzącym do cwału, a nie stępując jak krowa na pastwisku.
Dawałam na zmianę łydki i podnosiłam do góry raz jedną, raz drugą piętę. Chciałam trochę obudzić klacz, jakby nie była wystarczająco żywiołowa dzsiaj. Złapałam z nią dobry kontakt i w końcu zaczęła się mniej więcej słuchać. Skręt w lewo. Miałam zamiar zrobić woltę, ale coś się nie udało i w połowie koła Sam się zatrzymała, wyciągnęła przed siebie nóżkę i zaczęła się drapać. Cierpliwość bramą sukcesu, powtarzałam sobie w duchu. Potem już spokojnie zakończyła kółeczko.
Węzyki i pilnowanie, żeby nie zachodziła zadem jak autobus przegubowy. Ładnie wychodziło. Zgrabnie i szybko. Może troszkę za szybko, ale dawało tadę. Nie mogłam narzekać.
Gniada już kłusowała. Oczywiście musiała przejechać mi przed nosem i jeszcze bardziej zachęcić kasztanowatą diablicę do pracy. Wyrwała mi ni z tego ni z owego do szaleńczego kłusa. Trzęslo jak diabli i nie potrafiłam złapać porządnie wodzy. Czułam się jak wtedy kiedy pędzę na rowerze po zwykłej, polskiej drodze. Myślałam, że zeby zgubię. Tak o siebie uderzały.
Udało mi się przychamować i skrócić cugle. Zacharczała i rzuciła obronnie łbem, ale poddała się. Teraz wolta. Nie musiałam nawet zbytnio pilnować jej łydkami, bo nie miała najmniejszego zamiaru przechodzić do stępa.
Zrobiła się mokra na szyi. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale też uznałam, że jest to objawem dobrej rozgrzewki.
Kiedy przemknął obok nas galopujący Demon, Sam oczywiście postanowiła za nim pobiec. Nie pozwoliłam jednak na golop. Wyciągnęła więc kłus tak mocno, że siedziałyśmy siwkowi na ogonie. Ja przy okazji mogłam żegnać się już z własnymi zębami i pisać testament. Nie miałam pojęcia, że to bydle potrafi kłusować w takim tępie. Najwidoczniej jeszcze dużo przed nami.
Zwolniłyśmy do stępa i spokojnie podjechały do bramki. Teraz czas na Gniadka i jej przepiękny start z linii. Nie opłacało się męczyć się z bramkami. A ja chciałam się troszkę pośmiać.
Sam dyszała i machała łbem. W zasadzie to chrumkała jak wściekła świnia. Też chciała biec.
Nacisnęłam stoper, ale i tak nie miałam zamiaru bawić się z czasem. Dla mnie to jest bez znaczenia na treningach. Zwłaszcza takich luźnych jak ten.
Miałam za to przy sobie dzwonek.
Kiedy Gniadu ustawiła się jak należy, zadzwoniłam. Widziałam jak dziewczyna męczy się z łydką, ale koń nie zrobił nawet kroku do przodu. Wręcz przeciwnie, cofnął się.
A tobie co odbija? - usłyszałam jak dziewucha się wścieka.
Szamanie tylko spokojnie – mruknęłam do siebie i poczekałam aż znowu będą gotowi.
Kolejny dzwonek. Tym razem ruszyli z kopyta, ale Dem zachaczył prawą przednią nogą o lewą i zarył nosem o trawę. Szczęście, że nie zdążył się rozpędzić.
Gniad podniosła się szybko z ziemi, burknęła coś pod nosem i pomogła wstać swojemu wierzchowcowi. Po chwili już siedziała mu na grzbiecie. Najwidoczniej trening czyni mistrza.
Tym razem udało im się wystartować. Do trzech razy sztuka.
Sam zarżała przeraźliwie, ale widocznie wiedziała, że nie wolno jej pobiec za nimi. Stała obrażona na cały świat ze spuszczoną głową i drapała się po nogach. Nie miałam już z nią żadnego kontaktu. A zresztą, po co mi on? Skoro nie chce słuchać, niech se nie słucha.
Obserwowałam uważnie bieg Gniadej. Ładnie zmieniała nogi na zakrętach, pozycja też nie była najgorsza. Podobało mi się to, że nie urzywa zbytnio bata, a mimo to koń cały czas trzyma tempo, a nawet przyspiesza.
Uśmiechnęłam się kiedy finiszowali. Wiedziałam, że gdyby była na torze konkurencja potoczyłoby się to troszkę inaczej. Uwielbiam oglądać walkę o zwycięstwo, skoro już nie mogę w niej uczestniczyć. Te konie charczące ze zmęczenia ze spienionymi szyjami, ogromne chrapy i łby wyciągnięte jak najdalej. Jakby wygrana zależała od tego, kto jest bardziej rozciągnięty. Naprawdę piękny widok.
Przejechali metę. Potrzebowała trochę miejsca żeby wychamować i przejść do kłusa. Wtedy poczułam, że coś mi wyrywa wodze. Sam uznała, że kłusem może się scigać i nie zwracając na mnie uwagi zaczęła biec.
Złapałam się grzywy i usiłowałam odzyskać wodze, które zbliżały się już do jej uszu. Nagle poczułam, że mój tyłek nie ma kontaktu z grzbietem klaczy. Doświadczyłam czegoś, czego chce każdy normalny człowiek – leciałam. Tak po prostu. Co z tego, że trwało to ułamek sekundy, a potem zaliczyłam bolesne spotkanie z ziemia? To nie jest aż takie ważne.
Sam zatrzymała się sama i wyciągała łeb przez ogrodzenie usiłując uszczypnąć Dema. Nie miałam pojecia co on jej zrobił. Może chciała go ukarać za to, że on bezkarnie galopować a ona nie. No cuż.
Wróciłyśmy do stajni w doskonałych humorach. Nawet kasztanka dała za wygraną i szła sobie spokojnie. Uznałam nawet, że położę jej się na zadzie. Gniada trochę wytrzeszczała na mnie oczy, ale nic mnie to nie obchodziło. Z nogami dyndającymi gdzieś przy łopatkach, rękami pod głową, leżąc na zadzie kasztanki wjechałam do stajni i zanim się spostrzegłam byłam w boksie. Kochany Gniadek uznał, że mnie wyręczy w otwieraniu drzwiczek. Musiałam się widocznie po drodze rozłączyć ze światem żywych. Zdarza się.
Post został pochwalony 0 razy |
|
 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|