Dołączył: 04 Kwi 2011
Posty: 213 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
07.01.2012 r.
Po osiodłaniu Versace, zabrałam ją na halę. Tam na początku trochę poobciągałam strzemiona, a następnie położyłam się brzuchem na siodle. Klacz zwróciła ku mnie łeb i była to jej jedyna reakcja. Byłam bardzo zadowolona, że dziewczyna nie sprawia problemów, bo skoro teraz się nie denerwuje, to potem również nie powinno być kłopotów. Pochwaliłam ją i chciałam spróbować czegoś trudniejszego - wsiadania. Najpierw włożyłam nogę w strzemię a następnie lekko wskoczyłam w siodło, starając się nie dotykać jej łydkami przy wsiadaniu. Od razu złapałam strzemiona i wodze. Klacz stała spokojnie z lekko skulonymi uszami. Wypchnęłam ją z krzyża, starając się zachęcić ją do ruszenia stępem. Klacz czując sygnał, strzeliła wielkiego barana i ruszyła energicznym galopem. Wysiedziałam bryka i od razu po nim klepnęłam ją lekko batem w łopatkę. Chciałam ją zwolnić, a że przed wsiadaniem uczyłyśmy się zatrzymywania poprzez nacisk wędzidła, klacz niechętnie przeszła do stępa. Pochwaliłam ją i starałam się utrzymać to tempo. Po paru minutach zatrzymałam ją i zeszłam, chwaląc za posłuszeństwo. Wylonżowałam ją żeby się wybiegała a rozstępowałam już na jej grzbiecie.
Post został pochwalony 0 razy |