Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
naut Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 15:40, 10 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Kwi 2011
Posty: 213 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyjechałam do Dean o 13.00. Skierowałam się od razu do stajni, gdzie powitało mnie radosne rżenie koni. Wszystkie głowy wyczekiwały swoich właścicieli, toteż nieco rozczarowane wróciły do poprzednich czynności. Ja podeszłam do boksu Versace. Klacz na mój widok postawiła uszy i podeszła do drzwiczek. Otworzyłam je i weszłam do Małej. Pogłaskałam ją po nosie dłonią i pogładziłam po aksamitnych chrapkach. Małe uszka stopniowo opuszczały się luźno, a oczy Verka miała lekko przymrużone. Sięgnęłam po jej kantar i założyłam jej na główkę ostrożnie. Zapięłam i podpięłam uwiąz. Złapałam za środkową część uwiązu i otworzyłam drzwi boksu. Wyszłam powolnym krokiem prowadząc Versace. Mała rozszerzyła chrapki rozglądając się dookoła. Doszłyśmy na myjkę. Vers weszła pewnie na stanowisko i stanęła grzecznie, przy podpinaniu nie szarpiąc się. Pochwaliłam ją głosem i poszłam po szczotki. Kiedy wróciłam, gniadoszka stała dokładnie w tym samym miejscu, więc pochwaliłam ją głosem za grzeczne stanie na myjce. Wyciągnęłam zgrzebło i zaczęłam czyścić pozaklejaną sierść Versace. Klaczy widocznie podobał się masaż, bo opuściła luźno głowę i rozluźniła mięśnie. Mały ogonek co jakiś czas latał na boki jak u psa. Kiedy skończyłam ze zgrzebłem, nadszedł czas na kopyta. Przy pierwszym musiałam przypomnieć o co chodzi, kiedy mówię 'Noga!', ale resztę kopytek dawała sama, kiedy podchodziłam. - Zdolna dziewczyna - pochwaliłam ją z zadowoleniem i jeszcze przeczyściłam włosianką z kurzu ciało klaczy. Odniosłam szczotki z zadowoleniem i wróciłam do Versace. Odczepiłam ją i wzięłam za kantar w rękę. Odwiesiłam uwiąz i wzięłam palcat skokowy na wszelki wypadek. Poszłyśmy na ujeżdżalnię. Pogoda była ładna, więc nie było potrzeby kisić się na hali. Zamknęłam za nami wejście, coby się kobyłce nie zachciało wracać do stajni. Odłożyłam bat na środek i przeszłam się z Versace kółko stępem, żeby zobaczyła po którym śladzie ma iść. Kiedy ją puściłam, zatrzymała się patrząc na mnie wyczekująco, ale zaraz pogoniłam ją cmoknięciem do dalszej drogi. Po drugim okrążeniu pokonanym samodzielnie, zaczęła się wyraźnie rozluźniać. Była dość blisko mnie, więc mogłam w każdej chwili coś z nią zrobić, więc po 3 minutach zmieniłam jej kierunek. Szła posłusznie po wyrobionym przez nią śladzie, co chwila zerkając na mnie i wyczekując następnego polecenia. Stępowała w sumie ok. 10 minut, więc zdążyła się już wystarczająco rozgrzać w tym chodzie. - Kłus - Powiedziałam energicznie, podnosząc bat z ziemi. Versace niepewnie przyspieszyła do kłusa, a widząc moje zadowolenie, nie zmieniała chodu ani na wolniejszy ani na szybszy. Ruch miała lekki i płynny, miała wyraźne zadatki na konia ujeżdżeniowego. Dała mi regulować tempo poprzez głos (hoola, dajesz dajesz itp.). Po minucie kłusa wydałam polecenie 'do stęępa'. Versace coraz spokojniej oddychała. Kiedy przestała dyszeć, podeszłam do niej i zmieniłam kierunek. Po minucie znowu polecenie do kłusa. Tym razem gniadoszka bez zawahania spełniła moje polecenie. Kłusowała 2 minuty i zaczęła dyszeć. Na jej szyi pojawiały się pierwsze krople potu. Kondycji jeszcze nie miała wyrobionej toteż szybko się męczyła. Do stępa i stępem 2 minuty. Jedno ucho było skierowane na mnie, a drugie przed siebie. Kiedy już odpoczęła, zaczęłyśmy robić przejścia. Ze stępa do kłusa, z kłusa do stępa, ze stępa do stój, ze stój do kłusa, z kłusa do stój. Wydawałam polecenia jedynie głosem, a klacz łapała o co mi chodzi coraz lepiej. Gdy byłam zadowolona efektem, na chwilę do stępa. Klacz była mokra na szyi ale nie dyszała, więc popędziłam ją głosem do kłusa, a następnie do galopu. Mała przebierala szybko patykowatymi nogami. Po dwóch kołach do kłusa i do stępa. Po wyregulowaniu oddechu, zmiana kierunku i do kłusa. Chwila kłusem i galop. Nie pozwalałam się jej napędzać, i po 4 kołach galopem do kłusa. Pochwaliłam ją głosem i parę kół kłusem na rozkłusowanie w obie strony i do stępa. Wzięłam klacz za kantar i zaczęłam ją prowadzić w ręku po całej ujeżdżalni. Po chwili ją puściłam. Zatrzymała się, a ja cmoknęłam i poszła za mną. Po 5 minutach zabrałam bat, złapałam ją i wyszłyśmy do stajni. Tam odłożyłam bat i dałam jej jabłko, dodatkowo miziając i przytulając konia w boksie. Wyjechałam po jakieś pół godzinie z uśmiechem na twarzy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez naut dnia Sob 16:07, 13 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|