Czytałam sobie spokojnie gazetę, aż zadzwonił telefon. Odebrałam. To była Rustler, właścicielka stadniny gdzie trzymałam Reda. Dzwoniła, ponieważ chciała, żebym pilnie przyjechała. Secretariat rozrabiał. Najszybciej jak się dało byłam na miejscu. Młodzik biegał luzem po stajni, a kiedy ktoś chciał go złapać, od razu kopał albo rzucał się na tę osobę z zębami. Wyciągnęłam marchewkę i zawołałam do niego:
- Sec no chodź do mnie. Zobacz co mam.- powiedziałam i pomachałam do niego marchewką.
Na jej widok postawił uszy i powolutku zaczął do mnie podchodzić. Stałam tak i czekałam aż będzie obok.
-Dobry konik.
Pogłaskałam go w nagrodę i dałam marchewkę. Kiedy jadł zapięłam mu uwiąz. Zabrałam go na dwór. Cały czas się szarpał. Po chwili z ręki wyślizgnął mi się uwiąz, a Big Red ruszył cwałem przed siebie. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jakaś dziewczyna wsiadła na konia i popędziła za nim. Ale mały kasztanek był szybszy i nie potrafili go dogonić. Źrebak nagle zahamował. Stanął przed nim jakiś bardzo duży koń. Mały przestraszył się i co sił w nogach przybiegł do mnie. Złapałam go i zaprowadziłam do boksu za karę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach