Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Cochise Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 15:10, 13 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 12 Mar 2011
Posty: 40 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Opowiedziałam Cochise całą historię z szaleństw Secretariata. Była równie zachwycona co ja. Udałam się do kochanego Big Reda. Zabrałam go z biegalni. Był nadal wkurzony, ale już mniej niż wczoraj. Udaliśmy się do koniowiązu. Kiedy go szczotkowałam podjechała do nas Cochise na Melodii Duszy.
- Dest! Mam dla Ciebie i Rudego świetne wieści! Zwiedzałyśmy sobie z siwulką las i udało nam się znaleźć świetną trasę to trenowania wyścigów. Ładna ścieżka, prawie jak tor wyścigowy. Pomyślałam sobie, że może Wam się przydać. Więc zaznaczyłam ją sznurkiem poprzywiązywanym do drzew. Trasa ma równo 1200m, czyli idealnie tyle ile Wam potrzeba czyż nie?
- Cochise! Wiesz, że Cię kocham i ubóstwiam?
- Tak, wiem. Musisz jeszcze postawić mi pomnik i oddawać mu cześć. Pospieszcie się to Was zaprowadzimy i przy okazji zmierzymy czas.
Przyspieszyłam ruchy i po chwili byliśmy już gotowi. Dosiadłam mego wiernego rumaka Secretariata i ruszyliśmy do lasu, wcześniej prosząc Kasię i resztę kadry o popilnowanie stadniny na czas naszej nieobecności. Jechaliśmy powoli, żeby mistrzunio się rozgrzał. Cochise cały czas opowiadała mi o tej trasie. Jak wygląda, jak mam jechać żeby osiągnąć jak najlepszy czas i wgl. Potem zaczęła trochę przynudzać. Ja tylko pilnowałam Rudego żeby nie szalał, podziwiałam widoczki i potakiwałam jej. Po jakichś dwudziestu minutach takiego bardzo leniwego stępa, dotarliśmy wreszcie. Droga była bardzo fajnie odgrodzona sznurkiem. Nie dało się zgubić. Dałam Redowi łydkę, przyspieszył do kłusa i wjechał na trasę. Najpierw przejedziemy całą trasę wolnym kłusem, żeby zobaczyć co i jak. Trzymałam go żeby nie cwałował i przy okazji oglądałam nasz nowy "tor wyścigowy". Dobre, w miarę twarde piaskowe podłoże. Raczek ciężko o upadek. Zakręty dość łagodne. Czyli wszystko czego nam trzeba. Po kilku minutach na horyzoncie znów pojawiła się Cochise i jej siwa kobyłka.
- Dzięki Ci Cochise. Ten "tor" jest świetny. Na razie nie mierz czasu. To będzie tylko taki galop testujący.
Cmoknęłam, dałam folblutkowi łydkę i ruszył galopem. Musiałam go przytrzymywać, bo chciał pokazać na co go stać. Przejechaliśmy sobie więc tak całe okrążenie 1200m bez żadnych problemów. Ładnie szedł na zakrętach, ale strasznie się szarpał na prostych przez co gubił nieco rytm i prędkość. Starałam się temu zaradzić, ale to nie skutkowało. Szarpał się, bo chciał pędzić jak wiatr, a ja go trzymałam. Trzeba będzie nad tym popracować. Przecież nie może tak robić na wyścigach. Dojechaliśmy do mojej przyjaciółki.
- Teraz możesz mierzyć czas. Powiedz " start" kiedy mamy zaczynać.
Cofnęłam ogiera, ustawiliśmy się i czekałam na głos dziewczyny.
- 3,2,1, START!
Dałam mu łydkę i lekko puknęłam palcatem. Wystrzelił jak z procy. Pędził jak wiatr. Poluzowałam mu wodze. Teraz mógł sobie poszaleć, i tak się z nikim nie ścigał. Na zakrętach lekko zwalniał, ale zaraz po nich dodawał gazu i cwałował szybciej niż wcześniej. I już, przed nami ostatnia prosta. Lekki bacik, staram się jak najbardziej go odciążyć. I Secretariat przyspiesza. Mijamy Cochise. Ściągam wodze i kasztanek niechętnie zwalnia. Wracamy do dziewczyny kłusem.
- I co?
- Szybko biega, ale czeka Was jeszcze dużo pracy.
- Ile było?
- 1:23'14
- Woo hooo!
Poklepałam Rudego i przytuliłam się do jego szyi.
- To będzie mój mały miszczu. Jedziemy jeszcze raz. Postaram się go trochę ruszyć. To była tylko rozgrzewka ;D
Ustawiliśmy się znów. "Start" i pędzimy do przodu. Secretariat biegł w takim samym tempie. Co kilkaset metrów poganiałam go nieco.
- Dalej maleńki! Dasz sobie radę!
Słysząc te słowa, koń przyspieszał. Zastanawiało mnie jaką prędkość osiągał, ale z pewnością była ona dość duża. Wkrótce widziałam już sylwetkę dziewczyny na arabce.
- Teraz Sec, pokaż na co Cię stać!
Przyspieszył jeszcze bardziej. Pędził jak strzała. Kiedy tylko minęliśmy Cochise, zaczęłam go hamować. Trwało to dobre 200m, ogier nie chciał zwolnić. Zawróciliśmy i kłusem wróciliśmy do mojej przyjaciółki i jej klaczy.
- Ile teraz było?
- 1:19'89
- Tak, to jest to. Jeszcze jedna rundka wolnym galopem, potem kłusem i zwijamy się. Może jedziecie teraz z nami co?
- Hm... No dobrze.
Obie dałyśmy koniom łydki i ruszyłyśmy wolnym galopem. Secretariat cały czas był przed Melodią i za nic nie chciał zwolnić. Kiedy ona się do niego zbliżała, on przyspieszał. I tak na końcówce dystansu galopował dość szybko. Ściągnęłyśmy wodze po pokonaniu tego okrążenia. Oba rumaki szły kłusem. Big Red oczywiście kłusował jakiś metr, dwa przed siwką. Nie pozwalał jej się dogonić. Po tym okrążeniu chcąc nie chcąc musiał jej ustąpić. Ja byłam tu pierwszy raz i nie pamiętałam drogi. Szedł niezadowolony tuż za zadem siwki. Po dwudziestu pięciu minutach byliśmy znów w stadninie. Konie zdążyły ochłonąć. Wyczyściłyśmy je i oba trafiły na pastwisko (każde z nich oczywiście na inne). I tak właśnie, moje marzenie o wyścigach zaczynało się powoli spełniać.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|