Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
01.11.10r. Skoki kl. P by Chocky

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Wiekiera [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Nie 22:44, 31 Paź 2010 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Udałam się do stadniny Deandrei z planami zabrania srokatej śliczności Wiekiery na trening skokowy. Jej właścicielka, Deidre czekała na mnie przy pastwisku, w ciszy przyglądając się koniom leniwie skubiącym trawę, a raczej jej pozostałości. Z powodu uschniętych liści zrobiło się tam bardzo kolorowo. Po krótkiej rozmowie z dziewczyną każda udała się do swojej pracy. Moją było przywołanie do siebie łaciaka i wyczyszczenie go. Zastanawiałam się przez chwile, co będzie trudniejsze. Czy dojście poprzez błoto do najdalej oddalonego zakątku pastwiska, czy wyczyszczenie tego brudasa. Chyba zrobiła mi na złość, tarzając się uprzednio w największej kałuży. Po chwili, znalazłam się już przy wielkopolance. Przypięłam uwiąz do metalowego kółka, głaszcząc ją po szyjce. Brudnej szyjce.
-Cześć maleńka- przywitałam się z nią, zaraz wyprowadzając z padoku. Wika spojrzała tęskno za swoimi towarzyszkami, zaraz stępując przy moim boku dość niechętnie. Zresztą, nie dziwię się jej. Na myjce zastałyśmy przygotowany sprzęt. Przywiązałam ją, zaraz bezradnie podpierając się o boki. Złapałam zgrzebło do łapki, szorując po jej zaklejonym boku. Po 15 minutowym czyszczeniu zaklejek ręce niemal mi odpadały. Ale jaki był efekt! Przejechałam włosianą szczotką oraz zwilżoną szmatką po jej ciałku, coby dopiąc wszystko na ostatni guzik. Wyczyściłam jej grzywkę oraz kopytka. Przykucłam przy pojemniku z różnymi artykułami pielengnacyjnymi. Szczególnie zainteresował mnie nabłyszczacz do sierści. Spsikałam ów preparatem kobyłkę, zaraz z zachwytem spoglądając na jej błyszczącą sierść. Zdjęłam z jej pyszczka kantar, zaraz zsuwając go na szyję. Powolutku ogłowiłam, zapinając podgarle, nachrapnik, wyjmując zza naczółka grzywkę. Na grzbiet narzuciłam bawełniany, błękitny czaprak, siodełko, podpięłam popręg skokowy z fartuchem. Na nogach zapięłam ochraniacze skokowe, po chwili upewniając się czy jesteśmy gotowe do wyruszenia na hale. Wyprowadziłam srokatą przed stajnię, oczywiście nie odbyło by się bez rżenia do ucha Chocky, coby jej bębenki popękały, co to to nie! Wyszukałam schodków, aby nie gramolić się na nią z ziemi. Siadłam delikatnie w siodło, dopinając popręg oraz regulując strzemiona. Zaraz złapałam za końcówkę wodzy, dając jej pobudzający sygnał łydką oraz delikatnym wypchnięciem z krzyża do ruszenia stępem. Postanowiłam występowac ją w okół jeziora. Szła przed siebie nieco zaciekawiona, lawirując uszkami na różne niezidentyfikowane dźwięki. Po 15 minutach zbliżałyśmy się do hali. Zebrałam wodze na kontakt, zaraz ponaglając ją do żywego stępa. Zrobiłyśmy dwa kółka w stępie, w tym w każdym narożniku wolta w ustawieniu. Półparada, sygnał do kłusa roboczego. Łydkami pilnowałam impulsu chodu, podstawienia zadku. W kłusie rozgrzewałyśmy się na różnych figurach, typu ósemki, wolty, slalomy i zmiany kierunku. Na krótkich ścianach zatrzymania do stój, na długich do stępa. Podobało mi się zaangażowanie klaczy, podstawienie na moje pomoce. Co kilka kroków przeżuwała wędzidło w pysku. Po wystarczającej rozgrzewce usiadłam w siodło, dając impuls do zagalopowania. Wiekierka ruszyła przed siebie żwawym, płynnym galopem, co foule poparskując. Wolta w C oraz A wyjechana bardzo poprawnie. Przekątna ze zmianą nogi i w lewo te same ćwiczenia. Zerknęłam na parcour ustawiony przez Deidre który wyglądał tak:

1. Stacjonata 90 cm
2. Stacjonata 110 cm
3. Oxer 100 cm
4. Triplebarre 100-105-110
5. Mur 90 cm
6. Szereg na skok-wyskok
*trzy stacjonaty po 80cm*
7. Oxer 110
8. Doublebarre 90-100 cm
9. Stacjonata z niespodzianką 100

Posłałam ją na pierwszą przeszkodę, stacjonatkę. Najechała na nią ochoczo, odpowiednim tępem. Pokonałyśmy ją bez większego problemu. Następna przeszkoda wyższa od poprzedniej o 20 centymetrów, lecz przefrunęła nad nią składając pod siebie nóżki. Gdy zbliżałyśmy się do jaskrawo-kolorowego okserka delikatnie się zawachała, więc przysiadłam przykładając mocniejszą łydkę. Odskok niepewny, zachaczyła o drąga tylnim kopytem. Trimplebarre dla odmiany bez błędu. Na ostrzejszym zakręcie z zewnątrz można było posłyszeć cichy huk, więc klacz zadarła łeb do góry, przyspieszając trochę.
-Hola, hola, hola!- mruknęłam, zwalniając nieco z tępa. Przed murem musiałyśmy wykręcić woltę, coby nie wpie.przyć się w przeszkodę. Ponowiłam najazd. Klacz nadal nasłuchiwała ciekawych odgłosów, acz nic ją nie przestraszyło. Pochwaliłam klepnięciem w łopatkę. Ku naszemu polu widzenia pojawił się szereg na skok wysok. Musiałam trochę zwolnić i pomóc jej w odskoku. Pierwsze dwie stacjonaty bez problemu, w drugiej zrzutka tylnim kopytem. Skrzywiłam się troszeczkę, bowiem myślałam że uda nam się pokonać ją bez najmniejszego błędu. Oxer oraz doublebarre bez problemu, ładnie basikilując(?). Ostatnia 100 centymetrowa stacjonata z niespodzianką- delikatnie połyskującą niespodzianką zaskoczyła nas najbardziej. Klacz wyłamała, zaś ja poleciałam na szyję. Zaraz wgramoliłam się jednak spowrotem w siodło, łapiąc nogi do strzemion, zaś do rąk wodze.
-Hej, hej panienko tak się nie bawimy! - zawołałam, zaraz najeżdżając na ścianę. Zagalopowanie oraz ponowny najazd. Znów nieco niepewna, zaś klepnęłam ją bacikiem w zad. Wyskoczyła zbyt mocno, z dużym zapasem. Noga wypadła mi ze strzemionka, na skutek czego straciłam równowagę. Udało mi się jednak utrzymać na jej grzbiecie i znów poprawiłyśmy nieszczęsną stacjonatę. Tym razem udało się. Pochwaliłam ją, przechodząc do kłusa. Dwa kółka w półsiadzie, na luźnej wodzy i do stępa. Ogólnie, trening wcale nie był najgorszy. Poluzowałam jej popręg, sama odpinając swój kask. Po 10 minutowej odsapce wyjechałyśmy z hali, gdzie na podjeździe czekała na nas już Deidre. Zsiadłam z srokatej klaczki, odpinając nachrapnik i nagradzając ją miętowym smakołykiem. Zdałam właścicielce Wiki relacje z treningu, a ta z uśmiechem mi podziękowała. Wspólnie rozsiodłałyśmy ją, rozczyściłyśmy i ubrałyśmy w derkę. Dziewczyna odprowadziła ją do boksu, gdzie czekał już smakowity obiad. Po krótkich pogaduchach udałam się do WSR Ahora, gdzie czekała na mnie jeszcze dodatkowa robota związana z przyjazdem mojej Niagarki.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Wiekiera [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare