Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Sob 18:56, 03 Lip 2010 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyszłam do Deandrei, aby pojechać cross na Wiekierze. Zaplanowałam, że będziemy go ćwiczyć na hali, gdyż w taką pogodę po kilku chwilach obie będziemy ociekać potem i zdechniemy, zanim dojedziemy do końca.
Na początek podeszłam do boksu Wiekiery. Stała sobie sama obok Lady ze źrebaczkiem. Wi była spokojna. Podeszłam więc, aby zobaczyć nowy nabytek Dei. Litle Bit był śliczny. Różnił się od Lady, nie powiem, ale jak się na niego spojrzało, to widziało się w nim matkę. Lady podeszła do mnie i zasłoniła małego. Pogłaskałam ją na uspokojenie po głowie. Odwróciła się, kiedy jej maluch zaczął pić mleko. Nie przeszkadzałam, tylko poszłam po sprzęt Wi. Z siodlarni wzięłam siodło, ogłowie, szczotki oraz ochraniacze sportowe klaczy. Ze skrzynki wyciągnęłam uwiąz i weszłam do boksu klaczki. Wiekiera podeszła do mnie z zainteresowaniem. Przypięłam karabińczyk uwiązu do kantarka srokatej i przywiązałam linkę do pierścienia w boksie. Na początek wyczyściłam białą sierść klaczy. Potem wyczesałam jej grzywę oraz ogon. Na koniec zostawiłam wyczyszczenie kopyt. Osiodłałam klaczkę i wyprowadziłam przed stajnię. Tam podpięłam mocniej popręg, wsiadłam i ruszyłam przed siebie stępem. Do hali z przeszkodami crossowymi musiałyśmy dojechać, gdyż Dei takiej niestety nie posiadała. Na czas treningu dogadałam się z ośrodkiem niedaleko tego.
Ruszyłyśmy stępem. Nie zbierałam Wi, nie było takie potrzeby. Klacz spokojnie rozglądała się wokół siebie, ale chyba znała te tereny. Poklepałam ją. Po dłuższej rozgrzewce zakłusowałyśmy. Wiekiera aktywnie ruszyła do przodu i wyciągała nogi przed siebie. Po pewnym czasie zza górki zaczęła się wyłaniać duża stadnina, gdzie miałyśmy odbyć trening. Podjechałam tam kłusem, drogą wjazdową dotarłam tam stępem. Podjechałam do jednej z osób obsługi i dowiedziałam się gdzie szukać właściciela. Znalazłam go i powiedziałam, że wjeżdżam na halę. Potwierdził i sam mnie wpuścił. Podziękowałam i w stępie objechałam wokół wszystkich przeszkód. Był to parkur, nie było miejsc kondycyjnych, lecz kondycje mogłyśmy poćwiczyć na mniejszej powierzchni, gdzie zawsze odbywa się rozgrzewka. Wiekiera przyglądała się niepewnie niektórym przeszkodom, które również dla mnie wyglądały nieciekawie, ale dzielnie uspakajałam klacz klepaniem. Po przejechaniu całego toru w stępie zakłusowałam i omijałam po kolei każdą przeszkodę. Klacz dalej się przyglądała się im, ale już z coraz mniejsza ciekawością. Wjechałyśmy na plac rozgrzewkowy i zagalopowałam. Rozpędziłam trochę klacz, ale galopowałam jednym tempem. Po pewnym czasie przeszłam do kłusa i zmieniłam kierunek. Znowu dwa koła galopem i wyjazd w kłusie na halę. Wyszukałam początek i najechałam na pierwszą przeszkodę galopem. Była to hydra utworzona z gałązek. Wii chyba znała coś takiego, gdyż skoczyła nawet nie patrząc na tą przeszkodę specjalnie. Poklepałam ją i wskoczyłyśmy na bankiet. Do góry, do góry i w dół. To dość dziwna przeszkoda, „nietypowa”, ale Wii skoczyła i złapała ładnie równowagę. Poklepałam i najechałam na płot. Drewniane deski były wymalowane w różne kolory, co Wiekiera przyjęła nie ciekawie, mianowicie nie chciała iść. Pognałam ją jednak łydką i pilnowałam w pyszczku, żeby mi nie skręciła. I poszła, choć przed samym wyskokiem zatrzymała się na ułamek sekundy i o mały włos nam to by nie wyszło, lecz jakimś cudem, po wysokim skoku Wii i moim niedopasowaniu do skoku udało nam się utrzymać równowagę i Wii poszła dalej. Kolejną przeszkodą był pień drzewa. Tu nie było żadnego wahania – klaczka poszła, ładnie wysoko, poklepałam. Przeskoczyłyśmy jeszcze dość szeroki rów z wodą. Była to jedna z ostatnich przeszkód. Był jeszcze mur, kolejna hydra, tym razem ruchoma, bankier wyskok – zeskok oraz domek. Domek był dość mały, ale konieczny był daleki i dość wysoki wyskok. Poklepałam srokatą i pojechałam na plac rozgrzewkowy. Tam galopem zrobiłam po pięć kół w jedną i druga stronę. Wii chętnie szła nawet pod koniec, kiedy zaczynał spływać z niej pot. Poklepałam ją i przeszłam do kłusa, w którym zrobiłam kilka pełnych kół dla rozkłusowania. W połowie na placyk wjechały dwie klacze ze stajni do której należała hala. Wii powitała je rżeniem i koniecznie chciała być bliżej, ale zobaczyłam niechętne wyrazy twarzy dwóch dziewczyn, które siedziały na gniadoszce i karusce i nie pozwalałam Wii na zbliżanie się do nich, gdyż mogło się to okazać nie zbyt przyjemne. Gdy zjeżdżałam na dwór minęłam ich instruktora. Powiedział mi dzień dobry to odpowiedziałam i dość szybko wyniosłam się z hali dziękując za przysługę właścicielowi. W drodze powrotnej do Deandrei stępowałam na luzie. Wii wiedziała, że do domku idzie, więc szła spokojnie, nie płoszyła się. Poklepałam ją przed stajnią i zeszłam. Zaprowadziłam klacz do boksu.
W środku rozsiodłałam ją i sprawdziłam kopyta. Wszystko było ok., więc na koniec klacz otrzymała cukierka w zęby ode mnie i wyszłam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|