Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
16.06.10r. Powracamy do formy - skoki P

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Wiekiera [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Śro 19:15, 16 Cze 2010 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Po krótkiej przerwie, którą sobie razem z Wi zrobiłyśmy, w końcu trzeba było wrócić do dawnej rutyny. Podczas mojej nieobecności w stajni końmi zajmował się stajenny. Wiekiera, kiedy już ustąpiły wszelkie uciążliwe objawy kontuzji, była codziennie lonżowana po kilka minut. Potem lekkie jazdy po placu, następnie nieabsorbujący teren. Ostatnio skakałyśmy sobie nawet trochę. Po urazie nie było śladu.
Dzisiaj postanowiłam zrobić jej prawdziwy trening. W końcu parkury same się nie wyskaczą, a kiedyś trzeba wrócić na ring.
Z samego rana zeszłam do stajni, zachwycona że w końcu nie muszę karmić koni - jak wspominałam, w końcu przyjechał stajenny, i mogłam zająć się dokładniej moimi końmi.
Tak więc, zastałam srokatą w boksie, najedzoną i ogólnie sprawiającą wrażenie zadowolonej z życia.
-Cześć klucho -uśmiechnęłam się i doszedłszy do boksu pogłaskałam śliczny łebek młodej. Wiekiera postawiła uszy i rozszerzyła chrapy, wąchając moje ramię. Odgarnęłam jej czarną grzywkę z czoła i weszłam do boksu.
-No to, ruszamy w bój xD - mruknęłam cicho i wyprowadziłam ją na korytarz. Podpięłam Wi pod dwa uwiązy i poszłam po sprzęt. Kiedy wróciłam, wielkopolka grzecznie stała z lekko zganaszowanym łbem, przyglądając się buszującym pod jej nogami kotom. Przelotnie miźnęłam oba kociaki i wzięłam się za czyszczenie. Uwinęłam się w kilka minut. Potem wrzuciłam sprzęt na srokatą, zdjęłam kantar i wyprowadziłam na zewnątrz. Podciągnęłam popręg i wsiadłam gładko, lekko siadając w siedzisko. Pogładziłam niuńkę po łopatce i przyłożyłam łydki do jej boków, lekko wypychając z krzyża. Pojechałyśmy stępem na luźnej wodzy w stronę maneżu. Stały tutaj rozstawione przeszkody, więc żeby się rozprężyć poszłyśmy na halę.
Przymknęłam drzwi za sobą i ruszyłyśmy stępem po ścianie. Przy drugim okrążeniu nabrałam lekko wodze i weszłyśmy na kontakt. Pobudzałam łydką zad klaczy do intensywniejszej pracy.
Po ok. 6 minutach ruszyłyśmy kłusem. Najpierw po dwa kółka w obie strony, potem kręcimy wolty. Zaczęłyśmy od sporych, potem stopniowo zacieśniamy. I tak w dwie strony. Następnie pobawiłam się trochę tempem na ścianach. Dodawałam na długich i skracałam na krótkich. Na początku Wika rwała jak szalona, trochę mało płynnie zmieniałyśmy rytm jej chodu. Za którymś razem jednak uspokoiła się i zaczęła pracować, podstawiając zad dokładniej.
Na koniec przegalopowałyśmy galopem skróconym po dwa kółka w jedną stronę. Nie rozpędzałam jej, nie chciałam, żeby się niepotrzebnie buzowała. Po rozgrzewce podciągnęłam popręg, który znacznie się poluźnił, po czym wyjechałyśmy na nasz parkur.
Była przepiękna pogoda i słońce grzało jak szalone. Na szczęście towarzyszył mu też miły wietrzyk, co umilało przebywanie na powietrzu.
Wjechałyśmy na maneż, rozejrzałam się czy aby na pewno pamiętam przejazd, po czym ze stępa od razu ruszyłyśmy płynnym galopem. Parkur wyglądał następująco:

(Zdjęcie pochodzi z [link widoczny dla zalogowanych])
Mała woltka, po czym pełen werwy najazd na pierwszą stacjonatę. Wiekiera była pełna zapału i niespożytej energii. Strzeliła kilka baranków po skoku, wysiedziałam je bez słowa - rozumiałam, jak ją roznosi. Dalej było już tylko lepiej - klaczucha skupiła się na skokach i na nie wykorzystała energię.
Starałam się jeszcze nie forsować jej nogi bardziej, niż to potrzebne. Po każdym oddanym skoku czujnie dopatrywałam się jakichkolwiek oznak bólu.
Wiekiera jednak świetnie sobie radziła, ba, przerwa dobrze jej zrobiła. Z taką werwą dawno nie skakała.
Cały przejazd przejechałyśmy z jedną zrzutką na drugim szeregu. Zadowolona poklepałam kobyłkę i popuściłam jej wodze. Srokata kłusowała z postawionymi uszami, parskając. Usiadłam w siodło i dosiadem zwolniłam ją do stępa. Wyjechałyśmy poza parkur, popuściłam jej popręg i rozstępowałam, jeżdżąc po terenie stajni.
Po drodze zajechałam na tor wyścigowy i pomogłam Sayu zmierzyć czas Ruffce. Potem razem wróciłyśmy do stajni, gdzie rozsiodłałam Wi i zaprowadziłam ją na padok.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Śro 12:59, 30 Cze 2010, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Wiekiera [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare