Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Nie 22:36, 21 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
No to po dłuższym zastoju wypadało zabrać moją srokatą panienkę na trening. Zwłaszcza, że z powodzeniem wiodło nam się w sporcie, nie mogłyśmy zaniedbywać formy. Po południu więc zabrałam swoje 4 litery, i, czując fantastyczną wiosnę wszechobecną wszędzie, poszłam na padok po klaczkę.
Niestety wiosna ma i swoje 'anty uroki'. Mianowicie miejscami w błocie można było utonąć -.- Na szczęście w większość miejsc dochodziły brukowane chodniki - błogosławiłam w tym momencie ten fakt. No ale - ptaszki śpiewały, było cieplutko, prawie wcale wiatru. Rześko i miło ^^
W wesołym nastroju poszłam na spotkanie Wiekierze. Zawołałam ją optymistycznie i z równym zadowoleniem dostrzegłam, że zareagowała -czyli nie musiałabym po nią iść. Niestety niegdyś białe nogi klaczy pozostawiały wiele do życzenia - błoto, błoto, i jeszcze jedna warstwa błota. Udało nam się jakoś niepostrzeżenie wymknąć z padoku, zanim reszta klaczy zareagowała. Przyjrzałam się jeszcze raz nogom Wi. Westchnęłam i przywitawszy się z klaczą, zabrałam ją prosto na myjkę.
Na miejscu przywiązałam klacz luźno bezpiecznym węzłem po czym odkręciłam letnią wodę. Dałam srokatej obwąchać strumień, po czym skierowałam go na jej kopyta. Wi trochę się na początku kręciła, jednak po kilku moich łagodnych upomnieniach uspokoiła się i dała zmyć z siebie warstwę. Nie było łatwo, ale się udało. wykąpałam też resztę jej białego ciałka. Wmasowałam w klaczuchę szampon dla siwych koni, i wypucowałam porządnie. Kiedy ostatni brudny strumień zmieszany z pianą spłynął do odpływu, zakręciłam wodę. Ściągnęłam nadmiar ściągaczką, po czym zaprowadziłam Wiekierę na solarium. Po spokojnej namowie dała się namówić i już po chwili delektowała się ciepłem płynącym z 'czerwonego światła'. Kiedy srokata wyschła wyprowadziłam ją na korytarz. Była czyściutka, tak wiec zostało mi tylko osiodłanie. Przywiązałam ją na środku korytarza, po czym udałam się po sprzęt. W boksie czekała na trening Sonador, tak więc Wiekiera nie denerwowała się nadto moją nieobecnością. Po chwili wróciłam z siodlarni obładowana Wikusiowym sprzętem. Na przedramieniu miałam siodło z ułożonym pod spodem niebieskim bawełnianym czaprakiem, popręgiem skokowym oraz pożyczonym od Lady futerkiem i żelem, Na ramieniu zawieszone ogłowie z nachrapnikiem meksykańskim i gumowym wędzidłem, w ręce ochraniacze. Byłam istną sprzętową choinką. Złożyłam to wszystko na stojakach obok srokatej i zajęłam się ubieraniem. Po około pięciu minutach Wika stała w gotowości. Wyszłyśmy więc na zewnątrz.
Miałam wielką ochotę pójść na maneż, szkoda mi jednak było mojej pracy i czasu, żeby potem ponownie doczyścić Wikę i jej sprzęt z błota. Poszłyśmy więc na ujeżdżalnię, gdzie czekał na nas już pięknie ustawiony parkur. Będąc na miejscu podciągnęłam popręg srokatej i wsiadłam na strzygącą uszami klacz. Ruszyłyśmy stępem po ścianie. W tym czasie ja popoprawiałam się jeszcze i dociągnęłam popręg. Rozciągnęłam się błogo, rozglądając po hali. Miałam zamiar zrobić ten trening z myślą o kolejnym etapie HMR. W myślach już układałam sobie przejazd, zbierając klacz na lekkim kontakcie. Pobudzałam ją od czasu do czasu łydką, pilnując aktywności zadu. Już po chwili Wiekiera zaczęła ładnie współpracować i podstawiać zad. Łeb również był opuszczony, delikatnie przyciągnięty do piersi. Uwydatniła jeszcze te cechy, kiedy po rozgrzaniu na kołach w stępie w obie strony dałam jej sygnał do kłusa. Popracowałyśmy sobie trochę w niskim ustawieniu nad wygięciami, tempem i impulsem. Potem przegalopowałyśmy kilka kółek. Wi nakręcała się na widok przeszkód, taki więc kiedy tylko się rozgrzałyśmy od razu posłałam ją na pierwszą z nich. A parkur wyglądał tak:
1. stacjonata 110 cm
2. Okser 100 cm
3. Szereg:
a. Stacjonata 100 cm
b. Okser 105 cm
c. Stacjonata 110 cm
4. Doublebarre 90-100 cm
5. Pijany okser 100 cm
6. Mur 95 cm
7. Rów z wodą
8. Triplebarre 100-105-110
9. Okser 105 cm
10. Stacjonata 115 cm
Pierwszą przeszkodę pokonałyśmy bez problemu, srokata z entuzjazmem odbiła się i poszybowała ponad czerwoną stacjonatą. Okser 100 również bez problemu, Wi była przyzwyczajona do tego typu przeszkód. Następnie trochę jaskrawy szereg. Bałam się, że może ją to trochę zrazić, złapałam ją więc na pewniejszy kontakt i posłałam mocną łydką. Moje obawy jednak były niesłuszne, klacz poradziła sobie świetnie z szeregiem. W środku musiała mocno się skupić, żeby wyratować zbyt bliskie odbicie, w ostateczności jednak przejechałyśmy całość na czysto. Pogładziłam parskającą klacz po szyi, po czym zmieniłyśmy nogę i najazd na Doublebarre. Muśnięte brzuchem i zadnim kopytem, ale jakoś wyszło. Następny był pijany, kolorowy okser. Klacz niechętnie się do niego zbliżała, musiałam pchać ją do samego końca. Skoczyła jednak metrową przeszkodę. kolejny był mur. Tutaj małe wyłamanie. Zatrzymałam klacz, stępem objechałyśmy mur dookoła, żeby mogła go dokładnie obejrzeć.
-Dalej, Wi-powiedziałam głośno, wykręciłam ciasną woltę i ponowny najazd. Za drugim razem się udało. Pochwaliłam klacz i jedziem dalej. Rozpędziłam ją maksymalnie, oddałyśmy płaski, acz bardzo długi skok nad rowem. Potem miałam trochę problem, żeby ją wyhamować. Do Trippla dojechałyśmy z zadartym lekko łbem i długim wykrokiem. Na szczęście jej potęga skoku na tym nie ucierpiała. Gładko, z pięknym baskilem udało nam się pokonać specyficzną przeszkodę. Jeszcze tylko dwa skoki, i kończymy trening. Dość ryzykowny skok przez okser, po czym udało mi się ją jakoś spokojnie naprowadzić na ostatnią stacjonatę. Ten ostatni skok był wręcz książkowy. Puściłam luźno wodze klaczy i pochwaliłam ją, jednocześnie stając w półsiadzie i przytulając do szyi. Srokata strzygła uszami czujnie na boki, poparskując zadowolona. Uśmiechnęłam się, usiadłam w siodło i dosiadem zwolniłam ją do kłusa. Potem stępik, rozprężamy. Popuściłam jej popręg o dwie dziurki, poluzowałam całkiem wodze i sama też rozluźniłam się całkowicie.
-Moja Wiekierka kochana <3 -wymruczałam, przymrużając oczy. Po 10 minutach klacz ochłonęła, wyjechałyśmy więc z hali. Dojechałyśmy do stajni. Zsiadłam przed budynkiem, wprowadziłam klacz do stajni, rozsiodłałam, dałam cukierka i zaprowadziłam na padok. Potem oczyściłam sprzęt, odniosłam do siodlarni i poszłam się napić. xd
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Sob 21:37, 27 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|