Krótki czas temu Bounty był kastrowany. Sam zabiegł zniósł bardzo dobrze i teraz czekamy tylko aż wszystko się zagoi. Przez pierwszy tydzień mogliśmy sobie tylko spacerować, w żadnym przypadku nie mógł wychodzić na pastwiska ani się kłaść. Teraz kiedy już po tygodniu wszystko zaczyna "tam" ładnie wyglądać Grześ zezwolił na delikatną lonżę w pełni kontrolowaną.
Do (już) wałacha przyjechałam wczesnym popołudniem, jakoś godzinę po drugim odpasie. Jak zwykle zabrałam się za gruntowne czyszczenie kasztana w jego boksie nie wiążąc go wcześniej. Na samym wejściu oczywiście dostał marchewkę, którą w bardzo szybkim tempie pochłonął. Zakładając, że będzie miał na dzisiejszej lonży bardzo dużo energii poprosiłam o pomoc Grzesia, który właśnie przyniósł sprzęt pod boks. Pomógł mi też czyścić Bounty'ego (nie z dobrego serca, ale dla oszczędzenia czasu, cały Grześ ;3). Kiedy ja kiełznałam wałacha Grzesiu założył mu ochraniacze, czaprak i pas. Postanowiliśmy lonżować go na pełnej kontroli i do dzisiejszego "treningu" wybraliśmy wypinacze.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach