Przyszłam do kuchni z zamiarem rozgrzania się gorącą herbatką. Siedział tam Robert. Był widocznie przygaszony po stracie Demona. Zdążył się zżyć z wałachem i dość mocno przeżył jego stratę. Poczochrałam mu lekko czuprynę.
- Idę trenować z Sekretem… - powiedziałam cicho - Idziesz?
- Nie dzięki… - mruknął w odpowiedzi
- To półbrat Demona… - miałam nadzieję ze to go ruszy. On jednak nadal patrzył w kubek kawy. Poszłam więc do stajni i przywlokłam ujeżdżeniowy sprzęt Sekreta pod boks. Później uzbrojona w kantar i uwiąz poszłam po ogra. Pokiziałam go po grzywce i zapięłam mu kantar na głowie. Poszliśmy spokojnie do stajni. Tam zaczęłam czyścić Ciapka. Nie zajęło mi to długo. Wkrótce mogłam zacząć go siodłać. Założyłam mu ujeżdżeniówkę i ogłowie z plastikiem. Na nogi ochraniaczki i kalosze i wio na halę. Podciągnęłam Ciapkowi popręg i wdrapałam się na niego ze stołka. Lekka łydka i żywy stęp na luźnej wodzy. Przez pierwsze kilkanaście minut woziłam się na Secu na pasażera aby młodziak się rozchodził. Po trochę ponad kwadransie zebrałam wodze na kontakt i zaczęłam delikatnie działać wewnętrzną łydką starając się najechać młodziaka na zewnętrzną wodze. Secu po chwili zaczął ładnie odpuszczać w potylicy i rozluźniać się. Chwaliłam go za to głosem. Młody wkrótce zaczął nieco podstawiać zad co wyczuwalnie zmieniło dynamikę jego chodu i odczuwalnie zrobił się „lżejszy” na ręce. Nie było tu jeszcze mowy o poważnym zebraniu ale już pierwsze kroki w tym kierunku były. Starałam się zachęcić młodego do pracy z głową w dół. Przeszłam z młodym na koło dla ułatwienia. Dałam w końcu Sekretowi sygnał do kłusa. Młodziak naparł na wędzidło usztywniając się nieco. Delikatnym działaniem wewnętrznej łydki i wodzy sprowadziłam go znów w dół. Na nieco luźniejszej wodzy dla rozgrzania zrobiłam z nim dwa duże koła w kłusie po czym przez stęp zmieniłam kierunek i znów dwa koła w kłusie. Tym razem było lepiej z zakłusowaniem. Po rozgrzewkowym kłusie zaczęłam ćwiczyć przejścia przez co nasze koło zrobiło się kwadratem o zaokrąglonych rogach. Starałam się utrzymać jak najbardziej prostego konia podczas przejścia oraz aby dać mu stabilne oparcie na wodzy unikając jednocześnie zatrzymania na ich działanie. Przede wszystkim chciałam uwrażliwić go na działanie dosiadu. Kilka pierwszych przejść było z utratą równowagi i nieco chaotycznych. Na szczęście z każdym kolejnym było coraz lepiej. Po kilku próbach na obie strony zaczęłam wplatać w te przejścia inne ćwiczenia. Tak więc był kłus - przejście do stępa - wolta w stępie - zakłusowanie, stęp - zakłusowanie - półwolta w kłusie - przejście do stępa i inne kombinacje. Młodziak dość szybko się spocił ze względu na to że wcześniej nie miał tak mocno gimnastycznej pracy. Nie męczyłam go więc galopem. Narzuciłam mu na grzbiet derkę polarową i rozstępowałam przez 15 minut. Po wszystkim wzięłam go na solarium by go dosuszyć i zrelaksować a następnie w lekką derę i sio na padok.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sayuri dnia Pon 20:57, 12 Gru 2011, w całości zmieniany 2 razy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach