Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
17.02.2012r. - reining

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Apacz [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Skrzydlata
Pensjonariusz
PostWysłany: Pią 12:02, 17 Lut 2012 Powrót do góry


Dołączył: 27 Cze 2010

Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Mając byle jaki humor zwróciłam twarz w stronę Deandrei. Stał tam mój kochany ogierzyna Apacz oraz kobyłka Lith, jednak ja zdecydowałam się najpierw na jazdę.
Apacz stał sobie jak zwykle spokojnie, a kiedy chciałam go pogłaskać nieznacznie się cofnął. Poklepałam go po szyi i wyprowadziłam z boksu. Na korytarzu uwiązałam i zaczęłam czyszczenie. Ogierek stał bez ruchu, rozluźniony oraz oczekujący - na jazdę.
Kiey jego sierść nabrała oryginalnych kolorów, przyniosłam sprzęt i osiodłałam konika. Apacz zaczął się wiercić, ale było to spowodowane tylko i wyłącznie nadmiarami energii. Dlatego tez postanowiłam dzisiaj poćwiczyć z nim reining.
Wyszliśmy na halę, gdzie podpięłam popręgi i wsiadłam. Ogierek nie mógł się doczekać ruchu, stał spięty i nerwowy, kiedy usadzałam się w siodle. W końcu oddałam mu rękę i Apacz ruszył bardzo energicznym stępem, nie musiałam go zupełnie poganiać.
Jak zwykle zaczęliśmy od porządnego rozgrzania się, wolty, pół wolty, ósemki, serpentyny, powoli wszystko przechodziło w zwroty na zadku i przodzie. Gdy uznałam, że w stępie wystarczy, zakłusowałam. Trochę mną rzucało w siodle do czasu, aż nie dopasowałam się do ruchu, gdyż nie dość, że ja ostatnio nie jeździłam, to jeszcze on zapierniczał jak nienormalny. Aby wyrównać tempo wjechaliśmy na serpentynę. Na niej był zmuszony do zwolnienia, aby bacznie wykonywać moje polecenia. Dlatego też mi jakimś cudem udało się utrzymywać w siodle, a Apacz zwolnił i był ostrożniejszy w dalszych poczynaniach.
Do serpentyn zaczęłam dodawać wolty, półwolty, ósemki, czując, że jest rozgrzany dodawałam zwroty. Apacz był posłuszny, ale wystarczyło trochę więcej luzu, dłuższa prosta, a już zapierniczał, aż się kurzyło. Dlatego też stale męczyłam go ćwiczeniami.
Po dłuższym czasie zwolniłam konika do stępa, przy czym Apacz zirytował się niemiłosiernie i wspiął się lekko. Nie pozwoliłam mu na takie wybryki i został ukarany mocnym ściśnięciem łydkami, przy czym nie oddałam mu ręki, aby nie wystrzelił jak torpeda. Ogier się uspokoił, a ja mogłam kontynuować trening.
Następnym zadaniem dla niepokornej duszy miał być galop na wolcie. Zakłusowałąm więc po dłuższym odpoczynku i oddałam rękę do galopu. Tego, co zrobił Apacz, mogłam się tylko spodziewać...
Mianowicie Apacz uznał, że po co ja mu w siodle i zaczął niesamowicie mocno brykać, wierzgać, ewentualnie podskakiwać. Podczas tych niekontrolowanych czynności ogiera ja nabiłam się na róg, jakby inaczej. Żeby było śmieszniej – kilka razy. Mój brzuch protestował zawzięcie, jednak duma, z jaką chciałam się utrzymywać w siodle nie pozwalała mi spaść w tej jakże niehonorowej walce. Dlatego tez ogierek dostawał za każdego bryka łydkami do czasu, aż mu nie przeszło zupełnie i nie zaczął się znowu zachowywać jak normalny westernowiec.
Walka minęła, ogierek się spocił, ale ja nie ustępowałam, dalej galopowaliśmy na wolcie. Szło całkiem znośnie, dlatego też postanowiłam dodać jakiś element typowo reiningowy. Uznałam, że skupimy się na roll backu i sliding stopie.
Na początek sliding stop. Wjechaliśmy na środkową w pełnym galopie i z pędu zatrzymaliśmy się, daleeeeeeeeeeeeeko jadąc na stawach skokowych. Poklepałam i ruszyłam kłusem, z czego Apacz znowu był wielce niezadowolony i niespokojnie machnął łbem oraz ogonem.
Po raz drugi wjechaliśmy na środkową w pełnym galopie, tym razem po widowiskowym wyrzuceniu piasku spod zadka, zrobiliśmy momentalny nawrót i goł pełnym galopem w przeciwnym kierunku. Tu ogierek był wielce zadowolony, poklepałam go więc i chwila pełnego galopu po całości. Tego mu było trzeba.
Apacz rozpędzał się na prostych, na zakrętach lekko kładł do wewnątrz, ażeby nie wywalić się. Fajne uczucie, ale wystarczy tego dobrego.
Zwolniłam i znowu na prostą, rozpędzamy się i sliding. Apacz zatrzymał się z większymi chęciami. Powtórka z rozrywki tym razem z nawrotem. Poklepanie i jeszcze kilka kółek galopem, w nagrodę. Oddałam mu wodze i czułam ta energię pod sobą.
Po kilku kołach zwolniłam do kłusa i rozkłusowałam porządnie spoconego konika. Po tym do stępa i spokojne rozluźnienie.
Zaprowadziłam Apacza do stajni, nałożyłam derkę i rozsiodłałam. Zadowolonego zostawiłam w boksie z cukieraskiem.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Apacz [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare