Przyszłam po wściekłego Ruffiaka z zamiarem przygotowania jej do najbliższych zawodów. Kobył jak zwykle na powitanie usiłował zdzielić mnie kopytem. Jakoś zdołałam ją w końcu złapać i przywiązać do ściany. Kara zaczęła ze złością przememływać uwiąz z taką pasją że aż przeszły mnie ciarki. Na moje szczęście Ruffka była raczej dość czysta więc czyszczenie poszło bardzo sprawnie. W końcu osiodłaną zabrałam na padok. Tam wsiadłam i zaczęłam z nią chodzić w koło stępem, co takie łatwe nie było. Klacz non stop usiłowała sobie pokłusować czy strzelała jakieś baranki. Gdy miałam pewność że trochę się rozchodziła zaczęłam z nią kręcić wężyki i robić wolty dla rozluźnienia. Ruffian na szczęście w końcu zaczęła lekko schodzić z głową w dół. Nie było może to prawidłowe żucie z ręki ale warto cieszyć się z małych sukcesów. Po rozstępowaniu które o dziwo zabrało mi dość dużo czasu wyjechałam z Karą w kierunku polnej drogi. Ruff od razu się napaliła i zaczęła caplować. Starałam się ją jakoś uspokoić choć szło mi to dość opornie. Gdy dojechałam na drogę która prowadziła do lasku pozwoliłam Karej zakłusować. Ruff oczywiście wystrzeliła niczym rasowy kłusak. I tak drogę którą planowałam na 15 minut zrobiłyśmy w 5 mimo że cały czas usiłowałam uspokoić kobyłę głosem i lekkimi półparadami. Na samym wejściu do lasu leżała mała kłódka, drzewo musiało nie wytrzymać podczas ostatnich burz. Stwierdziłam że spokojnie mogę sobie to skoczyć z kłusa. Ruff od razu jak wypatrzyła kłodę to postawiła radarki na celownik. Byłyśmy już blisko gdy nagle z krzaków coś wyskoczyło. Ruffka stanęła dęba zaskoczona, zrobiła to tak gwałtownie że mimo tego że rozpaczliwie złapałam się za szyję klaczy Kara runęła na plecy. Usłyszałam tylko huk jak przywaliłam kaskiem o glebę i nieco mnie zamroczyło. Otrzeźwił mnie tylko nerwowy kwik Ruffki która zaplątała się w wodze gdy wstawała i właśnie znów wywaliła się na ziemię. Wstałam i próbowałam pomóc się jej wyplątać ale z bólu nie mogłam wyprostować lewej ręki. Zdołałam jednak jakoś pomóc klaczy. Ruffka jednak nie chciała stanąć na przednią lewą nogę. Nie myśląc o sobie zadzwoniłam szybko po Karuchnę. Karr przyjechała jak szybko mogła ale ja i tak zdążyłam już dokuśtykać z Ruffką do stajni. No i miesiąc treningów w plecy…
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach