Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sayuri Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Pon 16:57, 08 Lut 2010 |
|
|
Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 498 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyszła kolej i na mnie. Weszłam sobie do Obsesji, rzucając plecakiem przez siodlarnie, jak to miałam w zwyczaju. Skrzywiłam się, słysząc jakiś głuchy trzask, ale poszłam dalej, sprawdzę to później. Zobaczyłam Deidre, która czysciła na korytarzu Lady Cinnabar.
-Hej! - rzuciłam na początku.
-Hej! - przywitała się Dei, uśmiechając się przyjaźnie. - Idziesz na spotkanie z Ruffian?
Przytaknęłam, teatralnie przejeżdżając sobie palcem po szyi. Obie się zaśmiałyśmy, chociaż to wcale nie było śmieszne - ba, prawdopodobieństwo mojej śmierci było duże.
-Mogę cię wykorzystac? No wiesz, jakby Kara mnie zabiła to ktoś musi pozbierac zwłoki - mrugnęłam do niej.
-Jasne, ja chętna do wszystkiego - powiedziała, odpinając Lady i prowadząc ją do boksu. - To ee, idź ją złapac, a ja zaraz przyjde.
I ulotniła się szybko. No tak, najczarniejsza robota dla mnie. Powłóczyłam się do drzwi biegalni i otworzyłam je lekko. Zatrzęsły się z hukiem, kiedy Ruffian zbombardowała je kopytami z dzikim kwikiem. Odskoczyłam szybko. 'O nie, kochana. tak się bawic nie bedziemy" - pomyślałam i poszłam do siodlarni po linę.
Kiedy wróciłam, jednym szybkim ruchem otworzyłam znowu drzwi i weszłam do środka. Kara stała w drugim końcu biegalni, a kiedy mnie zobaczyła znowu ruszyła galopem z płasko położonymi uszami i odsłoniętymi zębami. Zakręciłam liną jak lassem i kiedy była odpowiednio blisko zasadziłam jej prosto w chrapy odsuwając się na bok. Tego sie klacz nie spodziewała - prawie usiadła na zadzie, kiedy próbowała hamować z dzikiego galopu. Na chwile zdezorientowana wyglądała całkiem jak normalny koń, kiedy jednak obróciła się i zobaczyła mnie w przeciwnym narożniku znowu zamieniła się w mordercę.
Teraz nie rzuciła się na mnie, tylko zaczęła kłusowac z opuszczona głową i uszami tak przyciśniętymi do szyi że praktycznie nie było ich widac. Zerkała na mnie wściekle, zastanawiając sie zapewne jak mnie wykonczyc. Zrobiłam parę kroków w jej stronę, a ta chapnęła na mnie złowróżbnie zębami w powietrzu, machając energicznie ogonem. Postanowiłam ją sprowokowac, aby zaatakowała, i kiedy rzuciła się na mnie, w ostatnim momencie odsunęłam się i złapałam ją za kantar. Zaczęła się wspinac i dziko rzucac głową, żebym ją pusciła, ale ja się nie dawałam. Jak i tak mam zginąc, to co mi szkodzi? Po paru minutach ostrej szarpaniny wkurzyłam się nieźle. Co ona se wyobraża, paniusia jedna, obrażona na cały świat? Wrzasnęłam na nią jednocześnie dając jej liną po zadzie. Wierzgnęła mocno do góry, ale przestała się wspinac. Stanęła w miejscu, łypiąc na mnie i próbując mnie ugryźc. Przypięłam linę do jej kantara i wyprowadziłam ją z biegalni. Opierała się przez pierwszą połowę drogi, potem zmieniła nastawienie i przeciągnęła mnie do drzwi.
Deidre właśnie wychodziła ze stajni i na jej nieszczęście Ruffian ją zauwazyła. Celnie strzeliła z kopyta w jej ręke. Dziewczyna padła na ziemie trzymając się za miejsce trafnego kopniaka, a ja szybko przywiązałam mordercę i podbiegłam do niej.
-Nic ci nie jest? Mówiłam że to diabeł, nie podchodzic od tyłu!
-Nic nic, lekko mnie kopnęła. Znaczy no, nie złamała mi nic - zaśmiała się ponuro. - Ale siniak duży będzie.
Pomogłam jej wstac i razem poszłyśmy wyczyścic klacz. Rzucała się troche, ale jakoś dałyśmy radę. Kopyta wyrywała i próbowała nas pokopac, wredna małpa. Założyłam jej ogłowie i siodło, nie obyło się bez protestów, ale jakoś doszłysmy na halę.
Przy dociąganiu popręgu groziła tylną nogą, a jak wsiadłam to od razu ruszyła kłusem. Odchyliłam się i zwolniłam ją do stępa, dopasowujac sobie strzemiona. Cały czas byłam na baczności, a Kara stępowała nerwowo z uszami płasko na poytlicy i rozszerzonymi chrapami. Zasuwała do przodu co chwilę kwicząc cicho. Zebrałam wodze i zmieniłam kierunek łagodną linią bez zakrętów. Spróbowałam zrobic woltę - o dziwo wykonała polecenie. Nie puszczając wodzy z rąk pogłaskałam ją delikatnie, żeby dac jej znak że chcę się dogadac, a nie walczyc. Przeżuła wędzidło i zwolniła odrobinę. Zrobiłyśmy całkiem fajną ósemkę i powoli zaczęłam się rozluźniac - w sumie nie było tak źle. Po paru kółkach szybkiego stępa dałam jej łydke do kłusa. Schowała się za wędzidłem, stanęła i podrzuciła zadem. Na kolejną łydkę zareagowała podobnie, dlatego pogoniłam ją palcatem. Ruszyła żwawym kłusem, dalej sciekła na cały świat. Ale miała energię z zadu - pchała nieziemsko. Kłusowałysmy z taką prędkością, że myślałam że lecimy, a Deidre mnie w tym utwierdziła.
-Gdzie tak pędzisz? Może ją zwolnij - powiedziała - jeśli się da.- to dodała juz ciszej.
Zamknęłam reke i popuściłam, bawiąc się wedzidłem. Tak ją to rozwścieczyło, ze dostała takiego nitro jakim chyba w życiu nie jechałam. Usłyszałam 'wow!' które wyrwało się Deidre, potem dzikus zagalopował i schylił głowę, wyrywając mi wodze. Wiedziałam już co sie święci, i się nie pomyliłam - z wyścigowego galopu na prostej był wystrzał do góry i mój piękny lot. Przeturlałam się po ziemi parę ładnych metrów, a Ruffian zatrzymała się w przeciwnym rogu.
-Jee, słyszałam o jej cudach, ale zobaczyc coś takiego na zywo...! Nic ci się nie stało? - Dei podbiegła do mnie, zapewne sprawdzajac czy można mnie już zbierac.
-Spokojnie, żyję. Esz, ta mała...
Złapałyśmy ją i wsiadam jeszcze raz. A zapowiadało się całkiem miło. Od razu zebrałam wodze i z wojennym nastrojem ruszyłam kłusem. Znowu zaczęła przyspieszac, ale tym razem wykręciłam woltę, co się Karej nie podobało. Zaczeła rzucac głową i się wspinac, a raczej próbowała sie wspinac, bo posyłałam ją ciągle do przodu. Kiedy troche się uspokoiła wyjechałam znowu na duże koło i dalej próbowałam jechac tempem troche wolniejszym niż ona chciała. Zmieniłam kierunek na jej lepszą stronę i kłusowałam, mocno siadając w siodło podczas anglezowania. Co jakiś czas rzucała głową, ale już lepiej chodziła niż na początku.
'Ryzykowac i zagalopowac? Może nie będzie nic robic...' - pomyślałam, i tak też zrobiłam. W narożniku dałam łydkę do galopu, na co Ruffian wystrzeliła do przodu. Odchyliłam się, starając się zwolnic to dzikie pędzienie, ale małą różnice jej to robiło. Prawie nie czułam uderzeń o ziemię, cud że się wyrabiała na krótkich ścianach i tak dużej hali. Chwile później pożałowałam tego galopu, bo po paru barankach znowu wylądowałam na ziemi. Kara wesoło galopowała sobie dookoła hali i nie dawała się złapac, zadowolona z kolejnego sukcesu. Kiedy zagalopowałam po raz drugi znowu było ciekawie, ale tym razem się utrzymałam. Kiedy wyrzuciła mnie na szyje złapałam się grzywy, wsadziłam się spowrotem w siodło i ściągnęłam lewą wodze. Nakręciłam na woltę, zmuszając ją do zwolnienia tempa i po chwili przeszłam do zabójczo szybkiego kłusa. Młoda wyrzucała szkitami do przodu przyciskając głowę do piersi pokazujac tym samym swoje zdegustowanie. Po chwili kłusa zwolniłam do stępa i dałam jej troche luźniejszą wodzę aby troche ochłonęła przed powrotem do stajni chociaż nie była zmęczona, wręcz przeciwnie. 10 minut postępowałam i zsiadłam, prowadząc ją do biegalni. Już zaczęło mnie irytowac to jej chapanie zebami, więc szybko ją rozsiodłałam i puściłam do biegalni. Strzeliła zada w moją stronę i pogalopowała na około, pokazując mi, że ma jeszcze sporo energii. 'No, to czeka nas dużo pracy, mała wredoto' - pomyślałam, patrząc jej prosto w oczy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sayuri dnia Pon 16:57, 08 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|