Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sayuri Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Pon 22:58, 08 Lut 2010 |
|
|
Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 498 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyjechałam do stajni by po raz kolejny zmierzyć się z moją bestyjką. Odkąd przyjechał Sauron zrobiła się jeszcze bardziej wredna choć sądziłam że to niemożliwe. Z początku pomysł by sprawić jej towarzystwo wydawał mi się poroniony ale teraz nie żałowałam swojej decyzji. Zebrałam sprzęt i powiesiłam wszystko na wieszaku na korytarzu. Poszłam do biegalni i weszłam do środka. Ruff popatrzyła na mnie spode łba mieląc spokojnie resztki siana, na powitanie skuliła uszy na płasko. Sauron stał obok niej żywo zainteresowany moją osobą jako że ostatnio dostał ode mnie smakołyka. Jednak ani jedno ani drugie nawet się nie ruszyło. Gdy podeszłam do Ruffian ta kwiknęła ostrzegawczo i podniosła nogę grożąc mi kopniakiem. Gdy zignorowałam to zarzucając jej uwiąz na szyję zdrajczyni uwaliła mnie zębami w rękę. Syknęłam cicho.
- Osz ty… - warknęłam cicho i założyłam jej kantar tym razem uważając na jej zęby. Wyciągnęłam ją jakoś z biegalni i przywiązałam do kółeczka w ścianie. Oporządzanie konia zwykle zajmowało mi kwadrans. Z nią męczyłam się dobrze ponad pół godziny ze względu na jej protesty i ataki. Gdy jednak cały sprzęt miała już na sobie zabrałam ją na round-pen. Podwinęłam strzemiona i zabezpieczyłam wodze po czym puściłam ją luzem. Ruff od razu zaczęła krążyć kłusem po ścianie rżąc głośno do swego towarzysza. Krzyknęłam na nią po chwili i strzeliłam z zabranego wcześniej bata do lonżowania. Ruffian wyrwała galopem dookoła z taką prędkością że zaczęłam się zastanawiać kiedy siła odśrodkowa wywali ją na zewnątrz. Usiłowałam zmienić jej kierunek po pewnym czasie ale Czarna nie miała zamiaru się zatrzymać i o mało co mnie nie staranowała. Czekałam więc aż przejdzie do kłusa. Gdy tak się stało jakoś udało mi się ją nakłonić do galopu w drugą stronę. Ruff znów zaczęła szaleć, strzeliła kilka baranów po czym wyhamowała ostro niemal przysiadając na zadzie widząc przez szpary w ogrodzeniu obcego konia. Ja także wyjrzałam z zainteresowaniem i uśmiechnęłam się widząc Nojca na gniadym Bernardinim.
- A więc to jest to słynne czarne diablątko? - zagadała do mnie wesoło
- Ano… Mały czarny morderca - zaśmiałam się lekko.
Noj podjechała bliżej a Ruffian kwiknęła znów i zaczęła bić przednią nogą w ziemię ganaszując się i udając konia bez uszu.
- Może mały teren co? - zaproponowała rysualka.
- Chcesz mnie zabić? - popatrzyłam na nią z powątpiewaniem.
- Prooooszę? - Noj zrobiła minę kota ze Shreka.
- No dobra… - powiedziałam zrezygnowana. - Zerknij na nią a ja zaraz wrócę. – powiedziałam wybiegając z round-penu zostawiając Ruff w środku. Przed wyjazdem wolałam upewnić się że testament jest w widocznym miejscu, wziąć kask i kamizelkę. Tak wyposażona poszłam na round-pen by złapać dziką klacz i jakoś dociągnęłam jej popręg i wsiadłam kiedy Ruff znów ruszyła z kopyta by po chwili stanąć dęba. Złapałam się jej kurczowo za grzywę i przylgnęłam do szyi modląc się by ta wredota się nie wywaliła. Noj gwizdnęła tylko cicho i z siodła otworzyła mi bramkę kiedy już jako tako opanowałam diablicę.
- Celuj w jakąś długą prostą bo długo to jej chyba nie opanuję - powiedziałam do Nojca a ta tylko przytaknęła i ruszyła w stronę bramy.
Ruffian caplowała cały czas usiłując podkłusować do Bernardiniego a ja cały czas walczyłam z nią by szła za ogierem co doprowadzało Ruff do szału.
- Dobra, tu jest fajna droga - powiedziała Noj wyjeżdżając na jakąś ścieżkę.
- Myślisz że jest wystarczająco długa? - zapytałam zatrzymując się obok niej. A przynajmniej usiłowałam się zatrzymać
- Ma jeden lekki łuk ale to mniej więcej dziesięć kilosów piaszczystej, miękkiej drogi
- No dobra, nie ręczę że Ruff ma jakiekolwiek hamulce… A kondycję to ona ma…
- Widzę - Noj zaśmiała się lekko po czym dała Gniademu łydkę. Bernardini wystrzelił jak z procy, ja nawet nie zdążyłam się przygotować, Ruffian wystrzeliła zaraz za nim. Złapałam się za grzywę bo z zaskoczenia pogubiłam wodze. Gdy już jako tako się pozbierałam zebrałam je lekko pozostawiając jednak Ruff dużą swobodę na szyi aby sama regulowała sobie tępo. Mimo że szła szaleńczym cwałem obok gniadego szła tak równo… Czułam się jakbym leciała.
- Woooooo hooooooo! - zawołałam z uśmiechem omal nie zachłystując się powietrzem. Usłyszałam tylko Jak Noj po chwili zawtórowała mi krzykiem. Prędkość była niesamowita!
- Spróbujmy zwolnić! - zawołała do mnie po jakimś czasie
- Dobra, dawaj! - odpowiedziałam i starałam się zwolnić klacz. Jednak zarówno ona jak i gniady nie mieli zamiaru jeszcze zwalniać. Nie było też mowy o żadnej wolcie. Dopiero po dłuższym czasie zaczęły zwalniać same ze zmęczenia.
- Łoł… to było coś… - powiedziałam jak Ruffi w końcu przeszła do kłusa.
- Ano… tyle much to się już dawno nie najadłam - skwitowała Nojka.
- Przynajmniej Ruffik ma już dość
- Barbaro też - poklepała gniadosza po szyi pozwalając mu na przejście do stępa. Ruffi także zwolniła mamłając wędzidło namiętnie.
- To ja skręcam tu - powiedziała wskazując na boczną drogę - Gniademu już wystarczy na dzisiaj, ta droga prowadzi prosto do Deandrei - pokazała mi na drugą ścieżkę odchodzącą od skrzyżowania.
- Super, to ja jeszcze pomęczę Ruff w drodze powrotnej. Do następnego - uśmiechnęłam się
- Jasne, do zobaczenia! - powiedziała Noj po czym skręciła w lewo a ja skierowałam klacz w prawo.
Korzystając ze zmęczenia klaczy ćwiczyłam w drodze powrotnej przejścia stój-stęp, stęp-kłus, kłus-stęp, stęp-stój starając się wepchnąć klacz na wędzidło. Pod koniec Ruff szła już o wiele lepiej, przejścia zdawały się być bardziej od zadu. Nie stępowałam za dużo bo klacz była mocno zgrzana i mokra. Gdy dojechałam do stajni poprosiłam Dei by podała mi derkę. Rozsiodłałam klacz i ubrałam ją w polarową derkę na którą narzuciłam derkę stajenną. Wzięłam Ruff na długi spacer dookoła stajni. Klacz na szczęście nie miała siły na żadne ekscesy. Gdy wróciłam z nią do boksu zdjęłam z niej polar ale derkę stajenną zostawiłam. Roztarłam jej nogi słomą pożądnie by rozmasować mięśnie i ścięgna po czym dałam klacz do biegalni. Sauron zarżał radośnie podbiegając od razu do Ruff. Uśmiechnęłam się lekko widząc jak oba kopytne witają się ze sobą. Zostawiłam ich w spokoju i poszłam zająć się sprzętem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|