Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Arrya Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Pią 11:43, 10 Gru 2010 |
|
|
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 201 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Ruffiak bardzo długo była wyłączona z treningów, przez kontuzję, której nabawiła się w sierpniu. Zerwanie ścięgien to bardzo poważna sprawa, długa rehabilitacja i zszarpane nerwy nasze i kobyły.
Przez pierwszy okres Kara musiała uwiązana stac w boksie, inaczej odrazu rozwaliłaby sobie opatrunek i po drodze jeszcze połamała nogi galopując dziko z nadmiaru energii. Serce mi się krajało jak próbowała się wyrywac, atakowac uwiązy którymi była przypięta, szarpac do tyłu. Z unieruchomioną nogą nie miała zbyt dużego pola do manewru.
Po okresie opatrunków, chłodzenia, rozgrzewania, unieruchamiania, zawijania i innych takich, nadeszła pora na spacery.
Popatrzyłam na Say ze zgrozą.
-Słuchaj, dzisiaj jest dzień, kiedy trzeba wyprowadzic Ruffkę na kółko stępa przed stajnią...
-Ona nas pozabija... ale może nie będzie tak źle, co? Podobno życie po śmierci nie jest takie złe! - stwierdziła, ale wcale się nie uśmiechała. Mnie też nie było do śmiechu. Popatrzyłam smętnie na kawę, zdajac sobie sprawę ze to może byc ostatnia w moim życiu.
Uzbrojone w ogłowie (nie ma co nawet próbowac wyprowadzac ją na kantarze) weszłyśmy do stajni. Jak co rano przywitał nas kwik z ostatniego boksu i kopanie o ściany. Odwróciłam się do Say, przejechałam palcem wskazującym po gardle i ruszyłyśmy w kierunku Bestii. Ustaliłysmy, że wejdę do boksu, jakoś nie dam się zabic i założę jej ogłowie. Do pomocy wzięłyśmy Dei, która w tym czasie będzie trzymała wszystkie 4 uwiązy, a Say w odpowiednim momencie otworzy drzwi. Wzięłam głeboki oddech i weszłam do pieczary smoka.
Chwilę później mocowałyśmy sie z Czarną na korytarzu. Chciała oszczędzic nam kłopotu i wyprowadzic się sama, ale nie ma tak dobrze. Odgłosy kopania i szarpaniny przyciągnęły niezły tłumek, rysualki pozbiegały nawet z mieszkania do stajni. Nagle poczułysmy powiew świeżego powietrza, kiedy Say zgodnie z planem rozwarła drzwi i poczułam jak Czarna galopem wyciąga nas ze stajni. Razem z Dei czułyśmy się jak na nartach wodnych, tyle że bez wody i bez nart, a za to z koniem. Kiedy wypadłyśmy na dziedziniec szarpnęłam ją 3 razy po pysku, co spowodowało że się zatrzymała i zaczęła się wspinac, ale kolejne szarpnięcia sprowadzały ją na ziemie. Dei z drugiej strony wykręcała jej głowę i udało nam się przejśc jakieś 5 metrów kłusem prawie w miejscu, więc szybko zawróciłyśmy i wpuściłyśmy ją do boksu. Wszystkie przeżyłyśmy.
Następne spacery wyglądały podobnie, powtarzałysmy je codziennie, żeby Ruff sie nie zastała. Po jakichś dwóch tygodniach zaczęłyśmy ja wpypuszczac na basen, tam nie może szalec za bardzo, a porusza nogę. Kilka takich sesji i klacz nie rozwalała boksu co rano.
Następnym etapem było spuszczenie jej z uwiązów i wypuszczenie do biegalni. Jak się spodziewałam, były galopady, ale Kara sama wiedziała kiedy przestac -gdy się wyhasała chyba odczuła swoje ścięgna, bo stanęła w rogu i odciążyła tą nogę. Zaczęła chodzic na pastwisko. Były to krótkie wypady, ale zawsze coś. Nastał listopad, kiedy zaczęłyśmy na nią wsiadac.
Podczas pierwszej jazdy spadłam 5 razy, Say kolejne 4. Roznosiło kobyłę, bardziej niż zwykle. Jazda planowana była bez galopu, chociaż .. wyszło jak wyszło.
Następne były już dużo lepsze, powiedziałabym że zbliżone do stanu przed kontuzją. Straciła dużo na przepuszczalności i fochała się bardzo w reakcji na pomoce, ale grunt że mogła chodzic.
Po wizycie weterynarza, kiedy okazało się że noga jest już 100% zdrowa polepszył nam się humor. Znowu się zacznie walka o przetrwanie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arrya dnia Pią 11:43, 10 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|