Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Carrot Pensjonariusz
|
Wysłany:
Czw 19:20, 11 Paź 2012 |
|
|
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
|
Kiedy pierwszy raz ujrzałam Walkirę to powiem szczerze… Byłam nią zauroczona! Od razu z uśmiechem na ustach dałam jej łakoć i uwiązałam by wyczyścić, ale to chyba najgorsza rzecz jaka mnie spotkała. Klacz wierciła się, gryzła i niechętnie podawała nogi. Po osiodłaniu jej i pójściem na ujeżdżalnię byłam gotowa na to, że zacznie mi brykać. Zebrałam wodze w jedną rękę, druga złapałam się za tylny łęk, a noga w strzemię. To był mój pierwszy upadek od roku! Mianowicie Walkira odskoczyła w bok, a ja jak ostania sierota strąciłam równowagę. Kiedy jednak dosiadłam jej, wiedziałam, że warto było się trochę wymęczyć.
Zebrałam wodze i dałam jej łydki, co poskutkowało tym, że klacz niemal wyrwała mi się galopem, lecz po chwili pohamowałam ją i szłyśmy szybkim stępem. Po mimo ostrzeżeń Carrot o zachowaniu klacz trochę za bardzo chciałam uwierzyć w ciało urokliwej klaczy. Ale wracając do jazdy już wiedziałam co muszę zrobić, a w między czasie ruszyliśmy kłusem. Musze przyznać, gdyby nie to, że ma trochę twardy ten kłus to byłabym w siódmym niebie. Walkira położyła po sobie uszy, gdy zachęciłam ja do zmiany kierunku, ale mimo wszystko udało mi się ją naprowadzić na krótką przekątną. Ruszyłyśmy na środek ujeżdżalni po czym zaczęłam ją hamować. Klacz z oporem hamowałam, a ona napierając na wędzidło, coraz twardziej stąpała po ziemi. Kiedy jednak stanęłyśmy pogłaskałam ja po szyi i zaraz zacmokałam. Jej reakcja była natychmiastowa. Ruszyła szybkim kłusem i z trudem pozwalała siebie kierować, dlatego też usiadłam w nią i jak najbardziej skupiłam się na łydkach oraz biodrach, hamując ja tylko wodzami.
Jechałyśmy w prawo i pozwoliłam sobie na zrobienie serpentynę z czterema zakrętami. Najeżdżając na pierwszy zakręt musiałam mocno ją przytrzymać, a zarazem dawać silne sygnały skrętu. Jednakże z każdą chwila mniej napierała na wodze, a jej ciało szło bardziej płynniej. Kiedy skończyłyśmy serpentynę przeszłyśmy do stępa. Walkira machnęła głową, prawie że wcale nie wyrywając mi z dłoni wodzy. Popuściłam wodze dopiero, kiedy zmieniłyśmy kierunek. Klacz czując to ruszyła natychmiast kłusem, więc zebrałam wodze i z trudem przeszłam do kłusa. Powtarzałam to z pięć, sześć razy. Za prawie, że każdym razem klacz próbowała wyrwać wodze i ruszyć kłusem, przy okazji od czasu do czasu wierzgając. Na moje szczęście przestała i szła już spokojnie, ale dalej szybko i zbyt twardo jak na nią.
Po około kółku zebrałam wodze i ruszyłyśmy kłusem, tym razem nie napierała na wodze, lecz dawała mi sygnały na każdym zakręcie, że chce galopować. Najechałyśmy na koło i wtedy dałam jej znak. Ruszyła dość zbyt energicznie, z czego trudno było mi ją wyczuć. Machnęła łbem, a jej uszy od razu poszły po sobie. Powoli jednak zaczęła zwalniać, a mi z łatwością przyszło się do niej dostosować. Zjechałyśmy z koła, na co Walkira uniosła łeb zachwycona, a ja powoli pogłaskałam ja po grzbiecie. Przeszłyśmy do kłusa i zmieniłyśmy kierunek, klacz mając nadzieję na więcej już chciała zagalopować, kiedy nakazałam zrobić jej voltę. Nie powiem Walkira do koni zbyt energicznych należy, ale zarazem to duży plus niekiedy. Po volcie najechaliśmy na duże koło. Klacz nieco się uspokoiła, więc powoli zaczęłam popuszczać wodze by mogła obniżyć łeb, a zarazem dawałam jej znaki raz jedną, a raz drugą ręką mając nadzieję na żucie ręki. Klacz na początku nie za bardzo wiedziała o co chodzi. Przyśpieszała więc mając nadzieję na galop, niestety hamowałam ją. Dopiero po około trzech kołach zaczęła łapać o co chodzi i dzięki bogu nie robiła kaprysów, wręcz przeciwnie! Była zainteresowana nowym sposobem jazdy. Poklepałam ją i przeszłyśmy do stępa. Kółko w tą i zmiana kierunku i galop. Walkira położyła po sobie uszy, machnęła łbem i stanęła gwałtownie. Omal nie spadłam na ziemię, ale na szczęście udało mi się utrzymać równowagę. Klacz gwałtownie skręciła i ruszyła galopem wierzgając od czasu. Eh… Carrot zabiję kiedyś twojego konia! A tak na serio to powiem szczerze, dopiero kiedy udało mi się ją skręcić i skręcać w miejscu uspokoiła się. Stanęłyśmy w miejscu i obie oddychałyśmy głęboko. Walkira jednak miała ustawione uszy na sztorc i nie mogła się znów ruszyć do przodu. Tym razem jednak pozwoliłam jej ruszyć stępem i ani nic więcej. Po rozstępowaniu jej zsiadłam, zaprowadziłam do boksu i rozsiodłałam.
UWAGI
Klacz powoli łapie żucie ręki, ale za to bardzo ją to zainteresowało jak się udało i pogratulowałam jej. Co więcej jest wielkim rozrabiaką i szalonym koniem, który nie ryzykuje nie tylko moje, ale i własne życie. Dlatego też, życzę Wam powodzenia w kolejnych jazdach i oby nic wam się nie stało.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|