Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Carrot Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 20:51, 13 Cze 2012 |
|
|
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
|
Mężczyzna zrezygnował z zatłoczonego autobusu. Chyba trochę pozanieczyszcza powietrze tym swoim motorem... Zgasił maszynę na parkingu, do tajnego schowka pod siedzeniem schował kask i skórzaną kurtkę. Nawet latem pod czas jazdy było mu zimno.
W stajni udało mu się znaleźć miejsce, gdzie mógł zostawić plecak. Po pracy miał jeszcze kilka rzeczy do załatwienia. Obiad u mamy. Ruszył do boksu Walkirii. Wyciągnął ku niej dłoń, pewnością siebie krył ostrożność. Klacz chętnie poczęstowała się smakołykiem, dała sobie założyć kantar z uwiązem. Gdy tylko wyprowadził ją z boksu, zatrzymała się i ciekawsko rozglądała się wokół. Zarżała do kilku koni, nie dając się przeciągnąć dalej. Wolną ręką James zaczął przeszukiwać kieszenie. Chusteczki tu na nic się nie zdadzą. Ulotka. Idealnie. Zgniótł kolorowy arkusz w jakiś dziwny kształt i pokazał Walkirii. Skoro taka ciekawska, to to wykorzysta. Ruszyła za nim na myjkę, próbując chwycić kartkę. Mężczyzna uwiązał ją na miejscu, ulotkę rzucił w kąt, z którego trudno będzie ją wydostać. Wyczyścił i osiodłał klacz. Gdy nie patrzyła, zabrał papierek i wsunął go do kieszeni.
Na placu przed stajnią dopiął popręg, dopasował strzemiona.Wspiął się w siodło. Pogoda była ładna, kilka chmurek i słonko. A klacz nie rozrabiała, bo chyba nie mogła się zdecydować, co zbadać najpierw.
Na rozprężalni crossu zrobili typowy układ rozgrzewki, z tym, że kilka wężyków dodała Walkiria zainteresowana nagle to motylem, to wiewiórką w odddali. Mężczyzna z trudem odciągał ją od obserwacji.
W wolnym kłusie wjechali na tor, dał klaczy czas na zapoznanie się z przeszkodami, oddając jej wodze. Dla zabicia czasu planował przejazd, choć na crossie tak naprawdę nigdy nie wprowadzał go w życie. Mężczyzna ściągnął wodze i skierował Walkirię na start, nim zdążyła się zająć czymś innym niż trening dał jej sygnał do galopu, kierując ją na pierwszą przeszkodę - niskiego grzybka. Klacz zarzucała łbem na boki, bo nieco przeszkadzała jej grzywa, trochę go to rozpraszało. Ściągnął mocno wodze, na chwilę unieruchamiając jej łeb, po czym szybko je rozluźnił. Wolał uniknąć zmniejszenia tempa przez niezrozumienie się. Walkiria postawiła uszy, wybiła się mocno, choć trochę chaotycznie. James czuł tę moc. Skok ze sporym zapasem, pewne lądowanie... Dobrze się zapowiada dzisiejsza praca. James skręcił ją tuż za młodymi brzózkami, klacz trochę rwała do przodu, ściągał wodze i przenosił ciężar ciała na tył, by wrócić z nią do wybranego przez człowieka tempa. W efekcie ominęli jedną przeszkodę. Na zakręcie klacz była nieco bardziej posłuszna, udało się go ładnie zaokrąglić. Potem po prostej najechali na barwną stacjonatę. Walkiria - choć zapoznała się już z tą przeszkodą - próbowała obejrzeć ją jeszcze raz. James nie dał jej takiej szansy - nie dawał jej zwolnić, ani zejść ze ścieżki. Pokonali tą 70cm ze sporym zapasem. Lądowali pod ukosem i od razu ruszyli kłusem na zeskok w progu. Klacz zatrzymała się przed nim i wybiła z lekkim wahaniem. James po wybiciu przechylił się na zad, by odciążyć przód przy lądowaniu. I dobrze, że to zrobił, bo lądowanie było niepewne, kobyła prawie zaliczyła potknięcie. Po wykonaniu całego skoku poprowadził ją kłusem po ubitym piasku, gdy wjechali na trawę popędził ją do galopu. Zwolnili przed skarpą, klacz cofnęła szyję, łeb trzymała blisko klatki piersiowej. Parskała, ryjąc kopytem ziemię przy schodzeniu. James wolał by klacz nie zeskakiwała - musi się nauczyć w razie czego trzymać ziemi. Dalej poprowadził Walkirię na szereg z dwóch hyrd. Klacz rozprostowała na chwilę szyję, by rozluźnić mięśnie. Mężczyzna trzymał ją w tempie przed przeszkodami, półtora metra przed pierwszą z nich dał jej sygnał do wyskoku. Walkiria nie usłuchała, błądząc wzrokiem gdzieś poza torem i lekko zwalniając. Mężczyzna pospieszył ją i starał się skierować jej uwagę na hyrdę, jednak kiedy w końcu mu się udało, było odrobinę za późno. Klacz wybiła się półmetra przed przeszkodą, skuliła mocno przednie nogi. W trakcie lotu James przeszedł ciężarem na jej zad, jakby w spowolnionym tempie, by przód bezpiecznie lądował. Od razu po skoku Walkiria wyrwała do przodu, przyspieszając. Gdy mężczyzna ściągnął wodze i zaczął ją hamować nie reagowała. Klacz wyciągała szyję, próbując wywalczyć sobie trochę luzu przy łbie. James puścił gwałtownie wodze, po czym znów je złapał - co była nie lada wyzwaniem przy ciągle ruszającym się łbie kobyły.
Udało mu się zwolnić wierzchowca. Zauważył, że ominęli drugą hyrdę. Znowu. Nic nie mógł teraz na to poradzić, skoro musiał walczyć o wypełnienie swojej woli. Zagwizdał ostro i głośno, gdy koń znów zaczął się szarpać i iść w stronę płotu. Walkiria zatrzymała się jak wryta i zaczęła rozglądać się wokół, poszukując źródła dźwięku. Bynajmniej nie była przestraszona. James wykorzystał ten moment i wszedł z nią w stęp. Klacz poruszała się trochę jak w transie, pospieszył ją do kłusa i poprowadził w stronę strumyka. Walkiria potrząsnęła łbem i zwróciła uwagę na wodę, zarżała radośnie, kojarząc to zjawisko z zabawą. Była zdziwiona, gdy po prostu przejechali nurt w najpłytszym miejscu. Dała się poprowadzić jeszcze kilka metrów, a potem zaczęła zawracać. James skierował ją, a przynajmniej jej łeb na szlak, przeniósł ciężar ciała na odpowiedni bok. Prawie nie spadł z siodła, kiedy klacz szarpnęła się dosyć nagle i energicznie. Ściągnął wodze i odchylił się, tak, że prawie dotykał plecami zadu konia. Klacz stanęła niskiego dęba, parskając z niezadowolenia. James przeczekał ten manewr, zbywając go jedynie pochyleniem się do przodu.
-Spokój!
Wydawało mu się, że Walkiria się uspokoiła, choć prawda była diametralnie inna. Klacz udała, że wraca w spokojnym tempie na szlak, więc mężczyzna wrócił do zwykłego dosiadu i popuścił lekko wodze. Ona jednak wykonała zwrot i od razu ruszyła galopem. Chciała zwolnić przy strumieniu, ale James nie dał jej takiej możliwości, wykręcając ją w boczną ścieżkę i nie dając zwolnić. Kierował ją łydkami i dosiadem, bo wodze wypadły mu z rąk. Woda rozprysnęła się wokół, gdy nogi klaczy natrafiły na niewielką kałużę. Chciała zwolnić i zawrócić, ale mężczyzna znów chwycił cugle i w mocnych pomocach wrócił z nią okrężną drogą do szeregu hyrd. Znów około półtora metra przed przeszkodą, dał jej sygnał do wyskoku. Klacz wybiła się w proponowanym przez niego momencie. Lot ze sporym zapasem nad 80cm hyrdą, przy lądowaniu pęciny konia zanurzyły się w błocie, trudno było je przemieścić przy dalszych stadiach lądowania. James zastanawiał się skąd wzięło się błoto, bo ostatnie dni były słoneczne. Pokonali jeden foul galopu, brodząc w błocie i jadąc w lekko spowolnionym tempie, pełnym niepewnych ruchów. Łydkami dał jej sygnał do wybicia. Klacz znów wybrała jego punkt wybicia, bo oszczędzał jej brnięcia przez błoto. Przez słabe wybicie musnęła kopytami górę hyrdy, tej niższej, bo 50cm. James poklepał ją po szyi, po lądowaniu na twardszym terenie.
-Dobrze.
Nie dał jej zawrócić, na piasku skręcił w prawo. Chwilę jechali między drzewami aż znaleźli się na otwartej przestrzeni. Mężczyzna poprowadził ją na domek tak, by przeskoczyli jego węższą część. Późno dał jej sygnał do wybicia, by lot nad przeszkodą był dłuższy. Trzeba przyznać, że dla Walkirii to nie był problem, przesadziła chatkę płaskim, dalekim susem, zostawiając jeszcze sporo miejsca między jej kopytami a daszkiem. Za przeszkodą, po kilku metrach galopu, znów przeszły chęci do współpracy łaciatej. Zwolniła jeszcze mocniej niż zwykle i w stępie, mimo protestów podeszła do kilku barwnych kwiatów. Rozdymała nad nimi chrapy, zastanawiająć się pewnie skąd w nich taki kolor. Jednak nie. Zaczęła mielić płatki korony. Więc myślała nad ich smakiem. Wypluła zmielone ziele i prychnęła. James odwrócił ją w stronę kłody 120cm. Zachęcił ją do kłusa, potem popędził do galopu i objechał polanę. Przed kłodą wziął ją w mocne pomoce i wskazał moment wybicia. Klacz jednak nie zareagowała i skoczyła tuż przed przeszkodą. Uderzyła przednimi nogami w górę przeszkody. To nie było muśnięcie, tylko silne uderzenie. James przeniósł ciężar na środek. Klacz cofnęła się, uwalniając się z przeszkody niskim dębęm i dosyć skośnym zejściem na wszystkie cztery nogi. Parskała prawie że bez przerwy, zarzucając łbem. Mężczyzna zeskoczył z siodła i zobaczył, czy klaczy nic się nie stało. Podejrzewał, że nie, ale mógł coś przegapić, więc złapał wodze i przełożył je przez jej szyję. Nie wchodząc już w siodło odprowadził ją do stajni.
Wyczyścił ją, schłodził jej nogi zimną wodą i odprowadził do boksu. Trochę się stawiała, ale był stanowczy i cierpliwy. Po pewnym czasie po prostu ustąpiła. Wrzucił jej do żłoba jabłko i zanim odjechał zadzwonił do Carrot, by poinformować ją o zdarzeniu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|