Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
05.07.2011r. - skoki P (by Chocky)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Hidalgo [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 16:58, 30 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Gdy krople deszczu zaprzestały wybijać nerwowy rytm w szybę, a promienie słońca nieśmiało rozpraszały znad mojej głowy ciemne chmury, postanowiłam wybrać się do WSR Maver i zabrać Hidalgo, uroczego a przede wszystkim zdolnego ogiera rasy Pinto na obiecany trening skokowy. Po pół godzinie na szosie znalazłam się tuż obok bramy wjazdowej, gdzie czekała już na mnie wcześniej uprzedzona Tiara. W rozmowie pokonałyśmy odległość dzielącą nas od drzwi wejściowych do stajni.
- Przyniosę Ci sprzęt, aby było szybciej - I z tymi słowami opuściła mnie, energicznym krokiem zmierzając w stronę siodlarni. Zerknęłam na srokacza, który wystawiał łebek z boksu, przyglądając się mi dość beznamiętnie. Uśmiechnęłam się na widok łatki w okół jego oka, małym paluszkiem zdjęłam z haczyka kantar parciany i uwiąz, zaś wolną ręką pogładziłam go po ganaszu.
- Śliczny - Mruknęłam, przyglądając się mu dłuższą chwilę. Gdy wyczuł, że w kieszeni koszuli znajduje się miętowy smakołyk, parsknął gniewnie, jak gdyby oburzony i rozszerzając chrapy do ukrwionych siatek żyłek, pchnął ów miejsce pyskiem. Zaśmiałam się i podałam przysmak na płaskiej dłoni, zaraz wchodząc do boksu. Posuwistym ruchem włożyłam kantar na jego głowę, zaś do metalowego kółka przypięłam karabińczyk. Zacmokałam, zachęcając go do wyjścia na zewnątrz. Ruszyliśmy w stronę koniowiązu, Hidalgo rozglądał się dookoła, zamiatając ogonem w powietrzu. Przywiązałam go porządnie, mierząc wzrokiem sprzęt ogiera. Zabrałam się za sprawne czyszczenie zaklejek, później włosianą szczotką pozbyłam się wszelkich zanieczyszczeń z jego grzbietu; kurzu, obumarłej sierści. Ogier rozluźnił się, chętnie poddając zabiegom pielęgnacyjnym. Zniżył głowę, przymykając oczy i odciążając jedną z zadnich nóg. Uśmiechnęłam się, drapiąc go po szyi przez krótką chwilę. Rozczyściłam strzałki i zabrałam się za siodłanie. Na grzbiet zarzuciłam niebieski czaprak, podkładkę oraz skokowe siodło, na nogach zapięłam czarne ochraniacze. Kantar zsunęłam na jego szyję i szybko ogłowiłam. Poprawiłam wszelkie paski i założyłam kask na głowę. Wsiadłam, podpinając popręg i regulując strzemiona. Zasygnalizowałam półparadą, iż będziemy ruszać do przodu i złapałam końcówkę wodzy w jedną rękę. Lekka łyda i wypchnięcie z krzyża do aktywniejszego stępa. Znaleźliśmy się na hali, więc nakierowałam łatka na tak zwaną ścianę. Jedno okrążenie w luzie i poczęłam dopierać wodze do ręki, bawiąc się delikatnie wędzidłem. Od samego początku zaczęliśmy kreślić wszelakie koła, wolty, oczywiście pilnowałam ustawienia - by ani nie wpadał, ani nie wypadał żadną częścią ciała. Ogieras skupił się już od początku na swojej pracy, co jakiś czas przecinając ogonem powietrze. Odchylił uszy ku tyłowi, przysłuchując się moim komendą i pochwałą. Po około 10 minutach krążenia w okół ustawionych przeszkód zaczęłam go zbierać, działając częstymi półparadami, zachęcając go do zejścia głową w dół. Hidalgo po chwili zaczął żuć wędzidło, schodząc prostopadle nosem do ziemi. Podpięłam popręg, wróciliśmy do ustawienia i nakierowałam go na woltę, z której od łydki przeszedł do aktywnego kłusa. Na łuku wygiął się, "wpisując", a na prośbę o szybszy chód ruszył energicznie, od zadu. Pochwaliłam go głosem i tak jak w stępie, dużo wygięć na wszelkich woltach, półwoltach - tu ze zmianą kierunku. Po 15 minutach rozprężania się w kłusie kilka przejść do chodu wolniejszego. Na początku pomiędzy sygnał do zwolnienia, a zatrzymanie "wciskał" kilka kroków, lecz po kilku ćwiczeniach w obie strony przypomniało mu się, o co chodzi. Gdy byliśmy gotowi do galopu, wjechałam w narożnik i siadając w siodło mocniejsza łydka. Tak, jak uprzedzała mnie Tiara, ów chód nie był mu obojętny. Lubił się rozbujać i pobiegać, więc wjechałam na woltę chcąc opanować jego szaleńcze tempo. Gdy ogier opanował się i znów zwrócił uwagę na mnie, wyjechałam z wolty pilnując aktywnego tempa. Po kilku kołach ponownie wolta, przejście do kłusa i zmiana strony. Rozgalopowałam go porządnie i najechałam spokojnym galopem na drągi wolno leżące na ziemi. Skupił się, nie dotykając kopytem drewnianej przeszkódki. Pochwaliłam go, powtórzyliśmy ćwiczenie kilkakrotnie i najazd na pierwszą 50cm krzyżaka na rozgrzewkę. Przytrzymałam go delikatnie, coby ten nie widząc tej "szalonej" wysokości nie rozpędził się zbytnio. Gdy ogier się wybił, usiadłam w półsiad oddając mu tyle wodzy, ile potrzebował. Hidalgo odbił się mocno z zadnich nóg, przefruwając przez krzyżaka bez zawahania, że tak powiem z kopytkiem w zadku Wink Potknął się jednak nieznacznie w narożniku, unosząc głowę wysoko. Zebrałam wodze do jednej ręki i pogładziłam go po szyi, mrucząc pod nosem ciche "huhu, spokojnie". Oddaliśmy kilka skoków na przeszkodach do rozgrzania od 50 do 100 cm. Najwyższa przeszkoda zaś miała 110 cm i była stacjonatą wykonaną z kilku kolorywych drągów. Hid widząc belki w przyjemnych dla oka kolorach ustawił uszy na przód, unosząc nieco łebek. Przytrzymałam go, jednak przed przeszkodą dając mocniejszy impuls. Zawahał się nieco, wybijając zbyt wcześnie i przednim kopytem strącił drąga. Powiedzmy, że właśnie w tym momencie przyszła do nas właścicielka konia i odbudowała przeszkodę. Poprawiłam przeszkodę, tym razem sygnalizując dobitnie wybicie. Poklepałam go, gdy przeskoczył na czysto. Chwila odsapki w kłusie na luźnym kontakcie, później ponowne zagalopowanie i gwóźdź programu, ustawione specjalnie na tę okazje 2 szeregi. Pierwszy z nich był zbudowany z 3 przeszkód. Nakierowałam go, pilnując tempa - tak jak na wcześniejszych najazdach. Nie mógł zbyt się rozpędzić, by zmieścić się pomiędzy nimi. Pierwsza stacjonata na czysto, 2 foule, stacjonata 80 cm, 4 foule, stacjonata 70 cm. Między pierwszym, a drugim członem starał się dodać jeszcze jeden krok galopu, przez co rozbił przeszkodę, drugą wyłamał. Straciłam równowagę, gubiąc przy tym jedno strzemię. Tiara szybko obdudowała szereg, a ja uspokoiłam ogierka i ponowny najazd. Tym razem bardziej się skupiłam, pilnując go. Pierwszy człon na czysto, na drugim dodałam nieco łydek, by nie popełnić wcześniejszego błędu. Gdy zawahał się na 3 członie, klepnęłam go batem w tyłek. Pochwaliłam, gdy ukończyliśmy na czysto i ponowny najazd. Tym razem o wiele pewniej i poprawnie. Drugi szereg zbudowany był z 4 stacjonat między którymi było odległości 1 foula. Skoczyliśmy ów kombinacje dwa razy, kółko galopu na luźnych wodzach w nagrodę a ja pochwaliłam go soczyście, klepiąc w szyjkę. Rozkłusowałam go po wolcie na długich wodzach, rozmawiając z Tiarą. Popuściłam popręg, rozstępowałam i udaliśmy się do stajni, gdzie oporządziłam go i zadowolona, lecz zmęczona - z nowym doświadczeniem wróciłam do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Hidalgo [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare