Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tiara Pensjonariusz
|
Wysłany:
Nie 16:56, 30 Paź 2011 |
|
|
Dołączył: 13 Cze 2011
Posty: 385 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Dzisiaj wpadłam na pomysł, by rozruszać wszystkie moje konie na raz. Zaproponowałam Kanie, by wsiadła na Bomba, bo już się mniej więcej znali. Nasza przyjaciółka - Ewa przyjechała do stajni, bo zaoferowała nam pomoc. Od razu posłałam ją po Devaraję, a dziewczynie uśmiech zaraz wstąpił na twarz, bo skrycie podkochiwała się w Devce. Razz Ja natomiast wzięłam Hida.
Wzięłyśmy szczotki i wyprowadziłyśmy konie na zewnątrz. Było bardzo ciepło, więc popylałyśmy w krótkich rękawkach. Zaczęłyśmy czyścić konie. Ja podczyściłam wcześniej nieco Hidalga, więc teraz szybko się z nim uporałam i poszłam pomóc Ewie w czyszczeniu Devy. Kana sobie doskonale radziła z Bombem i widać było, że bardzo się lubią. Skończyłyśmy czyszczenie równo o 11. Poszłyśmy po sprzęt i osiodłałyśmy konie.
Ja poszłam na plac do skoków i ustawiłam przeszkody na klasę P, a dziewczyny poszły na mniejszy plac, sąsiadujący z tym skokowym. Gdy ustawiłam przeszkody, poszłam do nich i pomogłam ustawiać przeszkody do trailu. Dosiadłyśmy rumaków i ruszyłyśmy stępem. Ja dzisiaj miałam w planach poćwiczyć trochę najazdy z ukosa i oksery. Ewa natomiast zna się na westernie, więc będzie z Devarają trenować trail, a Kana będzie się douczać. Smile Z placu do skoków miałam doskonały widok na dziewczyny, więc mogłyśmy się bez problemów porozumiewać.
Hidalgo szedł przed siebie równo, ale szybko. Devaraja co chwilę przyspieszała do kłusa, a gdy Ewa ją zwalniała, ta zaczynała się szarpać. Po chwili wszystko wracało do normy, a potem znowu przyspieszała. xd Bomb szedł za narwaną klaczą dość spokojnie. Ruszał uszami na wszystkie strony, ale był wyjątkowo spokojny. Dziewczyny już w stępie zaczęły przejeżdżać przez bramki, folie i pachołki. Ja cały czas stępowałam od czasu do czasu robiąc woltę w narożniku. Hidalgo szedł jak zaczarowany, nie zwalniał, ani nie przyspieszał, Bomb zachowywał się podobnie, tylko uszy, które ciągle były w ruchu, dawały znać, że on żyje. Devaraja cały czas rwała do przodu i kuliła uszy. Zdziwiło mnie to, bo nigdy nie zachowywała się aż tak źle, w dodatku przy Ewie zawsze była niewiarygodnie spokojna. Ewka jednak dobrze sobie z nią radziła. Jak widziałam, Kanie w stylu westernowym szło już coraz lepiej, więc uśmiechnęłam się pod nosem i zajęłam się Hidem. Najechałam na drągi dla rozruszania ogiera. Jak zwykle był skupiony. Szczerze mówiąc jazdy na nim są nudne, bo rzadko miewa jakieś odpały. Jednak nie chcąc zbytnio zapeszać, skupiłam się również i szlifowałam swój dosiad i technikę. Hidek raz potknął się o drąga i gdy tylko usłyszał puknięcie, postawił uszy i napiął mięśnie. Poklepałam go po szyi i pozwoliłam najechać na drągi jeszcze raz. Srokacz zebrał się w sobie i przejechał na czysto przez drągi. Zadowolony z osiągniętego celu parsknął radośnie i zaczął machać łbem. Zaśmiałam się i poklepałam go, po czym wróciłam na ścianę.
Dziewczyny zaczęły już kłusować. Devaraja nieco się uspokoiła i szła równo. Bomb natomiast zaczął teraz machać łbem i znosiło go do środka. Kana robiła co mogła, jednak ciężko było zapanować nad tym, żeby szedł równo. Ewa podjechała z Devą do folii pewnym krokiem. Bułanka szła chętnie w stronę „straszaka”, ale w ostatnim momencie wyłamała i pobiegła na drugą stronę wystraszona. Ewa ją uspokoiła i pojechała za Bomba. Ogier również skupił się gdy zbliżał się do folii i ładnie przez nią przejechał. Gdy Kana wróciła z nim na ścianę, nie szarpał już tak bardzo i bardziej się słuchał. Ewa najechała ponownie z Devką na folię i tym razem wyszło im ładnie, chociaż Devaraja niepewnie stąpała po szeleszczącej powierzchni. Wróciłam myślami do Hidalga i ruszyłam go do kłusa, co bardzo chętnie uczynił. Szedł śmiało przed siebie i przeżuwał wędzidło. Najechałam znowu na drążki. Zrobiłam półsiad i tuż przed pierwszym drągiem dodałam łydki. Hidek ładnie przeszedł, wysoko unosząc nogi, pod koniec jednak trochę go zniosło na lewą stronę i nie przejechaliśmy całości środkiem. Najechałam drugi raz, tym razem pilnując go bardziej, ale błąd się powtórzył. Odjechałam więc na ścianę i pokręciłam kilka wolt w narożniku, zmieniłam kierunek, przejechałam dwa okrążenia i znów pojechałam na drągi. Z wodzy zrobiłam „korytarz”, trzymałam je blisko szyi i pilnowałam srokatego, by przejechał równo. Tym razem jechaliśmy środkiem, ale Hid potknął się na ostatnim drążku, co wyprowadziło go z równowagi i schylił nagle szyję aż do ziemi. Ja prawie bym z niego zleciała, ale w ostatnim momencie objęłam jego szyję. Skróciłam wodze i zrobiłam woltę, po czym najechałam po raz kolejny na bardzo ciężką do pokonania przeszkodę. xp Skupiłam się bardziej i dodałam lekko łydki tuż przed drągami, no i… w końcu nam się udało na czysto i równo przejechać. Pochwaliłam Hidalga i odjechałam na ścianę. Kłusowałam tak chwilę kłusem wysiadywanym i patrzyłam na dziewczyny. Teraz przejeżdżały przez bramki, które otwierały nie zsiadając z koni. Devaraja ładnie się wyginała i fajnie współpracowała. Gdy Ewa ją ustawiała bokiem, klacz stawała tak i czekała spokojnie na polecenie. Później w bramce wykręcały w drugą stronę, by ją zamknąć, a Devaraja jest bardzo zwrotna, więc płynnie im to wychodziło. Kana miała więcej problemów z Bombem, bo był wyższy i dłuższy, poza tym gdy tylko bramka lekko dotknęła jego zadu, od razu się płoszył i podskakiwał w miejscu, uciekając od miejsca zdarzenia. Kilka razy jednak przejechali czysto i płynnie, bez ucieczek.
Hidalgo po raz pierwszy w trakcie treningu skupił się na tym co robią konie na sąsiednim placu, a nie na sobie! Chcąc zacząć w końcu trening właściwy, odciągnęłam go od ogrodzenia i najechałam kłusem na małą kopertę. Ogier szybko przeprogramował się na „TRENING” i skupił na przeszkodzie. Kłusował miękko, wydawać by się mogło nawet, że wyciągnął chód. Zdążyłam go jeszcze poklepać przed skokiem, po czym szybko przybrałam pozycję półsiadu i dodałam łydki. Hidek wybił się i miękko wylądował, po czym od razu przeszedł do galopu. O to mi też chodziło, więc odjechałam na ścianę i przegalopowałam kilka razy wokół placu. Żeby jeszcze trochę rozgrzać konia, najechałam galopem na stacjonatę 80cm. Hidalgo galopował bardzo szybko i wybił się z impetem. Skoczył czysto, z niemałym zapasem. Najechałam jeszcze na kopertę 70cm. Hidek nadal pędził, a ja starałam się go zwolnić, żeby nic sobie nie zrobił. Nie dodałam nawet łydki przed skokiem tylko cmoknęłam, żeby w ogóle pamiętał o skoku. Zrobiłam dość duży półsiad, jak do jakiejś 150cm, ale to nic. xd Ważne, że mimo tylu błędów, skoczyliśmy czysto. Teraz, jak zawsze, chciałam przejechać sobie mini parkur, który wymyśliłam na samym początku treningu:
*stacjonata 90cm
*okser 90cm
*okser 100cm x 30cm
*double barre 90cm i 100cm
*koperta 70cm
*stacjonata 100cm
*okser 90cm x 40cm
*stacjonata 110cm
*double barre 100cm i 105cm
Zwolniłam więc jeszcze do stępa, by koń trochę odpoczął i zaczęłam obserwować dziewczyny. Ewa właśnie zaczęła galopować na Devie. Gdy bułanka poczuła wiatr w grzywie, zaczęła brykać i szaleć. Ewa nie była zbytnio tym przerażona i zaczęła spokojnie przemawiać do Devaraji. Chyba to podziałało, bo po chwili bułana już spokojnie galopowała dookoła placu. Kana śmiała się z tego zajścia, no bo kto by się nie śmiał, gdyby zobaczył spokojnie mówiącą do konia dziewczynę, która ledwo utrzymywała się w siodle przez serię bryków? No kto? XD No więc gdy Kana przestała się śmiać, również zagalopowała i dogoniła Ewę na Devaraji, która była w swoim świecie i pędziła przed siebie bez opamiętania. Potem zwolniły do kłusa i zaczęły przejeżdżać przez mostki. Gdy Devaraja najeżdżała na most, chciała wyłamać. Skręcała we wszystkie strony, ale Ewa mocno ją trzymała. Gdy zbliżyły się do mostka, Deva się spięła i nie chciała na niego wejść. Uniosła łeb do góry i kręciła zadem w prawo i lewo. Ewa dodała kilka razy łydki i w końcu przeszły bardzo szybciutkim kłusem przez mostek. Gdy go pokonały, Devaraja odetchnęła z ulgą i potrzepała głową jakby myślała „Co za ludzie…”. New Bomb i Kana natomiast przejechali przez most bez problemów. Bomb uwielbia się wykazywać i uwielbia tą dyscyplinę, więc czuł się tam jak ryba w wodzie. Jedynym dzisiejszym problemem były jego humorki, które i tak już mu przeszły.
Pora wziąć się za Hida. Ruszyłam go do kłusa, najechałam raz na drągi i raz na małą kopertkę. W końcu przyszedł czas na parkur. Smile Popędziłam go do galopu i najechałam na stacjonatę 90cm. Hid chętnie i pewnie galopował na przeszkodę. Dodałam łydkę, zrobiłam półsiad, a Hidalgo ładnie i czysto przeskoczył. Po wylądowaniu od razu go pochwaliłam, po czym wykręciłam na okser 90cm. Srokaty biegł z takim samem zapałem jak poprzednio. Okser był rozstawiony na szerokość 30cm, więc dodałam łydkę, by łatwiej mu było przeskoczyć. Hidek nieco przyspieszył, po czym wybił się w odpowiednim miejscu. Lądowanie trochę twarde, wybiło mnie z siodła i wylądowałam głową na jego szyi. Szybko się poprawiłam, i najechałam na kolejną przeszkodę. Tym razem okser 100cm, również rozstawiony na 30cm. Przeszkoda była ustawiona pod kątem i tak właśnie musieliśmy ją przeskoczyć. Ogier pokazał swój humorek i bryknął sobie z radości, a ja, trochę zdezorientowana, poluzowałam wodze. Zbyt szybko znaleźliśmy się przed przeszkodą i już nie zdążyłam ich skrócić, więc skoczyłam zupełnie bez kontaktu z pyskiem. Mimo to skok nam wyszedł ładny, Hidalgo ładnie schował podwozie. Kolejną przeszkodą był double barre o wysokościach 90 i 100cm. Srokaty znacznie przyspieszył i machnął łbem z zadowolenia. Skupiłam się i cmoknęłam przed skokiem. Hidalgo jednak wybił się za wcześnie i zrzucił wyższą poprzeczkę, no ale „Mówi się trudno i płynie się dalej”, więc popłynęłam, bardzo płynnym i dość spokojnym galopem na kopertę 70cm. Hidek fajnie ją przeskoczył, idealnie przez środek, więc go pochwaliłam i najechałam na metrową stacjonatę. Ogier tym razem skupił się bardziej i pogalopował z pewnością na przeszkodę. Wybił się mocno i znów twardo wylądował, ale miałam wodze pod kontrolą, więc wszystko było ok. Kolejna przeszkoda to okser 90cm rozstawiony na 40cm. Dość imponująca odległość, ale powinno nam się udać. Hidalgo pognał w jej stronę, jak rozzłoszczony byk. Wybił się mocno, w odpowiednim miejscu, ale skok był chyba zbyt płytki, bo usłyszeliśmy puknięcie. Pomyślałam, że dwie zrzutki nie są jeszcze takie straszne i skręciłam w spokoju na stacjonatę 110cm. Nagle z sąsiedniego placu usłyszałam radosne krzyki Kany i Ewy:
-NIE ZRZUCIŁ! BRAAAAWOOOO!
Uśmiechnęłam się i podniosłam do nich rękę z podniesionym kciukiem, chcąc im przekazać, że to bardzo dobrze. Nie odwracałam się jednak do nich, bo srokaty napalił się na to metr dziesięć i pędził przed siebie jak oparzony. Pomyślałam znów to samo, co wcześniej – dwie zrzutki to nie tragedia, bo już wyobraziłam sobie, jak Hid zrzuca belkę przednimi nogami. Zaciągnęłam wodze niczym hamulec ręczny, ale ogier nie oparł się takiej sile i robił swoje. Już zaczęłam w myślach zmawiać modlitwę, spojrzałam kątem oka na dziewczyny, które patrzyły na nas z przerażeniem (wyciągnęły nawet aparaty jak Chińczycy XD) i westchnęłam ciężko. Cmoknęłam przed przeszkodą, zrobiłam półsiad i zamknęłam oczy. Czułam tylko jak Hidalgo unosi się szybko do góry. Już się przygotowałam na wywrotkę, albo ewentualnie coś mniej drastycznego. W ciągu następnych trzech sekund nie wydarzyło się jednak nic podobnego, ba, nawet poczułam jak Hidalgo mięciutko ląduje na ziemi. Otwarłam ostrożnie oczy i popatrzyłam za siebie – nie zrzuciliśmy! Popatrzyłam na dziewczyny, które gapiły się na nas i miały miny następujące: O_____O (Kana), :OOO (Ewa). Szybko jednak wróciłam myślami do konia, pochwaliłam go i poklepałam, po czym najechałam na ostatnią przeszkodę – double barre 100 i 105cm. Hid już nieco zwolnił, zapewne zmęczony tym pędem, ale nadal miał wystarczająco dużo sił, by idealnie przeskoczyć przez double barre.
Gdy tylko skończyliśmy przejazd, zwolniłam od razu do stępa i poklepałam konia. Podjechałam do ogrodzenia, a dziewczyny pokazały mi zdjęcia. Jak się okazało, Hidalgo przeskoczył 110cm stacjonatę z zapasem około 30cm. Sama zrobiłam minę O_O i omal nie upuściłam aparatu z wrażenia. Zaczęłam poklepywać Hidalga z radością i piszczeć ze szczęścia. Teraz należał mu się długi odpoczynek i sowite wynagrodzenie. Odjechałam więc i zaczęłam rozstępowywać ogra poklepując go od czasu do czasu. Dziewczyny jeszcze kończyły swoje ćwiczenia. Ewa np. zsiadała z Devy i kazała jej zostać na miejscu, podczas gdy ona szła sobie zupełnie gdzie indziej. Potem do niej wracała i ją chwaliła. Kana robiła to samo, chociaż Bomb za każdym razem szedł kilka kroków za nią, a stawał dopiero później. Mimo, że tego zaliczyć nie można, wyglądało to naprawdę słodko. :3 Później jeszcze kilka razy cofały i próbowały skręcać. Bombowi to mniej więcej wychodziło, a Deva od razu się zatrzymywała, gdy Ewa kazała jej skręcić. Potem zaczęły stępować, by konie ochłonęły.
Wyszłyśmy równo z placów (dziewczęta stępowały ode mnie krócej) i poszłyśmy do stajni. Mimo wszystkich niepowodzeń dziewczyny były bardzo zadowolone z dzisiejszego treningu. Ja również byłam zadowolona i cieszyłam się z postępów całej trójki. Zrobiłyśmy wszystkim rumakom długie zabiegi pielęgnacyjne. Każdy koń został porządnie wyszczotkowany, a potem wykąpany. Później wycierałyśmy konie, jednocześnie je masując. Nakryłyśmy je derkami, poprzerywałyśmy grzywy i nieco je podcięłyśmy. Również ogon każdego wierzchowca został wygładzony i wyrównany. Dowiedziałyśmy się od stajennego, że podczas naszego treningu wymył wszystkie żłoby i dosypał świeżego owsa, dolał świeżej wody. Wymienił też ściółkę i pozamiatał wszystkie boksy. Bardzo się ucieszyłyśmy i podziękowałyśmy mu, po czym wprowadziłyśmy konie w dereczkach do świeżo „wypranych” boksów. Dałyśmy każdemu rumakowi kilka jabłek i marchewek, a potem poszłyśmy do domu, by wymienić się obserwacjami i przeżyciami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|