Wjechałam do Mavera oczywiście mi się przypomniało wieczorkiem. Szybko oporządziłam Hidalga rozweselonego moim przyjazdem. Na hali ustawiłam przeszkody na klase P. Ciasne zakręty i szereg. Pomęczymy konika! Wsiadłam. Zaczeliśmy od stępa. Jakiś ptak przejechał nad halą i Hido stanał i się napiął. Uspokoiłam go i pojechaliśmy na główny ślad. Zrobiłam woltę której środkiem była przeszkoda. Poklepałam ogierka i pojechaliśmy slalomikiem między okserkiem i stacjonatami. Zmiana kierunku i zakłusowanie. Koń zbaczał ze szlaku z każdym krokiem ale ja go zawracałam. W końcu lekko zdenerwowana zatrzymałam go. Taki dziś rozproszony był. Ja nie wiem. Znów zakłusowanie. Parę minut rzucał głową. Potem mu przeszło. Slalomik między przeszkodami, wolta i znów zmiana kierunku. Zakasałam rękawy i zwolniłam do stępa. Poklepałam konia i przez jakiś czas jechaliśmy na długiej wodzy. Potem wracamy do rozgrzewki. Ustępowanie od łydki. Zakłusowanie i na ścianę. Wzięłam na celownik ćwiczenie Rustler z półwoltą. Skręciłam konia. Bez rewelacji smętnie powłóczył kopytami. Lecz gdy zadziałałam łydkami zagalopował. Pewnie nie wie o co chodzi. Hm. To jedziemy tym galopem. Zrobiłam półsiad i pozwoliłam mu się rozładować. Jak przypuszczałam podskoczył sobie, bryknął coś pomiędzy. Przeszliśmy znów do stępa lecz tym razem nie puszczałam mu wodzy. Kombinowałam tor. I wykoncypowałam więc zakłusowanie. Najechaliśmy na krzyżaczka dla rozgrzewki. Zmiana kierunku. Hid jechał z podniesionymi uszami prychając. Zagalopowanie i najazd na stacjonatkę wysokości 90cm. Hidalgo jechał za szybko i za płasko skoczył w wyniku czego strąciliśmy. Następny był krzyżaczek 50cm. Hidalgo się odbił i skoczył 20cm nad przeszkodą O.o. No dobrze. Kolejna przeszkoda – pijany okser. Hidalgo z deczka się zdziwił i zatrzymał się. Już przedtem podejrzliwie patrzał na to. Skręciłam i zagalopowałam najeżdżając tylko na to. Srokacz się rozpędził i odbił daleko do przodu lecz nisko w górę i belka się zachybotała. Poklepałam konia i jechałam dalej na stacjonatę 110cm. Piękny skok z pięknym baskilem. I wjazd w szereg. Przytrzymałam konia gdyż pierwszy był okser a potem stacjonata. Skoczył pierwsze lecz to drugie mu nie wyszło – za późne wybicie. Do kłusa i stępa. Dajmy mu trochę odetchnąć. Jeszcze tylko 4 przeszkody. Ja w tym czasie pokręciłam trochę stopami, tułowiem... troche się powyginam, pomyślę i wracamy do roboty. Zakłusowanie. W kłusie wydłużyłam wodze i zagalopowałam. Najazd na murek 120 cm. Strąciliśmy brzuchem jeden kartonik-cegiełkę. Jechaliśmy jeszcze na jeden krzyżak ładnie skoczony. I szereg od drugiej strony. Tym razem okser bezproblemowo a stacjonata się zachybotała. Zwolniłam do kłusa i do stępa. Wyjechaliśmy z hali zostawiając ten bałagan <img src=" border="0" />. Weszłam na dróżkę naokoło hali w kierunku stajni. Popuściłam ogierowi wodze. Zaczął miętosić wędzidło i się siłować. Byliśmy już przy stajni. Zsiadłam z konia i rozsiodłałam. Zaprowadziłam do stajni. Pogłaskałam Devę i spółkę i pojechałam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach