Weszłam po cichu do stajni szukając kasztana którego widziałam w dokumentach. Były tylko trzy konie więc problemu żadnego nie było. Zarżał w moją stronę patrząc na mnie swoimi oczyskami. Podeszłam do Młodego z uśmiechem lekko wysuwając rękę na której była marchew.
- Hej Mały. - Wydukałam z siebie zachwycając się ogierem. Jego spokojem i delikatnością z jaką się obchodził. Marchew schrupał szybko wpychając mi pysk do kieszeni kurtki w poszukiwaniu smakołyków i wyciągnął sobie kawałek jabłka. Zaśmiałam się i wyprowadziłam go z boksu podpinając pod uwiąz i przypinając po dwóch stronach korytarza. Poszłam po szczotki oczywiście omal nie zaliczyłam gleby gdy wracałam ze skrzynką przez którą mało co widziałam. Standard. Położyłam ją niedaleko wyjmując zgrzebło.
- Ale ze mnie niezdara, co? - Zapytałam a on zarżał jakby na tak. Przewróciłam oczami i zaśmiałam się zaczynając go powoli czyścić. Tu się zaczęło stukanie kopytem o posadzkę i nerwowe chodzenie zadem po bokach. Robił to z odstępami ale gdy zrozumiał że to nic nie daje i że ja się tym nie przejmuję to ustąpił. Z kopytami było ciężej bo albo nie chciał podać a jak już podał to chciał koniecznie opuścić ale daliśmy radę. Przeczesałam mu grzywę i ogon. Czysty był nie powiem że nie. Posprzątałam i przyniosłam lonżę pod którą go podpięłam z zamiarem zwykłego spaceru. Poklepałam go i ruszyliśmy na dwór. Chłodno było jednak niebo było czysto niebieskie a słońce jakby się do nas uśmiechało i przepraszało za to zimno. Samochody były oszronione. Taaa... Jeszcze tylko śniegu brakuje. Ruszyliśmy przed siebie. Znaczy... On ruszył. Wręcz rzucił się do kłusowania na co ja od razu zaczęłam go zwalniać do stępa i tłumaczyć na spokojnie że jeszcze zdąży pobiegać. Szliśmy energicznie do przodu. Ja go obserwowałam a on nasłuchiwał lub spoglądał na mnie rżąc cicho aczkolwiek wesoło. Zobaczyłam Nojca idącą z Damą w stronę stajni. Pomachałam jej uśmiechając się a ten Mały Wariat zaczął caplować na co a postanowiłam to dzielnie znieść choć próbowałam go uspokoić. Dopiero jego uwagę zwróciła marchewka w mojej dłoni. Dopóki Dama nie zniknęła nam z oczu kusiłam go marchewką aż w końcu po prostu mu ją dałam. Pogoniłam go lekko i zaczęłam biec. Ogier dostosował się do mojego tempa dopiero gdy wyciągnęłam kawałek marchewki tak by ją widział. Kłusował równo ze mną dumnie wyginając szyję w łuk i machając ogonem. Zakochałam się normalnie w tym widoku. Kasztanowa sierść była czysta i lśniła w słońcu a jego nogi poruszały się z ewidentną gracją. Poluźniłam lonżę zatrzymując się i pozwoliłam mu na galop dookoła mnie. Genialnie. Na początku wprawdzie szalał i strzelał baranki ale później galopował pięknie z mniejszą ilością takich szaleństw ale w końcu przecież każdy musi się wyszumieć co nie? Poganiałam go i zachęcałam do zmian i różnych przejść. Wykonywał to po jakimś czasie ale zawsze. Zatrzymaliśmy się i dla rozstępowania bardzo powoli wracaliśmy do stajni ciesząc się poniedziałkowym słońcem. Ogier rżał radośnie rozglądając się w każde możliwe strony machając ogonem i podążając tuż obok mnie płynnie. Wróciliśmy do stajni gdzie dałam mu marchewkę i wprowadziłam do boksu zostawiając w żłobie kilka smakołyków. Pożegnałam się z nim już tęskniąc. Głaszcząc go czule po chrapach. Ostatni raz poklepałam go w szyję i mówiąc "Do widzenia Mały" wyszłam ze stajni.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach