Spotkałam Kasztana na padoku. Uśmiechnęłam się i podeszłam do ogrodzenia z lonżą a on gdy tylko mnie zobaczył podkłusował do mnie i pchnął mnie pyskiem.
- Cześć Mały. Jak się czujesz? - Zapytałam go podpinając mu lonże i wyprowadzając. - Idziemy sobie trochę pospacerować. Rozruszamy się trochę. - Kiwnął łbem wpychając mi pysk do kieszeni po marchew. Ale tym razem był miętus, o. Marchewek nie kupiłam. Miałam tylko jabłko i miętusy. Poluźniłam mu sporo lonżę i ruszyliśmy w stronę lasu. Powoli i bez pośpiechu. Mówiłam do niego cały czas. Opowiadałam mu swój dzień, miesiąc, rok, życie. Słuchał machając ogonem i idąc dumnie przed siebie wysoko unosząc nogi. Uśmiechnęłam się na ten widok. Zaczęłam biec a on kłusował równo ze mną. W prawdzie potknął się o jakiś korzeń ale każdemu się zdarza, nie? Tak dotarliśmy do łąki i strumyka. Ja sobie usiadłam trzymając jedynie końcówkę lonży a on najpierw nie wiedział chyba co zrobić dopiero później położył się obok mnie. Oparłam się o niego i głaskałam jego łeb, tarmosiłam grzywę i dałam smakołyka. Coraz ciemniej zimniej było a my się już chyba wysiedzieliśmy.
- Zrobimy tak... - Zachęciłam go do wstania i z jakiegoś pieńka wsiadłam na niego. Zawróciłam i ruszyliśmy kłusem byśmy się przyzwyczaili. Przeszliśmy do galopu. Przeskoczyliśmy kilka niskich pieńków i to jeszcze on się na nie rwał a ja je unikałam. Galopowaliśmy jak najdłuższą drogą jednak koniec wycieczki zbliżał się nieubłaganie szybkimi krokami. Koło dziewiętnastej wróciliśmy do stajni. Przyniosłam szczotki i wyczyściłam go porządnie kolistymi ruchami szczotki. Kopyta przy czyszczeniu też podawał ładnie i wyczyściłam je szybko po czym wprowadziłam go do boksu i zostawiając jabłko w żłobie oraz głaskając na pożegnanie wyszłam i pojechałam do domu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach