Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lama Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 19:38, 15 Kwi 2014 |
|
|
Dołączył: 03 Maj 2013
Posty: 196 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Po udanej pracy z Fantazją, nadszedł czas, abym odwiedziła drugiego z przygarniętych przeze mnie na jakiś czas rumaków ze Stajni Centralnej. Z samego ranka zatem udałam się do Deandrei. Wyposażona w mnóstwo smakołyków weszłam do budynku. Bounty podobnie jak zazwyczaj Kenshin – wyglądał ciekawsko ponad drzwiami boksu. Podeszłam do niego. Dałam mu marchewkę, pomiziałam trochę. Gdy przestałam, trącił mnie nosem, domagając się więcej. Głaskałam go jeszcze przez chwilę i udałam się do siodlarni. Zabrałam stamtąd zestaw do pielęgnacji i rząd kasztanka. Wróciłam, położyłam wszystko obok boksu i chwyciłam uwiąz. Podpięłam go Bounty'emu i wyprowadziłam z pomieszczenia. Przywiązałam go i zabrałam za pielęgnację. Najpierw usunęłam wszelkie sklejki z jego sierści. Następnie dokładnie go wyczesałam i wyszczotkowałam mu grzywę oraz ogon. Na koniec wyczyściłam mu dokładnie kopyta. Podczas wszystkich tych zabiegów cały czas mówiłam do ogiera. Następnie położyłam ogierowi delikatnie siodło na grzbiecie, zarzuciłam sobie ogłowie na ramię, odwiązałam go i wyszliśmy z budynku kierując się w stronę round-pena.
Gdy dotarliśmy na miejsce, zdjęłam mu siodło i położyłam je razem z ogłowiem na płocie. Wpuściłam go do środka i odpięłam jego uwiąz. Pozwoliłam mu chwilę pochodzić i zapoznać się z miejscem. Kiedy już się przyzwyczaił, skierowałam go w stronę płotu. Chwyciłam bat i zachęciłam wałacha do ruszenia przed siebie. Bounty szedł spokojnym stępem przez trzy okrążenia.Następnie zachęciłam go, żeby przyspieszył trochę chód. Kolejne dwa okrążenia pokonał aktywnym stępem. Zaraz potem wydałam mu komendę do ruszenia kłusem. Bounty ruszył chętnie przed siebie. Utrzymywał równe tempo. Po czterech okrążeniach pozwoliłam mu zwolnić do stępa, a następnie wydałam komendę do zmiany kierunku. Jedno okrążenie pokonał aktywnym stępem, aby zaraz potem przejść do żywego kłusa. Po trzech przebiegniętych przez niego okrążeniach, mogłam dostrzec już pierwsze sygnał wskazujące na to, że dzisiejsze join-up z Bounty'm może się udać. Jego wewnętrzne ucho było zwrócone w moją stronę Jednakże byłam cierpliwa i czekałam dalej. Obserwowałam dokładnie każdy jego krok. Chwilę później kasztan oprócz kierowania ucha w moją stronę, pokazał kolejny sygnał, a mianowicie pochylił nieco swoją głowę prawie dotykając chrapami ziemi. Po następnych trzech okrążeniach Bounty zaczął coś jakby przeżuwać. Byliśmy na dobrej drodze do udanego join-up. Pozwoliłam zrobić mu jeszcze kilka kroków, po czym odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam poruszać rękami, udając, że coś nimi robię. Nagle jego rytmiczne kroki ucichły. Po chwili usłyszałam, że idzie w moją stronę. A zaraz potem zarżał tuż za mną. Odwróciłam się powoli, pogłaskałam go, po czym ruszyłam przed siebie. Bounty szedł wiernie za mną. Spacerowaliśmy tak przez chwilę. Następnie trochę go pomiziałam i podpięłam mu kantar. Wyszliśmy z round-pena. Przywiązałam go na moment do płotu. Położyłam mu delikatnie siodło na grzbiecie i lekko zapięłam popręg. Zaraz potem zmieniłam jego kantar na ogłowie. Chwyciłam wodze i poprowadziłam go na maneż. Po udanym ćwiczeniu chciałam wsiąść na niego na stępokłusa, żeby powoli zaczął się przyzwyczajać do mojej osoby. Weszliśmy na plac. Przełożyłam wodze, zapięłam porządnie popręg i zwinnie na niego wsiadłam. Bounty przez chwilę przebierał nerwowo nogami, jednak dosyć szybko się uspokoił. Czekając aż nastanie ten moment, głaskałam go po szyi. Gdy wałach był już odprężony, zebrałam wodze i cmoknęłam jednocześnie dając mu lekką łydkę. Kasztan ruszył leniwie przed siebie. Pokonaliśmy dwa okrążenia stępem, robiąc woltę w każdym narożniku. Zaraz po nich zmieniliśmy kierunek półwoltą i ponownie przejechaliśmy dwa okrążenia z woltami. Następnie kolejną łydką zachęciłam go do zakłusowania. Niechętnie ruszył przed siebie. Starałam się, aby szedł aktywnym krokiem. Używając pomocy udało mi się go do tego przekonać. W mgnieniu oka Bounty kłusował już dosyć żwawo. Żeby mi się nie zanudzi robiliśmy w co drugim narożniku woltę. Co jakiś czas wykonywaliśmy też serpentyny oraz ósemki. Nie zabrakło też kilku zmian kierunku, który zmienialiśmy co trzy okrążenia. Za pomocą półwolty bądź przekątnej. Wałach był bardzo pilny i skupiony. Współpraca z nim to naprawdę coś przyjemnego. Postanowiłam, że dzisiaj tylko sobie troszkę pojeździmy po maneżu, żeby poznać siebie nawzajem, a na następnym treningu sprawdzę jak dobrze pamięta on jeszcze podstawowe elementy ujeżdżenia. Dałam mu jedno okrążenie stępa odpoczynku. Poklepałam go po szyi i poluzowałam mu wodze. Kasztanek wyciągnął szyję i szedł spokojnie. Po przejechaniu ów okrążenia zebrałam wodze i dałam mu łydkę. Natychmiast przeszedł do kłusa. Najpierw do nieco leniwego, a następnie za moją namową do żywszego. Tym razem także robiliśmy woltę w co drugim narożniku i serpentynę co jakiś czas. Po drugiej zmianie kierunku postanowiłam, że skoro tak dobrze nam dzisiaj idzie współpraca to mogę spróbować z nim zagalopować. Tak więc, dałam mu łydkę i ruszyliśmy spokojnym galopem. Wałach na początku szedł dosyć wolno, jednak stopniowo zaczynał coraz bardziej przyspieszać. Po dwóch okrążeniach zaczął aż za bardzo się rozpędzać, więc musiałam go trochę przyhamować. Jednakże jak na taką przerwę to i tak nie było źle. Spodziewałam się szaleńczego galopu od samego początku, a jednak nie było go wcale. Bounty zwolnił, jednak czułam po nim, że gdybym przestała go kontrolować to popędził by przed siebie. Stopniowo pozwalałam mu trochę przyspieszyć. A niech się nieco wybiega. Zrobiłam półsiad i pozwoliłam mu szybko galopować. Gdy się troszkę zmęczył usiadłam mocniej w siodle i ściągnęłam lekko wodze. Wałach dosyć niechętnie, ale zwolnił do kłusa. Zmieniliśmy kierunek po przekątnej i dałam mu łydkę. Znów ruszyliśmy galopem. Jednakże na początku trzymałam go żeby szedł spokojnie. Dopiero po dwóch okrążeniach pozwoliłam mu przyspieszyć. Na jego bokach pojawiło się sporo potu. Na dzisiaj już wystarczy. Zwolniliśmy do kłusa. Przejechaliśmy tym chodem po cztery okrążenia w każdą stronę, aby następnie przejść do stępa. Popuściłam mu wodze, aby wyciągnął sobie szyjkę. Pogłaskałam go i pochwaliłam. Szliśmy sobie spokojnie przed siebie, aż do czasu, gdy z jego boków zniknął cały pot. Wtedy też podjechaliśmy do wyjścia. Zeskoczyłam z jego grzbietu, podciągnęłam strzemiona i poluzowałam mu popręg. Następnie chwyciłam wodze i wyprowadziłam go z placu.
Podeszliśmy na chwilę do round-pena, zabrałam stamtąd jego kantar i uwiąz, a zaraz potem ruszyliśmy ponownie do stajni. Tam też szybko zamieniłam jego ogłowie na kantar, a następnie zdjęłam mu siodło. Dokładnie wytarłam go całego do sucha, a następnie zaczęłam masować go szczotką okrężnymi ruchami w miejscu, gdzie leżało siodło. Zaraz potem ponowiłam całą procedurę pielęgnacyjną. Gdy skończyłam, obdarowałam go sowicie smakołykami i wprowadziłam do boksu. Wymasowałam go dokładnie, pożegnałam się i udałam do domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|