Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
10.04.11 - 1400m z Bitem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ev
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 8:14, 10 Kwi 2011 Powrót do góry


Dołączył: 07 Mar 2011

Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Przyszłam dzisiaj do stajni wcześnie rano. Mimo, że jest niedziela to postanowiłam przegonić trochę rudą, żeby się przypadkiem na mnie nie obraziła.
- Hej babciu - zaśmiałam się głaszcząc ciemny łeb Zenyatty kłapiącej zębami i upominającej się o cukierka. Dałam jej marchewkę i niech się cieszy.
Otworzyłam drzwi boksu Sonador i weszłam do środka.
- Cześć paszczaku - przywitałam się z rudą i pogłaskałam ją po pyszczku. Oczywiście też zaczęła mnie trącać chrapami i usiłować wyciągnąć mi kawałek marchewki z kieszeni. Nie miałam innego wyboru jak jej go dać. Założyłam jej kantar i przez chwilę zastanawiałam się czy chce mi się wyprowadzać ją z boksu. Jednak uznałam, że skoro już fatygowałam się z zataszczeniem na myjkę mojej kochanej ogromniastej skrzynki ze szczotkami to i Sońkę tam zatacham.
Wyszłyśmy więc leniwie z boksu i poczłapałyśmy w kierunku myjki. A tam suprise. Zajęte. A przez kogo? No oczywiście, że rozłożyła się na moim miejscu Deidre ze swoim kasztanowym koniskiem.
- Nie widziałaś, że ja chcę się tutaj rozłożyć? - spytałam z wyrzutem trzymając mocno Sonador, która na widok ogiera zaczęła niespokojnie rzucać łbem i kłaść po sobie uszy.
- Nie - odparła spokojnie Dej czyszcząc zad Bita.
- Przecież zostawiłam skrzynkę... - mruknęłam i zawróciłam klacz. Nie miałyśmy innego wyjścia jak przywiązać się do rurki albo wrócić do boksu. Wybrałam tą drugą opcję. Wcisnęłam do boksu wielce zdziwioną rudą i poszłam po szczotki. Nie zamieniłam z Dejem już ani słowa, po prostu wzięłam bambetle i wróciłam do siebie. Nie chciało mi sie bawić w przywiązywanie do kratek więc zostawiłam uchylone drzwiczki boksu, przed nimi, inteligentnie postawiłam skrzynkę i zabrałam się za czyszczenie paszczaka. Zza ściany oczywiście ciągle wydobywały się jakieś przeraźliwe rżenia, co jakiś czas Zenka wtykała nos między kraty, gryzła je i kopała w ściankę. Zdziwiłam się, że Sońka nie reaguje już na takie dziwne zachowanie sąsiadki, jak to było na początku. Po prostu grzecznie stała ze spuszczoną głową i czekała aż uporam się z jej brudnym zadem. W między czasie otworzyła sobie szerzej drzwiczki boksu i zaczęła grzebać w mojej skrzynce w poszukiwaniu jakiś cukierków. Wyrwałam jej zgrzebło, które ostatnimi czasy bardzo ucierpiało z powodu gryzienia.
- Idziesz? - Deju stanęła przede mną z oporządzonym już Bitem. Sonador zaczęła się drzeć i cofać w tył boksu.
- Idź mi z tym bydłem, potem przyjdę - warknęłam przytrzymując rudy łeb. Kiedy wyszli ze stajni szybko pobiegłam po swój sprzęt i zaczęłam ubierać rudą. Przy okazji sprawdziłam czy nie zrobiła sobie czegoś dziwnego z nogami. Wszystko było w porządku i można było spokojnie iść na tor.

Przed stajnią czekała już na mnie Deju siedząca wygodnie, o ile tak to można nazwać, na grzbiecie Bita. Ustawiłam Sońkę przy schodkach. Oczywiście jak chciałam na nią wejść to mi gdzieś polazła i podstawiła zad a nie grzbiet. Nachyliłam się i złapałam ją za wodze. Jakimś cudem udało mi się ją cofnąć te kilka kroków i władować się na nią. Jak zawsze wylądowałam dupskiem za siodłem, a Dej zaczął się ze mnie śmiać.
- Niedość, że wsiadasz jak księżniczka to jeszcze trafić nie potrafisz - obróciła się przez ramię i ruszyła stępem.
- Ksieżniczki mają dłuższe strzemiona - mruknęłam i ruszyłam za Bitem, żeby mi przypadkiem ruda w drodze nie zaczęła kopać go po nosie. Spokojnie dojechałyśmy na tor i zaczęłyśmy rozgrzewkę. Trochę kłusa, co musiało śmiesznie wyglądać kiedy usiłowałyśmy dla zabawy anglezować w tych śmiesznych, wyścigowych strzemionach. Jakbyśmy nie wiedziały, że potrzeba nam wypoczętych nóg. Potem zaczęłyśmy moje kochane ćwiczenia na prostych. Muszę przyznać, że Sońka radzi sobie coraz lepiej w wyrywaniu z połowy biegu. Udało jej się nawet prześcignąć Bita, co dla mnie nie było wielką rewelacją, ale ruda chodziła potem z dumnie podniesioną głową jakby chciała powiedzieć: "że ja nie dam rady?"
- To ile biegniemy? - spytała w końcu Deju kiedy zmierzałyśmy w kierunku bramek startowych.
- Na rozgrzewkę 1200m, a potem 1800m. Co ty na to? - spytałam całkiem spokojnie, a ta wytrzeszczyła oczy jakby widziała ducha.
- Powaliło cię.
- Niby dlaczego.
- Tak dużo mamy jechać na jednym treningu?
- Nie jest to dużo.
- Jest.
- Jak dla kogo.
- Jedziesz czy masz zamiar narzekać?
- Jadę tylko 1200m.
- To robimy 1400m i będzie dobrze, ok?
- Niech ci będzie - mruknęła zrezygnowana i władowałyśmy się bez większych trudności do maszyny startowej. Bramki otworzyły się dosłownie po tym, jak się za nami zamknęły.
Wiedząc, że nie biegniemy zbyt długiego dystansu mocno wystartowałyśmy. Pozwoliłam się Sońce rozpędzić na prostej, a potem lekko przytrzymałam ją na zakręcie. Wiał mocny wiatr, oczywiście inteligentnie jechałyśmy w stronę przeciwną niż on wiał. Musiałam się nieźle napracować żeby utrzymać się w siodle. Deju wyprzedziła nas na zakręcie, ale jak ruda zobaczyła przed sobą zad Bita to przygrzała równo. Na prostej zostawiliśmy ich daleko w tyle. Dziwiło mnie, że powoli robi się mokra. Przecież nigdy nie dawała z siebie wszystkiego jeżeli chodzi o treningi krótkodystansowe. No, ale to, że coś z siebie teraz daje, to jej się chwali. Spokojnie weszłyśmy w zakręt pozwalając Dejowi zbliżyć się trochę do nas. Na ostatniej prostej na chwilę zrównałyśmy się po czym pogoniłam Sonador. Ta rozciągnęła się jak tylko mogła. Celownik zbliżał się do nas w zastraszającym tempie. w końcu wpadłyśmy na linię mety i zaczęłam zwalniać rudą. Kiedy przeszłyśmy do kłusa doszła do nas spokojnie stępująca Deju już z narzuconą na zad derką.
- Przytrzymałaś go - zauważyłam wyciągając nogi ze strzemion.
- Nie - oburzyła się.
- Przecież nigdy nie wyprzedziłam nikogo o tyle długości - mruknęłam i i mi narzucili treningową derkę na zad.
- Bo zawsze ścigasz się z najlepszymi - powiedziała spokojnie Dej i zaczęłyśmy rozstępowawywać konie.
- Myślę, że to nie zależy od tego - nadal uważałam, że ona przytrzymała Bita na finiszu. Niemożliwością było, że Sońka wygrała z taką przewagą. No, ale niech jej już będzie. Uznałam, że ona wie lepiej co z koniem robiła.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sonador [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare