Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
13.07.14 - Skoki kl. L, L1

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sens Życia [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eviline
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 17:19, 13 Lip 2014 Powrót do góry


Dołączył: 11 Mar 2011

Posty: 321
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wyciagnęłam w kolejny upalny dzień Sensa z boksu. Zaczepiłam go na korytarzu, a sama poszłam po sprzęt. Wracając obładowana już w głowie miałam plan dzisiejszego toru. Odłożyłam wszystko blisko by mieć w razie co pod ręką. Zaczęłam szczotkować Sensiaka, który stał ospały i słuchał muzyki płynącej z radia. Zanudzało się biedaczysko. Pozbywałąm się mozolnie wszystkich zaklejek z jego sierści, oraz kurzu, który ciągle latał w powietrzu. Po wyczyszczeniu kopyt miałam serdecznie dosć i mój kręgosłup raczej też. Zaczęłam go siodłać, co łatwe nie było, bo żeby założyć siodło musiałam stawać na palcach. Przy którym koniu nie musiałam tego robić? Chyba trzeba zainwestować w kucyka. Podciągnęłam mocno popręg, ustawiłam strzemiona. Założyłam ochraniacze z którymi zawsze mam problem przy zapinaniu. Mówiłam już, że rzepy są okropne? Ogłowie poszło gładko, chwała normalnie, klękajcie narody i inne ciućmoki. Wyprowadziłam ogiera ze stajni. Prychał wesoło, powoli się budził, choć upał zapewne dawał mu się we znaki podobnie jak i mi. Przyśpieszyliśmy tempa.
Wprowadziłam ogiera na halę razem z psami, które zaczęły się ganiać gdzieś w kącie. Puściłam wodze i poszłam rozstawiać przeszkody, ogier oczywiście sam z siebie szedł za mną. Każdą przeszkodę ustawiałam skrupulatnie, w dobrej odległości, z dokładnie wymierzoną wysokością i dbałością, by żadne drzazgi nie wlazły mi w ręce. Gdy już byłam gotowa wsiadłam na ogiera i postanowiłam zrobić przynajmniej kółko w stępie. Przeszliśmy przez drągi, wszystko na luźnej wodzy przez chwilę ze względu na to, że musiałam sobie ponownie podciągnąć popręg. Zawsze szło mi to mozolnie, ale gdy już się z tym uporałam złapałam ogiera na kontakt i ruszyłam kłusem momentalnie robiąc woltę i pilnując zmiany nogi, bo niekiedy ogier robił to sam źle i trzeba było go pilnować. Złe nawyki czasami nie chcą sobie pójść. Przejechaliśmy elegancko przez drągi i ruszyliśmy zgrabnym galopem. Ciagle trzymałam ogiera by jego galop był żwawy, ale nie za szybki. Harmonia musi być, ot co. Dobrym tempem zrobiliśmy paradę, a zaraz później przejazd przez drągi
Naprowadziłam ogiera na naszą trasę składającą się z kilku ponad metrowych przeszkód. W końcu chcieliśmy już niedługo przejść do klasy P. Pognałam ogiera do galopu i już wypatrywałam pierwszej przeszkody, a był nią metrowy krzyżak. Gdy tylko ogier go zobaczył strzelił baranka z radości, a następnie skupił się na przeskoczeniu tej pstro ubarwionej przeszkody, zaraz za nią mięliśmy zakręt i drugą przeszkodę więc trzeba było zrobić lotną. Musiałam się o to zatroszczyć i pilnować Sensiora. Pchnęłam go trochę bardziej do przodu i dałam mu dobrą łydkę. Ogier parsknął i najechał na przeszkodę, przyśpieszył kroku tuż przed nią, wybił się mocno, już wiedziałam, że skok będzie czysty, a i lotna będzie zrobiona i tak też było, gdy tylko Sens postawił przednie kopyto na ziemi. Gwałtowny zakręt pokonaliśmy dzielnie i wcale nas nie zahamował jakoś straszliwie i wtedy zobaczyliśmy co to też nas zaraz czeka. Byliśmy tuż przed trzema pijanymi okserami 100 - 105 - 100. Niezbyt lubiłam przeszkody na skok - wyskok. Źle wpływały na mój kręgosłup, szybkie i ciągłe zginanie się, nic więcej. Ogier natychmiastowo spiął mięśnie, wystawił antenki [uszyska] do przodu, a łeb wręcz zadarł. Skrócił wykrok i rozpoczął skoki, a ja cały czas starałam się mu pomóc. Wyskakiwał ze sporym marginesem i co postawił przednie kopyta na ziemi, to zaraz odbił się tylnymi i tak w kółko. Nie straszne mu były te wysokości. On cały czas chciał więcej. Opadliśmy w końcu całkowicie na ziemię. Bez żadnego puknięcia ani zrzutki, byłam z niego niezmiernie dumna. Praca nie poszła na marne. Galopowaliśmy dalej do stacjonaty 105cm. Strasznie z niej farba odchodziła. Trzeba będzie pomyśleć o ponownym obmalowaniu i lakierowaniu. Najazd, skrócenie wykroku, mocne wybicie się z ziemi i to kurczowe podkulanie nóg. Idealny skok. Mimo, że to są tylko sekundy to trwają jakoś długo, ale jak przyjemnie się je spędza.
- Brawo Mały, brawo! - Rzuciłam pochwałę do ogiera i poklepałam go po szyi gdy tylko wylądowaliśmy na ziemi. Jedno ucho było cały czas skierowane w moją stronę, a ogier wydawał się być zadowolony ze swoich wyczynów. Zresztą mu się nie dziwię. Naprowadziłam go na następną, już szóstą przeszkodę, którą był oczywiście okser, również 105, jednak z imitacją wody. Chciałam sprawdzić jak pójdzie ogierowi z taką też przeszkodą. Często ją widział, kilka razy nawet przez nią sam skakał. Nie powinno sprawić mu to problemu. Ogier znacznie przyśpieszył przed przeszkodą, jednak gdy zobaczył wodę chciał wyłamać, ale dał radę przeskoczyć z puknięciem w poprzeczkę. Wylądowaliśmy na ziemi, obkrążyłam sporym półkolem przeszkodę i najechałam dla pewności jeszcze raz. Po ogierze nie było widać już strachu. Najazd zrobił tak, jak zawsze. Podkulił mocno nogi i po prostu przeskoczył. Poklepałam go dumnie po szyi i naprowadziłam dalej. Po drodze do kolejnej strzelił baranka wytrącajac mnie tym niechcący z rytmu treningu, ale nie dałam się zwieść i szybko oprzytomniałam, a ogier już w tym czasie robił najazd na krzyżaka 100cm. Wychyliłam się do półsiadu, a on zgrabnie operując nogami, z dobrą foulą przeskoczył nam straszną (ale tylko z nazwy) przeszkodę. Zawsze wybijał się mocno, a ja wręcz czułam pracę jego mięśni. Ogier się już lekko zgrzał, a piana kapała mu na pierś. Westchnęłam cicho i zrobiłam najazd na ostatnią przeszkodę, najpierw musieliśmy zrobić zwrot o 80 stopni i już mieliśmy prostą drogę do stacjonaty 105cm. Pośpieszyłam ogiera niecierpliwie, krótka foula i wybicie. Wspomnienia z lotu krótkie do odtwarzania w pamięci. Wylądowaliśmy na czysto. Zwolniłam ogiera do kłusa i przeszliśmy jeszcze przez drągi, poklepałam go dumnie po szyi i dałam znak do stępa. Rozluźnienie, pięć minut spacerowania, ochłonięcie, lekkie przeschnięcie. Ogier rozglądał się na boki, dałam mu luźną wodzę i jeszcze raz pochwaliłam. Psy ciągle szły za nami, chyba szukały zajęcia. Ostatnie kółko zrobiłam już leżąc plecami na Sensie. Podszedł sam do drzwi hali. Zsiadłam z niego i odprowadziłam go do stajni, gdzie pozdejmowałam sprzęt, umyłam wędzidło, powiesiłam do wysuszenia czaprak i ochłodziłam ogierowi nogi polewając je wodą, po czym wstawiłam ogiera do boksu i przetarłam słomą by wysechł.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eviline dnia Pon 22:18, 14 Lip 2014, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sens Życia [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare