Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
15.01.2012r. - Skoki N

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Hidalgo [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 16:30, 15 Sty 2012 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Zgramoliłam się z łóżka o 10 i poprosiłam Adasia, coby ustawił mi na hali parkur, no i kilka drągów i cavaletek na rozgrzewkę. Gdy tylko się ubrałam, poszłam do stajni. Wzięłam szczoty Hidalga i poczłapałam wolno do jego boksu. Srokacz wystawił głowę na korytarz i zarżał przyjaźnie na mój widok. Uśmiechnęłam się tylko i dałam mu marchewkę, a potem poczochrałam go po czole. Weszłam do boksu i otwarłam kuferek. Zaczęłam sprawnie czyścić ogiera, który miał dzisiaj sporo zaklejek. Z sierścią doszłam do ładu po dziesięciu minutach, potem wzięłam się za grzywę i ogon. Krótko przycięte włosy grzywy ładnie się układały, więc nie musiałam długo się z nimi męczyć. Na koniec raz-dwa wyczyściłam kopyta. Odniosłam potem szczotki i wzięłam siodło skokowe, ogłowie, niebiesko-brązowy pad i ochraniacze. Wróciłam do konia i szybko go osiodłałam. Hidalgo nie protestował i pozwolił się ubrać. Poklepałam go i wyprowadziłam przed stajnię, po czym skierowaliśmy się na halę.

Wsiadłam na konia, podciągnęłam popręg i skróciłam wodze. Docisnęłam łydy i ogier ruszył ślamazarnym stępem. Mimo to był skupiony i rytmicznie stawiał nogi na ziemi. W każdym narożniku zrobiłam po dwie wolty. Potem przejechałam zygzakiem wokół przeszkód, a na koniec porobiłam kilka ósemek na długich ścianach. Po dziesięciu minutach stępa ruszyliśmy kłusem. Ogier prychnął zadowolony z przyspieszenia tempa i zarzucił wesoło głową. Zrobiłam dwie wolty w pierwszym i trzecim narożniku, a w czwartym, zmieniłam kierunek półwoltą. Zrobiłam dwie ósemki, przejechałam wokół przeszkód, aż w końcu najechałam na drągi. Hidalgo skupił się na kolorowych drążkach leżących na piasku. Podnosił wysoko nogi, żeby nie dotknąć żadnego z nich. Po udanym przejeździe poklepałam go, okrążyłam halę i skręciłam, najeżdżając na drągi ponownie. Dodałam łydki, zrobiłam półsiad, pozwalając koniowi pracować. Ogieros radośnie przekłusował na drugą stronę i machnął ogonem. Dojechałam do ściany i kłusem wysiadywanym zrobiłam 2 okrążenia. Hidalga trochę znosiło do środka na pierwszym kółku, ale drugie było przejechane ładnie jeśli chodzi o technikę ruchu. Pogoniłam srokatego do nieco szybszego kłusa i pojechałam w stronę trzech cavaletek. Znowu, łydka i półsiad. Zrobiłam "korytarz" z wodzy, żeby ogier nie zboczył z trasy. Srokaty ładnie pracował nogami i angażował całe swoje ciało podczas przejazdu przez "podwyższone drągi". Na koniec zjechałam na ścianę i popędziłam ogiera do galopu, zrobiliśmy dwa okrążenia i na tym nasza rozgrzewka się skończyła.

Parkur, który ustawił mi Adam, składał się z ośmiu przeszkód, a wyglądał tak:
[link widoczny dla zalogowanych]
Zebrałam „rozlazłego” (XD) konia i pokierowałam go na pierwszą przeszkodę, którą była stacjonata o wysokości 70cm. Hidalgo napalił się i szarpnął głową. Skarciłam go, krzycząc do niego „nie wolno!”. O tym, czy to podziałało, czy też nie, miałam się przekonać już zaraz. Srokaty prychnął niezadowolony, ale wyrównał i wydłużył krok gdy zobaczył przeszkodę. Galopowaliśmy spokojnie i miarowo. Powoli zbliżaliśmy się do przeszkody i gdy ogier wybił się mocno w górę, stwierdziłam, że wypadałoby przejechać parkur na czas. Może bez liczenia tego czasu, ale żeby się sprężać przynajmniej. Hidens porządnie baskilował – wyciągnął szyję, gdy oddałam mu wodze, schował podwozie i przeleciał elegancko nad przeszkodą. Wylądowaliśmy miękko po drugiej stronie i poklepałam konia po szyi, patrząc już na kolejną przeszkodę.
Przegalopowaliśmy trzy foule po lekkim łuku w lewo, aż znaleźliśmy się naprzeciwko dwójki, czyli kolejnej stacjonaty, tym razem 90cm. Zerknęłam na pysk Hidalga, żeby zobaczyć, jakie miał zamiary. Bo mógł mieć różne. Albo napalić się jak debil, albo efektownie i, co ważniejsze, efektywnie pokonać przeszkodę. Ku mojemu zadowoleniu wybrał to drugie. Miał postawione uszy i patrzył prosto przed siebie. Zamknięty pysk świadczył, że nie chce się ze mną szarpać. No a poza tym nie szarpał się, co czułam w rękach. XD Jeden skok i już byliśmy przed stacjonatą. Koń zawahał się, właściwie nie wiem czemu, więc docisnęłam łydki i pochyliłam się w siodle. Ogier prychnął zdenerwowany, ale wybił się w ostatnim momencie i ładnie pokonaliśmy kolejną przeszkodę.
Teraz nie było czasu na pochwałę, bo żeby najechać dobrze na kolejną przeszkodę, jaką był 90cm okser, musieliśmy wykonać dość ostry zakręt w lewo. Skupiłam się i przypilnowałam konia, coby nic mu nagle nie odwaliło. Trzymałam pewnie wodze, lewą mocno pokazywałam koniowi, że ma ostro zakręcić, natomiast łydkami prawidłowego wygięcia tułowia no i oczywiście zadu – żeby nie wypadł podczas skrętu. Dwa kroki galopu i byliśmy przed przeszkodą. Dwa metry przed skokiem docisnęłam łydki, żeby ogier ponownie się nie zawahał. Hidalgo, jakby chciał odpowiedzieć na mój sygnał, skierował uszy w moją stronę i parsknął radośnie. Chwilę potem jego uszy ponownie namierzały przeszkodę, więc i ja się przypilnowałam. Oddanie ręki i półsiad, a ze strony konia wyciągnięcie się i podwinięcie nóg z pewnością szybko zapunktowały, bo skok był, że się tak pochwalę, idealny! Hid skoczył z dość sporym zapasem, a potem mięciutko wylądował. Pochwaliłam konia i skierowałam wzrok na czwórkę.
Kolejny ostry zakręt, tym razem w prawo. W ruch poszły znowu te same pomoce co uprzednio, czyli sygnały od rąk i łydek. Pilnowałam wygięcia konia na łuku i tego, żebyśmy ustawili się jak najprościej w stosunku do stacjonaty o pokaźniej wysokości 120cm. Gdy już byliśmy naprzeciwko, ścisnęłam lekkim i szybkim ruchem łydek boki konia. Hidalgo tym razem się napalił. Ale szczerze mówiąc nie obawiałam się o niepowodzenie skoku. Zawsze mogłam polegać na tym starym wyjadaczu i wiedziałam, że takie kolosy on pokonuje najlepiej gdy zastosuje swoją własną technikę. Pozwoliłam mu więc działać i poluzowałam wodze, jednak cały czas trzymałam kontakt z pyskiem konia. Skupiłam się na sobie, żeby skok był poprawny zarówno z mojej jak i końskiej strony. Hidalgo zdążył jeszcze prychnąć zanim się wybił. Było to wybicie dość twarde, ale pewne. Półsiad + oddanie ręki + Hidalgo = skok doskonały! Ah, żeby wszystko było takie proste… XD Pochwaliłam konia i odbiłam po łuku w lewo.
Teraz mogłam przyspieszyć, bo w końcu jechaliśmy „na czas”, a mieliśmy do pokonania prawie całą długość hali. Ponowny zakręt po łuku w lewo i popędziłam konia, żeby dał z siebie wszystko. Hid się wyciągnął i przyspieszył kroku, pędząc po piasku. Gdy już zbliżaliśmy się do piątej przeszkody – double barre o wysokościach 100 i 110cm, skróciłam wodze i usiadłam pewniej w siodle, żeby ogier zwolnił. Musieliśmy się skupić, bo po szybkim galopie oboje byliśmy trochę rozkojarzeni. Wykonaliśmy skok w zawrotnym tempie, nawet nie zdążyłam o nim pomyśleć. Zrobiłam co prawda półsiad, ale nie oddałam ręki, przez co Hidalgo był trochę sztywny i stuknął kopytem w drąga. W każdym razie udało się bez zrzutki.
Przed nami jeszcze trzy przeszkody, z czego do szóstej mamy spory kawałek drogi do pokonania. Popędziłam więc znowu ogiera, żeby galopował niczym folblut na wyścigu. Przejechaliśmy wzdłuż długiej ściany hali, po czym skręciliśmy w lewo. Krótsza ściana również za nami, więc przed narożnikiem zwolniłam ogiera i tym razem postanowiłam się skupić. Pokonaliśmy zakręt w lewo i przed nami były dwie stacjonaty o wysokości 120cm ustawione w linii. Sprawny najazd na pierwszą z nich, wybicie, lot i lądowanie – wszystko było okej. Koń się wyciągnął i schował koła, żeby po chwili wyciągnąć je do lądowania. xp Pochwaliłam go, zrobiliśmy jeden krok galopu i trzeba było znowu skakać. Oddałam rękę i pochyliłam się do przodu, a srokacz wybił się porządnie, po czym, przelatując, zahaczył kopytem drąga. Miałam serce w gardle, bo chciałam, żeby ten przejazd był czysty, no ale co ma być to będzie, pomyślałam. Wylądowaliśmy miękko po drugiej stronie i obróciłam się, żeby zobaczyć, czy zrzuciliśmy. No i na całe szczęście nie! Hell yeah! Poklepałam konia i skręciłam szerokim łukiem w lewo.
Galopowaliśmy spokojnie, ale żwawo w stronę ostatniego, 115cm oksera. Szybko znaleźliśmy się w odpowiedniej do skoku odległości, więc docisnęłam łydki, a ogier wybił się mocno i przeszybował ładnie nad dość szerokim okserem. Lądowanie było delikatne, więc usiadłam miękko w siodle i skróciłam wodze, żeby zatrzymać konia. Pochwaliłam go, poprzytulałam i pomiziałam, a potem stwierdziłam, że trening był bardzo udany! : D

Podjechaliśmy do wyjścia, zeskoczyłam z konia, odpięłam popręg i ściągnęłam mu siodło, które położyłam blisko drzwi. Wdrapałam się z powrotem na łaciaka i poleciłam mu stępować na długiej wodzy. Konisko było spocone, ale nie było bardzo zmęczone, co mnie cieszyło. Położyłam się na zadzie konia i pozwoliłam mu się tak nieść w spokojnym i wolnym stępie. Tak cholernie ufałam tej wredocie, byłam pewna, że mogę z nim zrobić wszystko. No i chyba tak było, on też mi ufał. c: Po jednym okrążeniu stępa podniosłam się i zaczęłam śpiewać „Are youu, loving the pain, loving the paain? And wiiith everyday, everyday I tryyy to move on! Whatever it was, whatever it waaas… There’s nothiiing noow, you changed new age!”. Jak zauważyłam, Hidalgowi bardzo spodobała się ta melodia, bo kiwał głową w jej rytm. Zaśmiałam się i kontynuowałam piosenkę.
Gdy już sing’nęłam songa trzy razy, zatrzymałam konia i zeskoczyłam na ziemię. Poklepałam łogiera po łopatce, wzięłam siodło na ramię i poszliśmy sobie spokojnie do stajni. Tam go porządnie wyczyściłam, dałam mnóóóóstwo marchewki, dosypałam owsa do żłobu i dolałam świeżej wody. Pożegnałam się ze srokaczem i polazłam odnieść sprzęt, a potem… potem to już nie pamiętam, bo kimałam w objęciach Adama. o:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tiara dnia Czw 13:20, 23 Lut 2012, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Hidalgo [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare