Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ev Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pią 18:22, 25 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 07 Mar 2011
Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Zaraz z rana przybiegłam do stajni. Nie zastanawiałam się co będziemy dzisiaj robić, po prostu wpadłam do siodlarni i na szybko złapałam siodło i ogłowie. Pobiegłam do boksu Sonador sprawdzić co się u niej dzieje. Cóż, nie kopie jak szalona w boks, więc nie wiedziałam z daleka czy żyje jeszcze czy nie, ale na szczęście jak przechodziłam obok to wystawiła z zaciekawieniem łeb przez bramkę. Pobiegłam sprintem na stanowisko gdzie pozbyłam się rzeczy i wróciłam po moją kasztankę kochaną.
- Hej babciu – zaśmiałam się otwierając zasuwkę.
Kiedy weszłam do boksu Sońka od razu zaczęła się do mnie przymilać i prosić o jakieś cukierasy. Oczywiście dostała jedną landrynę, ale tylko jedną, nie możemy się przecież roztoczyć XD
- No piękna, dzisiaj idziemy biegać, wiesz? – przypięłam uwiąz do kantara i wyprowadziłam ją na korytarzyk. Nadal nie mogę się nadziwić, że jest taka spokojna. Po kim ona do jasnej ciasnej geny odziedziczyła?
Podreptałyśmy żwawo na myjkę.
Z czyszczeniem nigdy nie miałyśmy problemu, więc dlaczego dzisiaj miałybyśmy mieć? Rozczesałam jej starannie grzywę i ogon, bez większych cyrków z jej strony. Pozbyłam się paru zaklejek na brzuchu i nogach. Potem jeszcze pozbyłam się kurzu zalegającego na grzbiecie i ogółem na jej całej. Po wyczyszczeniu kopyt przeszłam do siodłania. Wydawało mi się, że jest strasznie zadowolona z tego, że nie dostaje na grzbiet ciężkiego siodła rajdowego tylko to coś zwane siodłem wyścigowym. Jednak dzisiaj będzie jechać z większym obciążeniem niż ostatnio. Trzeba przecież jakoś trenować. Zaczynałyśmy od 60kg, dzisiaj dołożymy dwa kilogramy, żeby nie było, że za dużo czy cuś. Będzie dobrze, a ja postaram się przez cały sezon nie przytyć XD
Wyszłyśmy przed stajnię. Oczywiście słońce zaczęło mnie razić w oczy, więc inteligentnie włożyłam na nos swoje wielgachne okulary przeciwsłoneczne. Musiałam wyglądać wyjątkowo głupio, ale co ja na to poradzę? Ważne, że mnie aż tak bardzo nie raziło już.
Wdrapałam się na grzbiet Sonador, złapałam jakoś tam wodze i nie wsadzając nóg w strzemiona ruszyłyśmy stępem w kierunku toru. Podczas tej przejażdżki był czas na rozgrzanie się. Bo trzeba przyznać, że jakbym dostała skurczu w stopie podczas biegu to nie byłoby przyjemne nie mówiąc już o kontuzjach, których mogłaby się nabawić moja kobyłka.
Więc kiedy tak ociągałyśmy się stępując ja się trochę ponaciągałam. Po kilku minutach znowu złapałam wodze i pogoniłam klaczkę do kłusa. Tak jak się spodziewałam, chciała od razu wyrwać galopem, jednak przytrzymałam ją. Trochę się na mnie obraziła, ale co mnie to obchodziło w tamtej chwili? Najważniejsze było to, żeby nic nam się nie stało na torze.
Zrobiłam kilka wolt (nie pytajcie jakim cudem, bo to nie ważne zbytnio). Potem poćwiczyłam przejścia kłus-stęp – kłus. Trzeba przyznać, że radzi sobie już z tym coraz lepiej i taktów przejściowych już jest z razu na raz coraz mniej. Fajnie.
Dojechałyśmy w końcu na tor. Jednak to jeszcze nie koniec rozgrzewki, chociaż Sonador aż rwała się do biegu. Przejechałyśmy spokojnym kłusem pół trasy, potem znowu zwolniłam do stępa. Obróciłam ją w kierunku, w którym zwykle biegamy i poszłyśmy galopem. Jednak spokojnym, żadnym godnym szarży husarii. To miała być jedynie rozgrzewka przecież. A utrzymanie rudej w odpowiednim tempie wcale nie było takie proste. Przyzwyczaiłam się, że konie jeżeli biegają grupą, to mają większą motywację do rywalizacji. A tutaj trafiła mi się klacz albo z naprawdę wielkim potencjałem albo z ogromnie rozwiniętą wyobraźnią, że chce się z powietrzem samym ścigać. Zaśmiałam się i zwolniłam do kłusa. Zawróciłam i już stępem doszłyśmy na linię startu. Start z boksu mamy już opanowany. Może nie jest to perfekcja, ale potrafimy już startować tak tradycyjnie. Dzisiaj chciałam poćwiczyć start z miejsca.
Zarzuciła łbem i cofnęła się parę kroków. Coś jej nie pasowało. Nie było ciasnej bramki, nawet lini powieszonej przed sobą nie widziała. Uspokoiłam ją trochę i po chwili stanęła w miarę spokojnie. Nadal nie była zbyt pewna, jednak skupiła wzrok na torze przed sobą. Chyba powoli zaczynała o co w tym wszystkim chodzi.
Poprawiłam nogi w strzemionach, tak dla pewności, że na pierwszych metrach nie wyślizgnie mi się noga i nie będę musiała tracić sił i czasu na łapanie latającego strzemienia. Ściągnęłam okulary i podałam je Asi. W zasadzie wymieniłam je na gogle, bo nie chciałam mieć błota w oku. Złapałam porządnie wodze i nachyliłam się nad szyją kasztanki. Zaczęłam odliczać szeptem. Raz…dwa…na trzy rozległ się głośny dzwonek. Zanim zdążyłam dać sygnał do ruszenia, Sonador poderwała się i stanęła dęba. Przytuliłam się do jej szyi i usiłowałam ją jakoś uspokoić. W końcu stanęła ciężko dysząc. Zrobiłam małe okrążenie stępem i spróbowałyśmy jeszcze raz.
Ustawiłyśmy się poprawnie. Od razu przyjęłam pozycję i czekałam. Dzwonek, łydka, bat…wszystko prawie równocześnie. Wystraszona kobyłka ruszyła z kopyta. Dojechałyśmy do pierwszego zakrętu i przystopowałam ją (co wcale nie było takie proste). Obrażona wróciła żywym kłusem na linię startu. Spróbowałyśmy jeszcze raz. Jednak jaskółka przecież wiosny nie czyni. Znowu to samo. Dzwonek, łydka, bat…dla mnie to już odruchowe, chciałam, żeby jej to też w krew weszło. Wyrwała do przodu. Muszę przyznać, że ma bardzo ładny start. Od razu rozwinęła prędkość, jednak znowu musiałam zwolnić. Och, ona się na mnie naprawdę śmiertelnie obrazi. Ale co mnie to. Ma umieć i już.
Tym razem poszło już bez stresów. Stała spokojnie, skupiona, każdy mięsień czekał aż będzie musiał zacząć pracować. Postawiła uszy i nasłuchiwała. Oczy wbiła w tor. Czekała. Rozległ się dzwonek. Dałam mocną, odruchową łydkę i trzepnęłam ją w zad. Ruszyła natychmiastowo. Musiałam przytulić się do szyi żeby nie spaść. Zdawało się jakby mówiła „tym razem mnie nie zatrzymasz”. Nie próbowałam. Wręcz przeciwnie. Po udanym starcie postanowiłam przebiec chociażby jedno okrążenie. A z resztą, zbliżały się wielkimi krokami zawody na rozpoczęcie sezonu, potem inne szeregi gonitw. Tak bardzo pragnęłam, żeby kasztanka była dobrze przygotowana. Nie, nigdy nie liczyłam na jakiekolwiek sukcesy, jednak najważniejsze jest startować wiedząc, że się ciężko pracowało.
Szła jak burza. Nie przeszkadzał jej nawet fakt, że biegniemy w lewą stronę, kiedy zwykle było w prawą. Zdawało się, że mi to sprawia więcej problemów niż jej. I dobrze.
Dystans wymierzyłam 1600m. Wydawał mi się wystarczający. Wyszłyśmy na prostą. Starał się bardzo nie używać tego cholernego bata, ale jak już mówiłam – to odruch jest. Jednak kasztanka przyspieszyła. Wiedziałam, że założenie gogli to bardzo dobry pomysł, gdyż już nic nie widziałam. Ziemia nie była ani zmrożona, ani sucha. W zasadzie powinnam uważać i nie przesadzać z prędkością, ale to jest uzależniające i dopóki jest dobrze, to się nie myśli o konsekwencjach co by mogło być gdyby coś tam itp.
Zbliżałyśmy się do opartej o ogrodzenie Asi trzymającej stoper. W zasadzie nie miałam pojęcia po jaką cholerę jej takie urządzonko, no ale niech się młoda nacieszy. Mignęła mi gdzieś z boku. Słyszałam, że coś do mnie wrzeszczy, ale my biegłyśmy dalej. Znaczy się, już ją stopowałam, ale to naprawdę było dzisiaj trudnym zadaniem.
W końcu udało mi się zwolnić do kłusa. Usiadłam w siodle i odetchnęłam z ulgą. Dziwił mnie fakt, że wszystko mnie bolało, przecież nie biegłam pierwszy raz. Poklepałam kasztankę po szyi i zrobiłyśmy pół okrążenia kłusem. Kolejne pół stępowałyśmy spokojnie. Rozprostowałam nogi, rozciągnęłam zdrętwiałe ręce i zaczęłyśmy wracać do stajni.
Rozsiodłałam ją i przetarłam słomą. Sprawdziłam czy nie ma otarć itp. Wszystko było w porządku. Przeszłam się z nią jeszcze kawałek po korytarzu w stajni żeby sprawdzić czy z nogami wszystko ok. Nie wydawało się żeby kulała, więc poklepałam ją poraz kolejny po szyi i odstawiłam do boksu. Spisała się znakomicie, jednak jeszcze będziemy ćwiczyć start z miejsca, bo trzeba nad tym popracować. Asia oczywiście nie raczyła mi powiedzieć dokładnego czasu. Nie rozumiem tej baby. Powiedziała tylko, że bardzo ładnie i to powinno mi wystarczyć. Kurcze!
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|