Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
16.04.11r. - Trening do Pucharu Exodusa (skoki+ujeżdżenie)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sherlock [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Sob 21:11, 16 Kwi 2011 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Pogoda była dzisiaj tak bajeczna, że nie omieszkałam spędzić poranka na dworze. Było pełno rzeczy do ogarniania, sprzątania, pielenie grządek i naprawa drobnych usterek, no i kiedyś trzeba było się tym zająć. Właśnie z zaciętością rozcinałam sznurki na snopkach słomy rozłożonych przed stajnią angielską w celu późniejszego wyścielenia boksów, kiedy to Brzdąc basowym szczekaniem oznajmił mi przybycie listonosza.
-Ciicho, mały, cicho - pogłaskałam podekscytowanego psiuna i odgarniając włosy z twarzy ruszyłam w stronę skrzynki na listy. Listonosz już się zmył, tak więc żadnej paczki nie przyniósł. Zajrzałam więc do skrzynki i przejrzałam cóż tam ciekawego.
Rachunki, reklamy, rachunki, WSR Exodus, reklamy, reklamy.. moment! Exodus!
Wpadłam do stajni, potem szybko do biura i rzuciłam resztę listów na biurko. Rozerwałam pośpiesznie kopertę i dobrałam się do zawartości.
-Jeeeaaah! Przyszedł program prób! -oznajmiłam radośnie całemu światu i przejrzałam treść przelotnie.
-Mhm, mhm, taaak.. oo! no proszę .. da się zrobić -mruczałam pod nosem, już wizualizując sobie wszystko. Nie wiedzieć kiedy nawet z kartką w ręce wyszłam na korytarz i wpadłam, jak można się już domyśleć, na Maksa.
-O! super że jesteś! Masz, przyswajaj, a potem weź mi przyszykuj wszystko do [link widoczny dla zalogowanych] -wcisnęłam mu świstek do ręki i cmoknęłam oniemiałego chłopaka w policzek, po czym dopadłam drzwi od siodlarni.
-Gdzie jest sprzęt tego zgreda.. -mruczałam pod nosem, szukając wszystkiego. Ostatnimi czasy jeździłam głównie na Zence, a Sherlockiem zajmował się Maks. Niestety mój zwyczaj odkładania wszystkiego na miejsce nie udzielał się każdemu i musiałam przekopać stertę siodeł, nim znalazłam to Lockowe. W końcu dopadłam moje ukochane, mięciutkie skokowe siodełko i mogłam rozpocząć polowania na ogłowie. Na szczęście wisiało prawie w tym samym miejscu, gdzie powinno, więc szybko je zarekwirowałam no i została tylko skrzynka ze szczotkami. Z paru czerwonych sztuk wybrałam tą z naklejką "Sher" (jakież to twórcze) i wyniosłam wszystko na korytarz. Uwaliłam sprzęt na rozkładanym wieszaku po czym wyjęłam jeszcze ze skrzynki ochraniacze skórzane i mogłam udać się po mojego kochanego mena.
Oczywiście, że miałam na myśli Sherlocka. <3 było juz po 16, tak więc doczłapałam się do jego padoku całkiem zgrabnym tempem, po czym z uśmiechem na twarzy zawołałam białego.
Żwawym tempem, zbystrzony i ślicznie pozbierany przykłusował w moją stronę z jakiegoś dalekiego zakątku padoku gdzie sobie zapewne z kimś przez ogrodzenie flirtował. Parsknął, stawiając uszy i zatrzymał się tuż przy bramce, wyciągając swój piękny łeb w moją stronę.
-Mój parówiasty pięknocieeee -wlazłam na padok i wtuliłam się w białą szyjkę ogiera. -jaki ty jesteś cudowny, boże, czemu mam tak mało czasu dla Ciebie.. marnujesz się ..
Wygłaskałam go, cmokając w bok różowych chrap i śmiejąc się, kiedy dmuchnął mi gorącym powietrzem w dekolt.
-Faceeeci.. -przewróciłam oczami i podpięłam mu uwiąz do kantara, po czym zawędrowaliśmy do Dean. Przez całą drogę grzecznie dreptał koło mnie, trącając co jakiś czas pyskiem w rękę czy w ramię i domagając się uwagi. Ja tylko wystawiałam rękę w bok i gładziłam go po umięśnionej szyjce, uśmiechając pod nosem.
W końcu dotarliśmy do stajni, gdzie zakotwiczyłam mój okręt i rozpoczęłam szorowanie pokładu xD
Sherlock ubóstwiał wręcz czyszczenie, dlatego ustawił się wygodnie, odstawił nogę, rozluźnił mięśnie, ogółem wyczillował chłopak na 102 i o, róbta ze mną co chceta.
Ja za to wzięłam się porządnie za szorowanie i trzeba przyznać, trochę z tym było roboty. Gorączkowałam się, bo chciałam już wsiadać i pracować, a tu co i raz jakaś upierdliwa plama nie chciała zejść z siwej sierści.
W końcu potraktowałam niektóre miejsca skoncentrowanym szamponem dla siwków i cytryną, i z satysfakcją mogłam stwierdzić, że młody lśni.
Potem zostały tylko kopyta. Podłubałam trochę w jednym, bo jakiś zmyślny, gruby badyl wpasował się przy pomocy gliny w strzałkę i za nic nie chciał wyleźć, po czym mogłam zabrać się za ubieranie.
W locie jednak wpadło mi coś jeszcze do głowy i szybko przyrównałam grzywę i ogon, bo wkurzał mnie obecny stan jego owłosienia xd następnie usatysfakcjonowana już całkowicie złapałam ochraniacze w dłoń i wyposażyłam każdą nózie w jeden. Potem ogłowie, to nowe angielskie z szwedzkim nachrapnikiem + wielokrążek zapięty jednak na najlżejszą dziurkę. Następnie czapraczek, futerko medyczne pod spód, siodeło. Dopinamy wszystko, łącznie z napierśnikiem, poprawiamy tu i ówdzie, dociągamy co potrzeba i voila!
Obudziłam zrelaksowanego ogiera, wyprowadziłam go na zewnątrz i przed stajnią wskoczyłam w siodło. Och, jak cudnie wsiadać z nogą w strzemieniu, a nie wdrapywać się na wyścigówkę niczym na jakiś szczyt..!
Zachwycona usadowiłam się w wygodnym siedzisku i zerknęłam na strzemiona. Kurde, jakie ten Maks ma długie nogi x.x
Dodałam ogierowi łydki, żeby już szedł, po czym zajęłam się dopasowywaniem strzemion i porządnym podciąganiem popręgu. Potem wyprostowałam się i rozejrzałam, starając namierzyć czy Maksiu rozstawił się na hali czy też może na ujeżdżalni. Hmmm hm.
W końcu moje radary stwierdziły, że jednak będziemy mykać na zewnątrz. Prawidłowo, świeże powietrze to jest to xd
Pomachałam do chłopaka z grzbietu Sherlocka i podjechałam do bramki, którą Maks zamknął za nami. Ruszyłam od razu na ślad, na razie pozwalając ogierowi iść ze swobodnie wyciągniętą szyjką.
-Powinnaś częściej na nim siedzieć -powtórzył swoją myśl z dawien dawna mój chłopak, kiedy przytuliłam się do szyi białego.
-Haha no może i racja, a co, źle wam się współpracuje?
-Wręcz przeciwnie. xd No ale, dawno już nie widziałem u Ciebie takiego długotrwałego banana na twarzy, serio. Zaczynam być zazdrosny Very Happy
-Serio nie masz innych problemów ? .. xD -zmierzyłam go zdegustowanym wzrokiem z drwiącym uśmieszkiem.
-Pfyyh ty nie gadaj tylko tutaj go zbieraj powoli, bo zaraz przyśnie xp pierwszy element przy okazji zaliczyliśmy, myślę że stęp pośredni 20 m nie wymaga głębszych instrukcji, he? w ogóle to się rozgrzejcie, a ja pomyślę. xd
-Tajest, panie trenerze - zasalutowałam, po czym zebrałam wodze i subtelnymi półparadami stopniowo zebrałam ogierzycho. Pobudziłam go łydką i żwawo stępujemy po całym placu, po chwili zaczynamy kręcić figury głównie od łydek. Pilnowałam wygięcia, korygowałam co i raz zad czy łopatkę. I tak rozgrzewamy się w tym stępie - serpentyny, wolty, ósemki, półwolty, wężyki, ze zmianą tępa no i oczywiście na obie strony.
Ogier ładnie szedł, był przepuszczalny i chętny do pracy. Reagował na pomoce jak należy, po uszach widziałam też że jest skupiony.
Zad podstawiony, głowa ładnie, dobry kontakt z wędzidłem. Trochę sztywno chodził, ale zaraz się rozluźnimy, spoko.
Kiedy stępa już było dość, półparada i dodanie, czyli jednym słowem kłusujemy.
-No ten, w roboczym kłusie też Cię nie będę instruował -wtrącił Maksiu, siadając na ogrodzeniu i wlepiając swoje niebieskie oczyska w kartkę.-Ogólnie weź uchwyć w tej rozgrzewce kłus roboczy, pośredni i galop roboczy. Potem pomęczymy przejścia, wolty, poskaczemy coś i wsio.
Skinęłam tylko głową w odpowiedzi i staram się ujednolicić jakoś tempo, w którym się poruszaliśmy. Biały parł na wędzidło mocno, chciałby sobie trochę poszaleć. Nie z takimi numerantami jednak miałam do czynienia i wyrywanie do galopu to mój chleb powszedni, tak więc mało mnie to ruszyło. Trzymałam go pewną ręką i spokojnie ćwiczyłam wydłużenia (to głównie podobało się panu S) i skrócenia, następnie również kręcąc co nieco figur. Potem trochę kłusa pośredniego, następnie znów roboczy i przejścia między nimi. Wykręciliśmy nieco jajowatą woltę w rogu, następnie trochę kłusa i ćwiczeń w drugą stronę no i zagalopowanie..
Rozbujałam go porządnie, i narzuciłam moje tempo, bo za szybko mu się zachciało. Teraz energia szła bardziej w zad, fule się zaokrągliły.
Sherlock galopował, parskając rytmicznie i rzucając nieco łbem na boki z niezadowoleniem, że nie pozwalam mu szybciej.
Kiedy przestał się awanturować, sama dodałam łydki i kazałam mu się wyciągnąć. Pogalopowaliśmy trochę wyciągniętym w obie strony, żeby mógł się wyszaleć, a potem znów do pracy. Galop roboczy, luźniutko. Wodza na kontakcie, przejechaliśmy jakieś 20 m spokojnym tempem, po czym trochę figur w obie strony. Wolta wyszła nam dość dziwna w kształcie, humh. Dostałam polecenie od 'pana trenera' żeby teraz je powałkować, więc zrobiliśmy kilka podejść i za 3 czy 4 razem wyczaiłam już, jak to on działa. Wiedziałam już, czego pilnować i co korygować, tak, że sukcesywnie zrobiliśmy po pięknej, 18 m wolcie w każdym narożniku w obie strony. Pochwaliłam białego zadowolona, klepiąc go po szyi, po czym przechodzimy do pracy w kłusie. Tutaj to samo, trochę musiałam pomyśleć, jak go podejść żeby było ok. W końcu udało nam się strzelić komplet udanych wolt. Ba, dostaliśmy nawet pochwałę, ha!
-Okej, to teraz przejścia -zakomenderował Maks.
Postanowiłam, że zaczniemy od stęp-kłus-stęp, podstawka.
Dwa kółeczka takowych przejść i oczywiście dochodzę do wniosku, że raczej bezproblemowo. Dobra, to teraz kłus-galop-kłus. To samo co wcześniej.
No to level wyżej, stęp-galop-stęp. Tutaj było trochę pomyłek, wkradał nam się kłus czasem, zwłaszcza w zwalnianiu, bo z ruszaniem galopem raczej nie mieliśmy wpadek. Uznałam po 10 minutach wałkowania, że na razie starczy. Chwila odsapnięcia w stępie, z oddaniem wodzy.
Potem zaczynamy wałkowanie przejść znów, tym razem z zatrzymaniem. No tutaj w ogóle hardkorowa jazda. Szło opornie, zwłaszcza z przejściami galop-stój. Ogólnie zeszło nam się z całokształtem chyba z 25 minut, ale pod koniec mogłam zauważyć poprawę.
-Dobra, dajmy mu już spokój z tym ujeżdżeniem bo chłopak się psychicznie wykończy. Postępuj, a ja ustawie te trzy przeszkody.
Skinęłam głową i poklepałam zgrzaną szyję Sherlocka. Wolał skakać, i wiedziałam o tym. To ujeżdżenie trochę go zmęczyło, nie tyle fizycznie, co psychicznie właśnie.
Po chwili już mogliśmy ruszać do boju. Pół parada, zebranie, zagalopowanie ze stępa. Najpierw miała być stacjonatka 50 cm. Prowadzimy się spokojnie, tuż przed skokiem Sher zbystrzył się i uniósł nieco głowę, uważnie odmierzając miejsce odskoku. Było to raczej marne wyzwanie, skoczył więc z łatwością, bardzo ekonomicznie. Pochwaliłam go, jeszcze w locie dałam sygnał do zmiany nogi. Trochę uspokoiłam go, bo podekscytował się po tym skoku i napalił na kolejne. Zrobiliśmy woltę, po czym dopiero ruszamy na okser 60 cm. Ładnie wymierzył odskok, pomogłam mu trochę skrócić odpowiednio fulę no i czysto pokonaliśmy. Skok okrągły, nawet z lekkim zapasem. pochwaliłam go, wyregulowałam tempo, kolejna wolta.
Teraz spokojnie, pewne prowadzenie do samego końca. Przed nami 70 cm triplebarre. Oczywiście, że będziemy go skakać, mimo, iż jest nieobowiązkowy. Miałabym odmówić Sherowi takiej gratki? W życiu!
Tym razem skok mocno z zadu, z poprawnym baskilem, dobrą parabolą lotu. Potem nieco twardo lądowanie. Wysokości nie były zabójcze, tak więc uznałam za normalne, iż przejechaliśmy na czysto za pierwszym razem. Przejechalismy to ustawienie jeszcze raz, bo widziałam, że ogier ma niedosyt. Tym razem również na czysto. Potem poklepałam go po szyi zadowolona, uśmiechając się szeroko i zwalniając do kłusa.
-No i? jak się prezentuje? -zagadałam do Maksa, rozkłusowując Shera na luźnej wodzy.
-Ty czy on? Very Happy a zresztą. Rzekłbym, że.. nieźle. Nawet bardziej niż nieźle ^^
Uśmiechnęłam się zadowolona i kiedy już się rozluźnił i uspokoił oddech w kłusie, zwolniłam go do stępa. Popuściłam popręg, wodze luźno na szyjkę. Pomachałam radośnie do wchodzącego do stajni Sayca i Arryja, oraz skradającym się za nimi Gniadkiem Oo po czym cziluję dalej na Sherowym.
Po 15 minutach rozstępowania wyjechaliśmy z ujeżdżalni w stronę stajni. Biały wyglądał na spełnionego, ja chyba zresztą też. A przynajmniej tak się czułam. ;d
Zatrzymam go, po czym niechętnie zsunęłam się na ziemie. Poklepałam go znów po szyi, szepcząc podziękowanie za prace na uszko. Potem wprowadziłam go na korytarz, gdzie spotkałam dziewczęta dyskutujące o czymś zażarcie. Stwierdziłam, ze obadam o co chodzi jak już oporządzę Locka. Rozsiodłałam go, rozczyscilam, wymasowałam i obejrzałam. Potem poczęstowałam smaczkiem i odstawiłam do boksu z wielkim całusem na chrapskach. Ten zbok oczywiście znowu chciał mi sie dobrać do cycków x.x Już z ja pogadam z tym Maksem, konia mi zgorszył .. -.-
Oporządziwszy ogiera jak tylko się dało ruszyłam wiec w stronę rysualek, uśmiechając ciągle pod nosem i wracając myślami do treningu.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Sherlock [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare