Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
17.02.11r. - Trening z Demonicem i Maksem by Gniada

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zenyatta [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Czw 21:06, 17 Lut 2011 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

- Cholera jasna! – wydarłam się na głos o 4 rano. Dlaczego miałam wrażenie że zaraz wejdzie tu jakaś wścieknięta rysualka? Very Happy – Ja nie przyjmuję do wiadomości takich komunikatów! – ta rozmowa telefoniczna doprowadziła mnie do szału – I jak ja twoim zdaniem mam przeprowadzić ten zajebiście ważny trening?! Sezon się zbliża, co ty sobie wyobrażasz! – tak, na pewno zaraz ktoś tu przyjdzie – Jakie uspokój?! Mam do gdzieś, jeszcze wczoraj wiedziałam co innego! A jutro to będzie wiesz… Nie interesuje mnie to, dostaniesz za takie odpały, tego możesz być pewien!
- CO TU SIĘ DZIEJE?! – to była Dej… Miała niezwykle… interesującą fryzurę i wieeeelki słitaśny t-shirt xd Przytknęłam palec do ust wskazując na telefon.
- Żeby mi to było pierwszy i ostatni raz! – rozłączyłam się i rzuciłam komórką na łóżko – Cholera jasnaaaaa!
- Po pierwsze weź się uspokój bo całe ludy obudzisz o… Dobra, wolę nie patrzeć na zegarek x,x Po drugie powiedz o co chodzi?
- Dej… Błagam powiedz że potrafisz się klonować… Jak nie to zaraz kogoś nawiedzę z moim zestawem do tortur w składzie młotek, nóż, tasak i siekiera x,x
- Gniad? Czy ty kontaktujesz? Poczytalna jesteś jeszcze? – Dej przyjrzała mi się badawczo.
- Tia… Tylko mam ogromną ochotę komuś przyjebać x,x.
- Ale o co…?
- Nieważne. Idziemy do stajni.
- Gniad?
- CO?!
- Jesteśmy w piżamie… I nie wiem jak ty, ale ja na dodatek jestem przed śniadaniem.
- Fakt… To ty idź do wuceta, a ja skombinuje jakieś śniadanko.
- Ok., tylko Gniad?
- Szo?
- Nie baw się żadnymi dziwnymi substancjami, szczególnie tymi świecącymi – roześmiała się Dei.
- No wieeesz cooo… Zepsułaś mi zabawę xd – zaśmiałam się i poszłam do kuchni. Mały zwiadzik w lodówce. Muwah!! Zrobie sobie kiełbache, a dla Deja jakąś kanape z zieleniną. Wyciągnęłam sałatę, ogórka, pomidora, szczypiorek, cebulę i pieprz. No i 3 kromki chleba. No i masło. Nawaliłam na chleb masła a potem sałate, potem wieeeeelki krążek cebuli jako mordę, małe kawałki pomidorka na rumieńce, plasterki ogóreczka na oczęta i ze szczypiorku usypałam nos ^^ Potem wytargałam musztarde sarepską i zrobiłam włosy. I tak na każdej kanapce. Gdy Deisz zeszła na dół popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. Ja podbiegłam i podstawiłam jej kanapke pod nos.
- No zobacz kto na ciebie patrzyyy – wyszczerzyłam się – Poznajesz? No twój Maksiuuuuuu!
- Gniad, ty to masz pomysły xd
- No przecież za to mnie tak wielbisz Cool
- A ty co będziesz jeść?
- Kiełbase >3
- Ahh…
Usmażyłam se na szybko trochę kiełbachy i poszłam z Dejem do stajni. Teraz muszę skombinować dżokeja… Hyymm… Wtem korytarzem przeszedł Maks. Hym… Przyjrzałam mu się badawczo. On spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Ile ważysz?
- No wiesz!
- Ile?!
- nie wiem no, 60 może więcej.
- Dobra, może być.
- Ale co?
- Dzisiaj robisz za dżokeja, ubierz ty normalne buty i wracaj tu.
- Ale…
- Oj idź, idź – po czym wypchnęłam go ze stajni.
- Gniaad? – Dei była trochę zaniepokojona – nie wydaje mi się aby on był szczęśliwy z tego powodu.
- Ależ skąd! Jest absolutnie zachwycony! Wewnątrz aż promieniował z radości, dostrzegł swoją życiową szansę!
- Gniaduu?
- Oj nie marudaj tylko bierz się za Zenia – po tych słowach poczłapałam do Demka. Młodzisz stał na biegalni z miną „to nie ja!” więc badawczo przyjrzałam się wszelkim obiektom i wypatrzyłam rozwalone poidło x,x.
- Nudzi ci się?! – wydarłam się wyciągając siwego z boksu. Nadmiar energii rozwalał go od środka. Upięłam go więc na dwa uwiązy i poszłam po szczotki. Nigdy tego nie robiłam. Zawsze zostawiałam go na jednym. Obrazi się =.=. Gdy wróciłam ze szczotkami młody stał patrząc na mnie błagalnie. Nie ma! Będzie grzeczny albo mu kiedyś naprawdę zrobię krzywdę upinając na noc x,x. Wyciągłam twardą szczotę i omiotłam kurz. Potem miękką wyczesałam. Umyłam mu wargi, bo jakieś błoto (WTF?!) tam miał. Postanowiłam zatargać go do myjni, jednak bez szamponu. W tym momencie wrócił Maks… Ekhem… Dziwnie wyglądał w „porządnych” butach xd.
- Ani… Słowa… - wycedził i podszedł do mnie – to co mam robić?
- Wyczyść i osiodłaj Cynamonkę.
- Dobra…
Ja poszłam z Demem do myjki coby opanować śmiech na widok Maksa w oficerkach xd Oblałam go wodą i wytarmosiłam rękawicą z leksza. Potem poszłam po sprzęt. Leciutki sprzęt wyścigowy nie sprawiał mi najmniejszych problemów. Tak sobie myślałam, że Demu startował już w paru wyścigach, niestety tylko takie towarzyskie… No ale sezon się zbliża, przydałoby się jakieś barwy wybrać. Chociaż jak zaczniemy się z Dejcem bawić w krawcowe i do ogólnego, gotowego stroju doszywać „wzorki” to Jerry szału dostanie. Chwila… A ja co miałam rano przez jego „mam pilny wyjazd”?! O tak, będzie cierpiał >3. Na razie jednak poszłam do Dema który sobie obgryzał drzwiczki. Założyłam mu ogłowie, oczywiście przy kiełźnie foch z przytupem. Ale dostał lekko po uszach to z łachą się zgodził Rolling Eyes . Okej… Teraz podkładka, derka, siodełko. I popręg =.=. Znowu ścisnęłam siwego i postępowałam z nim po stajni. Cynamonka już czekała, więc wyszłam na zewnątrz. Maks rozmyślał, na pewno o swojej nowej roli jaką zagra w moim wspaniałym filmie o koniach voodoo. Podszedł do Dema, zerkną na Dejowe „rzucanie się” z muru. Potem popatrzył na mnie.
- Nie, nie nie! Wsiadaj.
- Jak? Jak mam wsiąść przy tych krótkich strzemionach?!
- Amatorzy – wywróciłam oczami – No złap się siodła i podskocz.
- Co?
- No rób co mówię – recytowałam raczej bez entuzjazmu co jeszcze bardziej denerwowało chłopaka, więc działało jak miód lany na mą zUą duszę >3. Maksiu polecenie wykonał, a ja podrzuciłam go na konia.
- No 60 kilo to ty nie ważysz! – mruknęłam.
- A co miałem się iść zważyć przed treningiem i podać dokładną wartość co do grama?! – chłopak miał mnie najwyraźniej dość.
- No nie ważne x,x Teraz jedźcie gołąbeczki na tor, Deisz ci wszystko wytłumaczy, tylko nie gruchać mi tam za długo, a konie rozgrzać porządnie – rzuciłam i poszłam po Cinnę. Wyżej wymienione gołąbeczki odjechały na tor, a ja na Cince powoli sobie stępowałam w kierunku wielkiej, piaszczystej, ukochanej przez folbluty przestrzeni. Gdy dojechałam konie ledwo rozgrzane były.
- No do kłusa je, a nie! – krzyknęłam. Obudzone skarby popędziły konie i zaczęły wolty kręcić i wymieniać zdania gdy tylko się mijali. Demek strasznie się pod Maksem rzucał, machał łebkiem na boki, stawiał się, brykał i wgl zdziczał.
- Maksiu, nie bój się, przystopuj go trochu bo cię zabije! – krzyknęłam. Cinna prychnęła tupiąc nogą. Chyba miała dość moich krzyków. Maks starał się opanować siwego ale ten zadarł głowę, rozdziawił paszczę i machał łepetyną na wszystkie strony.
- No dawajcie do mnie, dawajcie. Ponieważ Maksiu nie rozeznany ze strategią, a że wy dwie papużki nierozłączki, to pewnie zaraz wypapla, to zrobisz tak, przytrzymasz go do tamtego pachołka. Potem mu puść i zobaczymy co z tego wyjdzie… Do bramek, czasu nie mierzę, bo bez porządnego dżokeja to lajcik zrobimy. Ot tak na rozruszanie i żeby młody biegalni dalej nie demolował – folbluty się oddaliły, a ja słyszałam tylko oburzenie Maksa, że został nazwany nieporządnym dżokejem… I z czego się chłopak dziwi… Bramki się otworzyły, a Maks widać nie do końca zrozumiał „przytrzymaj go” =.=. Po chwili młody trochę przystopował. Zenia szła po zewnętrznej, szczęściara i spychała mi siwego. Co mnie napadło żeby te trzebiotki wysłać razem do wyścigu Rolling Eyes . Za pachołkiem Maksiu Demowi popuścił, ale zero posyłu, nic. Dopiero gdy Dejec ruszył, załapał o co chodzi. Młody wystrzelił jak nie wiem, ale co z tego… Zeniuch i tak był już za daleko. No ale, z 7 długości przewagi zrobiła się niecała jedna, także i tak świetnie. W sumie Zenyatta wygrała tak z 1/3 długości. Westchnęłam tylko i czekałam aż konie wytracą prędkość. Gdy podjechały do mnie miałam ochotę wydrzeć się na Maksa, ale przypomniałam sobie że po pierwsze on po raz pierwszy robił za dżokeja, a dwa zaciągnęłam go siłą więc się wstrzymałam.
- No, jak na towarzyską gonitwę poszło fajnie. Standardowo ½ okrążenia kłusem i druga połowa stępem, jasne? – skierowałam Cinnę kłusikiem w stronę wyjścia z toru. W połowie drogi do stajni zostałam dogoniona co umocniło mój pomysł z chowaniem się w krzakach. Przy naszej bidnej stajence oddałam Cinnę Maksiowi by sobie tam mógł migdalić sie z Dejem a sama poszłam z Demem obok biegalni. Zdjęłam młodemu całe ustrojstwo z grzbietu i przeglądnęłam go w kierunku otarć. Jak zwykle nic, wszystko ładnie, więc mały spacerek po korytarzu. Nie kulał, wydawało się że wszystko jest ok. Zdjęłam mu więc ogłowie i na szybko obejrzałam wargi, bo młody się rzucał. Wypuściłam go na biegalnię, a ten na dzień dobry strzelił ze dwa barany Rolling Eyes . Potem poszłam na górę na herbatkę zostawiając nasze gołąbeczki same Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zenyatta [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare