Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
18.12.2010r. - skoki L

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Hidalgo [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 16:45, 30 Paź 2011 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Przyszłam dzisiaj do stajni i wyczyściłam Hidalga porządnie, bo był zakurzony i zabłocony. Śnieżna chlapa daje się we znaki nie tylko ludziom... W nagrodę za dobre zachowanie podczas oporządzania, dałam srokatemu cukierka i poklepałam go. Potem poszłam po sprzęt i osiodłałam konia. Wyszliśmy na zewnątrz i skierowałam się na halę.
Wsiadłam na konia, podciągnęłam popręg i skróciłam wodze. Dodałam łydek i Hid ruszył stępem. Szedł ładnie jak zwykle, był skupiony i zrównoważony. W każdym narożniku zrobiłam po dwie wolty. Potem przejechałam zygzakiem wokół przeszkód, a na koniec porobiłam kilka ósemek i szlaczków na długich ścianach. Po dziesięciu minutach stępa ruszyliśmy kłusem. Na początku Hidalgo się potknął, przez co wypadłam z rytmu i byłam nieco nieogarnięta. W końcu jednak udało nam się zrównoważyć i ładnie kłusowaliśmy. Zrobiłam dwie wolty w pierwszym i trzecim narożniku, a w czwartym, zmieniłam kierunek półwoltą. Zrobiłam dwie ósemki, przejechałam wokół przeszkód, aż w końcu najechałam na drągi. Srokacz na początku nieco się spiął i potknął się aż dwa razy. o: Gdy już przejechaliśmy, a Kana poprawiła nam drągi (zawsze poprawia nam przeszkody, a ja zawsze poprawiam jej xd), wykonałam ostry zakręt i najechałam ponownie. Przed drążkami dodałam łydkę i tym razem przejechaliśmy czysto. Postanowiłam przejechać jeszcze dwa razy. Tym razem nie zawróciłam, tylko pojechałam na ścianę. Okrążyłam halę i skręciłam, najeżdżając na drągi. Dodałam łydki, zrobiłam półsiad, a Hidalgo znowu się napiął i zboczył poza drągi. Koniec był taki, że nie zaliczyliśmy ćwiczenia. Znowu dojechałam do ściany, znowu okrążyłam halę i znowu najechałam na drągi. Łydka, półsiad, cmoknięcie i "korytarz" z wodzy, żeby srokaty nie "wyłamał". Przejechaliśmy przez drągi bez potknięcia, ale Hidalgo się spinał, czego wynikiem było pokonanie drągów pod ukosem. Skoro postawiłam sobie za cel wykonanie ćwiczenia 4 razy, cel musiał być zaliczony. Chodziło mi oczywiście o 4 udane próby, więc jeszcze raz przygotowałam się do najazdu. Łydka, półsiad, ale tym razem dałam ogierowi nieco więcej luzu na pysku. Na początku chciał skręcić, omijając całkowicie drągi, ale w końcu udało mi się go utrzymać w linii prostej. Koń nawet się nie spiął i ładnie wykonał ćwiczenie. Dojechałam do ściany i kłusem wysiadywanym zrobiłam 2 okrążenia. Hidalga trochę znosiło do środka na pierwszym kółku, ale drugie było przejechane ładnie jeśli chodzi o technikę ruchu. Pogoniłam srokatego do nieco szybszego kłusa i pojechałam w stronę trzech cavaletek. Znowu, łydka i półsiad. Tym razem wszystko przebiegło ładnie, więc nawet nie musiałam trzymać mocno wodzy. Zawróciłam i przejechałam jeszcze raz, znów na czysto. Na tym nasza rozgrzewka na "płaskich" przeszkodach miała się skończyć. Zrobiłam kilka wolt w stępie, obmyślając w jakiej kolejności będę pokonywać przeszkody. Najpierw chciałam skoczyć kilka z kłusa, więc kombinacja wyglądała następująco:
*koperta 60cm
*stacjonata 60cm
*stacjonata 65cm
*szereg 5 kopert 60cm
Ustawiłam się w odpowiednim miejscu i ruszyłam żwawym kłusem. Skierowałam się na pierwszą kopertę. Hidalgo postawił uszy i przyspieszył. Przed przeszkodą dodałam łydkę i oddałam wodze. Gdy koń się wybił, zrobiłam półsiad. Przeszkoda była niska, więc problemów nie mieliśmy, Hidalgo dobrze się spisał, skacząc z dużym zapasem. Po skoku przeszedł do galopu, więc zwolniłam go, bo ta część treningu miała być kłusowa. xd Skręciłam ostro w prawo i najechałam na stacjonatkę. Łydka, półsiad i na końcu wodza, bo stwierdziłam, że tak będzie lepiej. Razz Szybkie wybicie, twarde lądowanie, ale przeszkoda pokonana. Pojechałam prosto, by najechać na wyższą stacjonatę. Musiałam zwalniać Hidalga, bo strasznie rwał do galopu. Nie dodałam łydek, bo Hidalgo miał i tak za dużo energii. Zrobiłam szybko półsiad i nie zdążyłam dużo oddać wodzy, bo Hid szarpnął łbem podczas wybicia. Straciłam równowagę, podczas lądowania prawie zsunęłam się z siodła, bo nogi wypadły mi ze strzemion. Ostatecznie jednak utrzymałam się na grzbiecie konia, a przeszkoda została pokonana dobrze. Ostatnim elementem kombinacji był dość długi, bo pięcioczłonowy szereg. Skupiłam się i objechałam halę, by najechać na pierwszą przeszkodę. Skróciłam wodze i chwyciłam je mocno, dodałam mocną łydkę tuż przed wybiciem. Półsiad, baskil, oddanie ręki, zapas. Wszystko wyszło dobrze! Druga przeszkoda również pokonana, trzecia też. Byłam uhahana i cieszyłam się, bo szeregi nie były naszą mocną stroną, ale widzę, że Hid przechodzi metamorfozę. Wink Podczas skoku przez czwartą przeszkodę, srokacz musnął drąga. Myślałam, że spadnie, ale ku mojej uciesze, tak się nie stało. Piąty człon pokonany efektownie, a co za tym idzie, bardzo efektywnie. Kana powiedziała, że technika zarówno konia jak i moja była bardzo dobra. Poklepałam Hidalga i sięgnęłam ręką do pyska, by dać mu cukierka. Pozwoliłam mu postępować i odpocząć, a sama znów myślałam nad kombinacją, tym razem do galopu. W tym czasie Kana podwyższała nam niektóre przeszkody, zmieniała nieco ustawienie, usuwała drągi i cavaletti i ogółem ogarnęła halę tak, by wygodnie nam się skakało. Wymyśliłam taki plan:
*koperta 70cm
*stacjonata 80cm
*stacjonata 85cm
*okser 80cm
*stacjonata 90cm
*double barre 90 i 95cm
*szereg 3 stacjonaty 80cm
*okser 90cm
*stacjonata 100cm
Po 15 minutach, ruszyłam galopem wokół ujeżdżalni, by na nowo trochę rozruszać Hidalga. Szybko się ogarnęliśmy po piętnastominutowym lenistwie i od razu najechałam na pierwszą kopertę. Hid postawił uszy i przyspieszył nieco, widząc przed sobą przeszkodę.
-4 foule, 3, 2, 1, łydka, wybicie, półsiad, wodza, skok, lądowanie, odjazd. - Tak, tak, dziecku się nudzi, to mówi sobie każdy etap najazdu i skoku. No nic, przejdźmy do treningu.
Przeszkoda pokonana w ładnym stylu, duży zapas. Mówię oczywiście o koniu, bo mój półsiad to... można wyciąć. Dobra, koperta za nami, to teraz 80cm stacjonata. Wykręciłam odpowiednio i najechałam na przeszkodę. Łydka musiała zadziałać i mocne wodze też, bo koń chciał wyłamać. Udało mi się uratować sytuację i skoczyliśmy, co prawda nieco koślawo, ale na czysto. Kolejna przeszkoda to stacjonata o wysokości 85cm. Najazd ładny, płynny i spokojny, co najważniejsze. Wybicie również dobre, a nawet zrobiłam dobry półsiad. Potem miękkie lądowanie, odchyliłam się do tyłu i w ogóle cud, miód. Następnie mieliśmy pokonać okser, więc pojechałam w jego stronę. Szybki najazd nie był dobrym rozwiązaniem (to Hidalga bijcie, nie mnie! XD). Wybił się za wcześnie, przez co zrzucił drugiego drąga. Potraktowałam to tak, jakbyśmy byli na konkursie, więc nie powtórzyłam skoku. Najechałam od razu na 90cm stacjonatę. Hidalgo zawziął się w sobie, wydłużył krok i dwoma susami doskoczył do przeszkody. Zwolnił trochę, wybił się, po czym przeleciał nad nią, ładnie baskilując szyją. Lądowanie było super, a potem spokojnie galopowaliśmy na kolejną przeszkodę, którą był potężny double barre. Znowu szybki najazd, ale tym razem trochę popilnowałam srokacza, by nie wybił się za wcześnie. Udało mi się prawie idealnie wymierzyć odległość, bo koń dotknął kopytem drążka. Nie spadł, ale mało brakowało. Pochwaliłam konia i pogoniłam go na szereg. Spokojny najazd dobrze poskutkował na skoki. Hidalgo nie rwał, miał równe tempo i miękko galopował. Oddał doskonałe skoki na pierwszej i drugiej przeszkodzie. Trzeci skok był gorszy i koń strącił drąga. Była to po części również moja wina, bo po drugim skoku szarpnęłam przez przypadek wodzami. No ale mówi się trudno i jedzie się dalej, więc najechałam na okser. Hidalgo przyspieszył i idealnie się wybił. Dobry baskil, dobry półsiad, nawet mały zapas się utworzył! Koń okrągły w skoku, pokonał przeszkodę na czysto, jednym słowem - super! Kolejną, i ostatnią, przeszkodą była metrowa stacjonata. Po ostatnim skoku zwolniłam na chwilę do kłusa, poklepałam konia i pojechałam w stronę najwyższej przeszkody. Gdy byłam odpowiednio blisko niej, dałam Hidalgowi sygnał do galopu. Ładnie zagalopował, wydłużył krok, postawił uszy i pędził w stronę tego kolosa. Nie minęły dwie sekundy, gdy znaleźliśmy się przy przeszkodzie. Łydka! Wybicie, półsiad i wodza. Lot, który niesamowicie nam się dłużył. Lądowanie, odjazd. Skok wyszedł znakomicie. Hidalgo się skupił, nic nie odwracało jego uwagi. Nie był zdenerwowany ani wystraszony. Nawet z mojej strony, technika była dobra. Krzyknęłam z radości i zaczęłam klepać srokacza po szyi i łopatkach. Popuściłam popręg, wyjęłam nogi ze strzemion. Dałam ogierowi długą wodzę i poleciłam mu jechać stępem wokół hali. Należy mu się porządny odpoczynek. Po chwili przybiegła do mnie Kana, mówiąc, że na czysto skoczyliśmy 9 na 11 przeszkód, w tym jedna z nich to trzeci człon szeregu. Podziękowałam jej za relację i kontynuowałam rozstępowywanie Hidalga.
Po 20 minutach stępa, zsiadłam z konia i jeszcze raz go wyklepałam. Z hali poszliśmy prosto do stajni, gdzie srokacza czekał długi zabieg kosmetyczny. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Hidalgo [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare